Kryzys na GPW. Dlaczego tanieją polskie banki, choć to nie one upadają?

Marcowy kryzys bankowy, mimo że jest bardzo oddalony od polskich instytucji finansowych, mocno uderzył w nasz rynek kapitałowy. WIG20 w minionym tygodniu spadł o 6,7 proc., a WIG-Banki o 9,4 proc. W tym samym czasie w Nowym Jorku indeks S&P500 wzrósł o 1,4 proc., choć upadły dwa duże amerykańskie banki SVB i Signature Bank, a w Europie problemy ma Credit Suisse. Jeszcze raz potwierdziła się żelazna reguła warszawskiej giełdy, że “nie ma hossy bez banków”.

  • Fed wykreował 142 miliardy dolarów, by zapewnić finansowanie klientom upadłych Silicon Valley Bank oraz Signature Bank
  • Szybkie działanie Fed to jasny sygnał, że sektor finansowy odrobił lekcję z 2008 roku i za wszelką cenę nie chce dopuścić do eskalacji problemu
  • W Polsce głównym czynnikiem ryzyka wiszącym nad bankami jest korzystny dla klientów kierunek orzecznictwa TSUE w sprawie kredytów frankowych

Bankructwa SVB i Signature Banku nie mogły nie wpłynąć negatywnie na całą branżę bankową w USA. Obawy o stabilność sektora finansowego spowodowały paniczną, choć przeważnie krótkotrwałą, wyprzedaż akcji większości spółek bankowych.

Reklama

Jarosław Jamka z z WealthSeed zauważa, że amerykański wskaźnik iShares S&P500 Financial Sector ETF spadł w ostatnim tygodniu o 5,9 proc., a europejski iShares STOXX Europe 600 Banks UCITS ETF cofnął się o 11,5 proc. Tak jak można się było spodziewać, ceny regionalnych banków w Stanach Zjednoczonych spadły najbardziej, bo aż o 14,3 proc. (SPDR S&P Regional Banking ETF).

Szybka reakcja Fed

Z drugiej strony, główny indeks giełdy nowojorskiej S&P500 zamknął ostatni tydzień wzrostem o 1,4 proc. "Informacją, która dodała otuchy giełdowym bykom był fakt, że Fed oraz Departament Skarbu zdecydowały się na bezprecedensowy krok w postaci zagwarantowania depozytariuszom posiadającym środki finansowe w SVB ich pełny zwrot, a nie do ustawowej kwoty 250 tysięcy dolarów. Jest to jasny sygnał, że sektor finansowy odrobił lekcję z 2008 roku i za wszelką cenę nie dopuści do eskalacji problemu" - czytamy w opracowaniu Macieja Kietlińskiego, ekspert rynku akcji w XTB.

Rezerwa Federalna, by ratować wypłacalność amerykańskiego systemu bankowego zdecydował się na skokowy wzrost płynności dostarczonej rynkowi finansowemu. Banki komercyjne pożyczyły od banku centralnego 140,5 miliarda dolarów jako od pożyczkodawcy ostatniej instancji. Poza tym 142 miliardy dolarów wykreowano, by zapewnić finansowanie klientom upadłych Silicon Valley Bank oraz Signature Bank. Dodatkowo banki pożyczyły 11,9 miliarda dolarów pod zastaw obligacji.

Trzeba tu dodać, że najnowszy strumień pieniędzy skierowany przez Fed do systemu bankowego jest większy niż jesienią 2008 roku, gdy apogeum osiągał najpoważniejszy kryzys finansowy w USA od lat 30. XX wieku. Wtedy banki w formie pożyczek dostały 112 miliardów dolarów.

Jarosław Jamka z z WealthSeed twierdzi, że rozstrojenie systemu bankowego w Stanach Zjednoczonych to następstwo polityki monetarnej Fed. Jego zdaniem, agresywne podnoszenie stóp procentowych ma swoją cenę i konsekwencje.

Wielu ekonomistów uważa, że radykalne podwyżki stóp i wynikający z nich spadek cen obligacji skarbowych wpędziły w kłopoty sporą część banków w USA. Tak naprawdę skala problemów nie jest znana. Nie wiadomo, które jeszcze instytucje są zagrożone i kiedy dojdzie do następnych kryzysów.

Wall Street żyje nadzieją

Ten tydzień przyniesie kluczowe wydarzenie w postaci posiedzenia Fed i decyzji co do ewentualnej podwyżki stóp procentowych. Jeszcze niedawno spodziewano się ruchu w górę o 50 punktów bazowych. Jednak po upadku SVB rynek oczekuje od Jerome Powella i jego współpracowników zdecydowanie bardziej gołębiego stanowiska.

W tej chwili dominuje pogląd, że Fed po najbliższym posiedzeniu nie zmieni stóp procentowych. Co więcej, pojawiają się rachuby, że Rezerwa Federalna zacznie bardziej troszczyć się o stan systemu bankowego niż walczyć z inflacją i dlatego pod koniec tego roku stopy procentowe będą niższe niż teraz nawet o 100 punktów bazowych.

Szybkie działania Fed po upadku dwóch banków, a także prognozy, że w trybie nadzwyczajnym złagodzi on politykę pieniężną zapobiegły regresowi indeksów giełdowych w Nowym Jorku. Jeśli przyjąć, że ostatnim dniem przed wybuchem kryzysu bankowego był 8 marca, to od tamtej pory S&P500 cofnął się jedynie o 1,9 proc. W dodatku, od początku roku S&P500 jest na 2-procentowym plusie. Od lokalnej "górki" z 2 lutego tego roku indeks spadł o 6,3 proc., a od "górki" poprzedniej hossy z 3 stycznia 2022 roku stracił 18,3 proc.

Polskie banki trafione rykoszetem

Jarosław Jamka z WealthSeed podkreśla, że jeśli liczyć od 8 marca tego roku, to najbardziej poszkodowane (poza amerykańskimi bankami regionalnymi) są banki europejskie, których wskaźnik iShares STOXX Europe 600 Banks UCITS ETF spadł w tym czasie o prawie 16 proc. Niewiele mniejszy regres (13,3 proc.) zanotował warszawski indeks WIG-Banki, choć kryzys branży finansowej nie objął swym zasięgiem polskich instytucji.

Jeszcze raz potwierdziła się żelazna reguła warszawskiej giełdy, że “nie ma hossy bez banków". WIG20 jest teraz na najniższym poziomie od listopada zeszłego roku. W samym tylko poprzednim tygodniu spadł o 6,7 proc., a WIG-Banki stracił w tym czasie 9,4 proc.

WIG20 ostatni raz tak zły tydzień zanotował 15 lipca 2022 roku (minus 6,9 proc.), a wcześniej 25 lutego 2022 roku (minus 8,1 proc.). Jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnią lokalną "górkę" (10 stycznia 2023 roku), to od tego czasu WIG20 spadł już o 13,4 proc., a WIG-Banki stracił 20 proc.

W Polsce głównym czynnikiem ryzyka wiszącym nad bankami niczym miecz Damoklesa jest kierunek orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie kredytów frankowych. Wiadomo już, że TSUE staje po stronie klientów, a nie banków. W celu ograniczenia czynnika ryzyka w postaci ewentualnych problemów z wypłacalnością, Komisja Nadzoru Finansowego zaleciła kilku bankom niewypłacanie dywidendy do czasu wydania wyroku przez TSUE.

Nieznane są także szczegóły ewentualnego przedłużenia przez rząd programu wakacji kredytowych. Dużym problemem stają się zjawiska typowe dla kryzysy gospodarczego - dotychczasowi klienci mniej regularnie spłacają kredyty, a jednocześnie ludzi zgłaszających się do banków po nowe pożyczki jest coraz mniej.

W dobie wysokich stóp procentowych i niskiej zdolności kredytowej klientów szansą dla banków może stać się natomiast rządowy program "Bezpieczny kredyt 2 proc.". Kredyt z dopłatą państwa ma pomóc osobom do 45. roku życia w zakupie pierwszego mieszkania. Rząd deklaruje, że na nowe rozwiązanie przeznaczy w ciągu 10 lat około 16 miliardów złotych.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | GPW | obligacje | Fed | stopy procentowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »