Kryzys rynku publicznego
Blisko trzydzieści spółek może opuścić w tym roku GPW - wynika z analizy PARKIETU. Zdaniem specjalistów, nie będzie to wielka strata dla inwestorów, gdyż prawie wszyscy kandydaci do wycofania już od dawna nie interesują graczy giełdowych. Wyjście tych firm z giełdy oznaczałoby jednak spadek jej kapitalizacji o około 8,5 mld zł.
Najmocniej ucierpi branża spożywcza, bowiem, zdaniem analityków, aż siedem spółek z tego sektora może opuścić GPW. Agros, Ekodrob, Kruszwica, Żywiec, Animex, Drosed oraz Morliny mogą pójść drogą Wedla, który kilka lat temu jako pierwszy został wyprowadzony z GPW przez PepsiCo. Na razie pewne jest, że z parkietu znikną trzy ostatnie spółki.
Jeśli chodzi o firmy duże i płynne, najczęściej spekuluje się o wycofaniu z obrotu publicznego Frantschach Świecie. W ciągu ostatniego półrocza, główny udziałowiec spółki podsycał te oczekiwania, kupując w sumie kilka procent akcji. Warto dodać, że Framondi, kupując kontrolny pakiet od Skarbu Państwa, nie zobowiązał się do utrzymywania papierów Świecia na rynku publicznym. Natomiast taką deklarację złożyli Komisji Papierów Wartościowych i Giełd inwestorzy strategiczni dwóch dużych banków - Banku Śląskiego (ING) oraz Banku Handlowego (Citibank). Dlatego, mimo że firmy te mają niską płynność, nie są wskazywane jako te, które opuszczą rynek publiczny.
Jak wyjść?
Aby wycofać spółkę z publicznego obrotu, należy kontrolować ponad 80% głosów na WZA, bowiem taka liczba jest wymagana do podjęcia stosownej uchwały. Potem jeszcze należy uzyskać zezwolenie od KPWiG, o co, zdaniem fachowców, jest ciężko. Wycofanie firmy z obrotu publicznego zawsze poprzedzone jest wezwaniem do sprzedaży akcji. - Uzyskanie zezwolenie na wychodzenie spółek z publicznego obrotu powinno być znacznie łatwiejsze. Obecna sytuacja na GPW to egzystencja de facto kilkudziesięciu praktycznie niepublicznych, z uwagi na niską płynność firm. Wydaje się, że KPWiG powinna złagodzić swoje warunki, wiele firm uważa bowiem, że jeżeli wejdą na GPW, to już praktycznie na zawsze - tłumaczy Grzegorz Stulgis, doradca inwestycyjny Credit Suisse Asset Management.
W tym kontekście interesująca wydaje się ostatnia inicjatywa wiceministra finansów Jacka Bartkiewicza i wiceministra skarbu Ireneusza Sitarskiego, którzy nadzorują prace nad strategią rozwoju rynku kapitałowego w Polsce. - Być może zamiast kontynuacji polityki przewodniczącego KPWiG Jacka Sochy i dyrektora Wojciecha Kwaśniaka z KNB w zakresie zatrzymywania na siłę dużych firm na naszej giełdzie, należy zachęcać do notowania na rynku polskim spółek--matek, zamiast niepłynnych spółek-córek - uważa wiceminister Bartkiewicz.
Zdaniem KPWiG, spółki, które są niepłynne, mogą zrezygnować z notowań na GPW. - Emitenci, w stosunku do których pojawiają się spekulacje o opuszczeniu GPW, nie mają istotnego udziału w obrotach giełdy. Jeżeli będą chcieli zrezygnować z rynku publicznego, to jest to ich wybór i KPWiG nie będzie im tego utrudniać. Z kolei deklaracje o pozostawieniu firmy na GPW składane przez inwestorów strategicznych są dobrowolne - powiedział PARKIETOWI Mirosław Kachniewski, rzecznik prasowy KPWiG.