Martin Winterkorn, prezes Volkswagena, podał się do dymisji

Martin Winterkorn ustąpił ze stanowiska szefa zarządu Volkswagena - poinformował w środę koncern. Winterkorn był tego dnia przesłuchiwany przez pięcioosobowy komitet wykonawczy koncernu, a według mediów jeszcze tego samego dnia zbiera się rada nadzorcza.

- Jestem wstrząśnięty tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach - podkreślił Winterkorn, dodając, że jest zdumiony, iż w koncernie Volkswagena możliwe były uchybienia na taką skalę.

- Jako szef zarządu biorę na siebie odpowiedzialność za ujawnione nieprawidłowości w silnikach Diesla - napisał Winterkorn w oświadczeniu. Poinformował, że zwrócił się do rady nadzorczej o zawarcie z nim porozumienia w sprawie jego odejścia z funkcji szefa zarządu koncernu.

Podkreślił, że robi to w interesie przedsiębiorstwa i że on sam nie ma sobie nic do zarzucenia. "Volkswagen potrzebuje nowego początku - także w sprawach personalnych. Swoim odejściem toruję ku temu drogę" - napisał. Zaakcentował też, że skandal musi być w pełni wyjaśniony, i wyraził przekonanie, iż koncern i jego załoga przezwyciężą "ten ciężki kryzys".

Reklama

Przewodniczący rady nadzorczej Volkswagena Berthold Huber powiedział, że gremium to "do piątku nie podejmie decyzji w sprawie następcy Winterkorna".

Niemiecki dziennik "Tagesspiegel" napisał we wtorek, powołując się na źródła w radzie nadzorczej Volkswagena, że w reakcji na skandal koncern rozstanie się z Winterkornem i że zastąpi go Matthias Mueller, szef Porsche, wchodzącego w skład koncernu. Rzecznik Volkswagena zdementował wtedy doniesienie tej gazety jako "śmieszne".

Jeszcze we wtorek Winterkorn przepraszał za manipulacje i zapowiadał pełne wyjaśnienie sprawy. Zanim wybuchł skandal zapowiadano, że w najbliższy piątek jego kontrakt menedżerski zostanie przedłużony do końca 2018 roku.

Volkswagen przyznał we wtorek, że problem z manipulowanie pomiarem emisji spalin dotyczy 11 milionów jego pojazdów z napędem dieslowskim.

Skandal wybuchł, gdy w USA tamtejsza federalna Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ustaliła, że oprogramowanie zainstalowane w ponad 480 tys. pojazdów Volkswagena z napędem dieslowskim uaktywnia system ograniczania emisji spalin (przestawianie silnika na szczególnie oszczędny tryb pracy) tylko na czas oficjalnych pomiarów testowych. Oznacza to, że w normalnych warunkach pojazdy Volkswagena z silnikami dieslowskimi mają lepsze osiągi, ale zanieczyszczają powietrze o wiele bardziej, niż to dopuszczają przepisy w USA.

W Stanach Zjednoczonych koncernowi teoretycznie grozi kara wysokości 18 miliardów dolarów; prawdopodobne są też roszczenia cywilnoprawne klientów i akcjonariuszy. Amerykanie zwrócili dotąd uwagę na modele Jetta, Golf, Beetle i Audi A3 z lat 2009-2015 oraz model Passat z lat 2014-2015. Volkswagen wstrzymał w USA sprzedaż tych modeli.

W USA śledztwo w sprawie praktyk Volkswagwena prowadzi resort sprawiedliwości.

W Niemczech minister transportu Alexander Dobrindt powołał komisję śledczą. Prokuratura w Brunszwiku podała w środę, że sprawdza, czy wszcząć śledztwo w sprawie manipulacji, jakich dopuszczał się Volkswagen.

Komisja Europejska poinformowała, że analizuje dostępne informacje dotyczące manipulowania pomiarem emisji. Zapowiedziała też, że od przyszłego roku możliwe będzie testowanie samochodów nie w laboratoriach, lecz w warunkach drogowych.

VW jest największym producentem samochodów na świecie. Koncern zatrudnia 600 tys. osób, a jego roczny przychód wyniósł 200 mld euro. W skład firmy wchodzi 12 marek produkujących samochody osobowe i ciężarowe.

Ekspert: Afera VW dotyczy też Polski; w naszym kraju 100 tys. aut z tym silnikiem

W Polsce jeździ około 100 tys. aut z silnikiem VW typu EA 189. To w tym silniku stwierdzono w USA oprogramowanie, które pozwalało fałszować testy emisji spalin. Z pewnością afera będzie dotyczyła także Polski - powiedział ekspert Samar Dariusz Balcerzyk. - Z naszych danych wynika, że w Polsce jeździ 100 tys. aut z silnikiem VW typu EA 189. Około 47 proc. z logo Volkswagena, 27 proc. Skody, a 23 proc. Audi. Pozostałe samochody należą do Seata - powiedział PAP ekspert ds. motoryzacji instytutu badań rynku motoryzacyjnego Samar. Jak dodał, większość z nich to nowe samochody kupione w salonach w Polsce. - W aferze jest mowa o 11 mln aut na całym świecie, z czego 500 tys. dotyczy USA. Zatem w przypadku pozostałych 10,5 mln należy mówić o samochodach rozsianych po całym świecie. Z całą pewnością afera dotyczy także Polski - podkreślił. Z opublikowanej w środę analizy Samar wynika, że chodzi o bardzo popularny w Polscy 2-litrowy silnik Diesla. Najprawdopodobniej oprogramowanie to zostało zastosowane we wszystkich takich silnikach spełniających normę EURO5, czyli wyprodukowanych w latach 2009-2014. Eksperci Samar informują też, że należy podejrzewać, iż przeprowadzona zostanie akcja naprawcza dla wszystkich pojazdów z silnikiem EA 189. Rzecznik Prasowy Volkswagen Poznań Dagmara Prystacka powiedziała w środę PAP, że firma nie komentuje tej sprawy. Władze USA ujawniły w piątek, że Volkswagen jest podejrzewany przez amerykańską federalną Agencję Ochrony Środowiska (EPA) o manipulowanie pomiarem spalin z silników dieslowskich, co może oznaczać dla producenta ogromne kary. We wtorek koncern przyznał, powołując się na wewnętrzne kontrole, że zakwestionowane przez EPA oprogramowanie było instalowane w jego samochodach także poza USA. W związku z ujawnioną aferą na razie nikt nie stracił pracy w niemieckim koncernie motoryzacyjnym, ale niepewny jest los prezesa VW Martina Winterkorna - pisze agencja AP. W środę Winterkorn był przesłuchiwany przez pięcioosobowy komitet wykonawczy koncernu, a według mediów jeszcze tego samego dnia zbiera się rada nadzorcza. Wcześniej wyrażano przypuszczenia, że podczas zaplanowanego na piątek spotkania rady nadzorczej kontrakt Winterkorna na stanowisku zostanie przedłużony do 2018 roku. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zażądała we wtorek szybkiego i pełnego wyjaśnienia sprawy manipulowania przez Volkswagena pomiarem emisji spalin w jego samochodach.

- - - - -

Interia pisała wczoraj: Wielka manipulacja Volkswagena, popłoch na DAX-ie

Kanclerz Niemiec Angela Merkel zażądała we wtorek szybkiego i pełnego wyjaśnienia sprawy manipulowania przez Volkswagena pomiarem emisji spalin w jego samochodach.

Kanclerz podkreśliła, że "w obliczu trudnej sytuacji" konieczna jest "pełna przejrzystość". - Mam nadzieję, że możliwie najszybciej ujawnione zostaną fakty - powiedziała. Podkreśliła, że minister transportu Alexander Dobrindt jest w ścisłym kontakcie z koncernem. Merkel nie ustosunkowała się do ewentualnych konsekwencji skandalu dla niemieckiego przemysłu.

Volkswagen przyznał we wtorek, że problem dotyczy 11 milionów jego pojazdów z napędem dieslowskim. Akcje koncernu, które w poniedziałek straciły prawie jedną piątą wartości, we wtorek przed południem spadły o kolejne 23 proc., do najniższego poziomu od października 2011 roku.

Amerykanie zwrócili dotąd uwagę na modele Jetta, Golf, Beetle i Audi A3 z lat 2009-2015 oraz model Passat z lat 2014-2015.

Teoretycznie Volkswagenowi mogłyby grozić kary w wysokości do 37,5 tys. dolarów za każdy zakwestionowany samochód, czyli w sumie ponad 18 mld USD.

Skandal wybuchł, gdy w USA tamtejsza federalna Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ustaliła, że oprogramowanie zainstalowane w ponad 480 tys. pojazdów Volkswagena z napędem dieslowskim uaktywnia system ograniczania emisji spalin (przestawianie silnika na szczególnie oszczędny tryb pracy) tylko na czas oficjalnych pomiarów testowych.

Źródło: TVN24 Biznes i Świat/x-news

Oznacza to, że w normalnych warunkach pojazdy Volkswagena z silnikami dieslowskimi mają lepsze osiągi, ale zanieczyszczają powietrze o wiele bardziej, niż to dopuszczają przepisy w USA.

We wtorek koncern przyznał, powołując się na wewnętrzne kontrole, że zakwestionowane przez EPA oprogramowanie było instalowane w jego samochodach także poza USA. Wydano w tej sprawie oświadczenie z informacją, że w pojazdach z silnikiem typu EA 189 stwierdzono "rzucającą się w oczy różnicę między wartościami (emisji spalin) na stanowiskach kontrolnych a wartościami podczas rzeczywistej eksploatacji".

Agencja dpa informuje, powołując się na źródła w koncernie, że na środę zaplanowano kryzysowe posiedzenie rady nadzorczej Volkswagena.

Źródło: RUPTLY/x-news

Niemiecki minister transportu Alexander Dobrindt powołał komisję śledczą do wyjaśnienia skandalu związanego z manipulowaniem przez Volkswagena pomiarem emisji spalin w samochodach produkowanych przez koncern w Wolfsburgu.

Na czele komisji stanie sekretarz stanu w ministerstwie transportu Michael Odenwald - powiedział Dobrindt. Członkowie komisji udadzą się jeszcze w tym tygodniu do siedziby koncernu.

Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński zapowiedział, że będzie domagać się od Volkswagena wyjaśnień ws. skandalu związanego z emisją spalin. Chce wiedzieć, czy w Europie i Polsce koncern samochodowy, podobnie jak w USA, manipulował pomiarem emisji.

Po pierwsze, zlecę naszej ambasadzie w Stanach Zjednoczonych i Wydziałowi Promocji Handlu i Inwestycji ściągniecie dokładnych informacji o tej sprawie. Po drugie, zwrócę się z prośbą o wyjaśnienia do Volkswagena, (...) czy w Europie i w Polsce wystąpiło takie zjawisko. (...) Chcemy wiedzieć, o czym konkretnie mówimy. Dopiero wtedy będę mógł odnieść się do tej sprawy - powiedział we wtorek Piechociński.

_ _ _ _ _

Szef tego koncernu Martin Winterkorn poinformował w niedzielę o zarządzeniu zewnętrznego śledztwa w związku z oskarżeniami amerykańskiej federalnej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) dotyczącymi manipulowania przez ten koncern pomiarem spalin w jego samochodach. O niemal 4 proc. tanieją także akcje Peugeota.

Notowania indeksu DAX - online!

Koncern poinformował, że w związku z problemami z silnikami diesla zawiąże rezerwę w wysokości 6,5 mld euro, co wpłynie na zysk w III kw. roku.

Szef niemieckiego koncernu motoryzacyjnego Volkswagen, Martin Winterkorn, oświadczył we wtorek, że pomimo skandalu z manipulowaniem pomiarem emisji spalin nie ustąpi ze stanowiska. 68-letni menedżer zaapelował w internetowym posłaniu wideo o zaufanie do firmy.

Winterkorn powiedział, że "byłoby błędem kwestionowanie ciężkiej i uczciwej pracy 600 tys. zatrudnionych tylko dlatego, że mała grupa osób dopuściła się ciężkich wykroczeń".

- Nasza załoga nie zasłużyła na to. Dlatego prosimy, proszę o państwa zaufanie na naszej dalszej drodze - powiedział szef Volkswagena. - Wyjaśnimy to - podkreślił. (PAP)

- - - - - -

Francja domaga się wszczęcia ogólnoeuropejskiego dochodzenia w sprawie skandalu związanego z samochodami Volkswagena. Niemiecki producent przyznał wczoraj, że manipulował danymi na temat emisji spalin aut z silnikiem diesla przeznaczonych na amerykański rynek.

Francuski minister finansów Michel Sapin stwierdził, że należy się przekonać, czy afera obejmuje tylko samochody sprzedawane do Stanów Zjednoczonych czy także modele dostępne w Europie. Na razie sprawa ogranicza się do Kalifornii. Szef resortu podkreślił, że koniecznie należy zweryfikować podawane przez firmę niemiecką dane i sprawdzić, czy są one zgodne z normami europejskimi. Ale to dopiero pierwszy krok, gdyż Michel Sapin jest zdania, że kontroli powinni być poddani wszyscy producenci samochodów bez wyjątku, a zatem także francuskich marek.

Stephane Meunier, redaktor naczelny największego pisma we Francji poświęconego motoryzacji uważa, że należy zmienić zasady kontrolowania samochodów, zaostrzyć kryteria i je znormalizować, europejskie z amerykańskimi, tak, aby wprowadzić identyczne na całym świecie.

Jeśli niemieckiemu producentowi zostanie udowodniona wina, to Volkswagen będzie musiał zapłacić 18 miliardów dolarów kary. To więcej niż zysk firmy w ubiegłym, rekordowym pod względem sprzedaży roku.

Skandal z fałszowaniem danych o emisji spalin w samochodach marki Volkswagena rozszerza się z Ameryki na Europę. Brytyjskie media alarmują, że miliony tamtejszych kierowców mogą jeździć nielegalnymi samochodami.

Wszystkie nowe samochody w całej Unii Europejskiej od 1 września obowiązuje nowy standard emisji Euro 6. Ale niedawny raport związku Transport i Środowisko wskazuje, że tylko co 10 pojazd dieslowski spełnia stare normy zanieczyszczeń w spalinach,

obowiązujące jeszcze od 2009 roku. Rzecznik związku powiedział dziennikowi "The Daily Telegraph", że przykład oszustw Volkswagena w Ameryce to zapewne czubek góry lodowej i tego samego można się spodziewać w Europie, również po innych markach diesli.

Brytyjskie Towarzystwo Producentów i Sprzedawców Samochodów twierdzi, że nie ma żadnych dowodów na to, by koncerny motoryzacyjne oszukiwały europejskich regulatorów. Ale telewizja SKY alarmuje, że nawet gdyby skandal ograniczył się tylko do Volkswagena, miliony brytyjskich kierowców czekałoby odesłanie pojazdów do przeróbek i wyższe podatki drogowe, których skala zależy od emisji. "Times" cytuje dane niemieckiego producenta, że co szóste sprzedawane w Wielkiej Brytanii auto to Volkswagen lub Audi.

IAR

PAP/IAR
Dowiedz się więcej na temat: spaliny | Volkswagen | martin | motoryzacja | Diesel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »