Mnożą się dylematy
Zasłonięciem luki hossy na indeksie WIG, a jednocześnie mocnym wzrostem w USA zakończył się poprzedni giełdowy tydzień. Na innych rynkach zwracał uwagę głównie spektakularny wzrost dolara, pociągający za sobą w dół ceny surowców.
Coraz wyraźniej widac, że na tych dwóch ostatnich rynkach zmieniły się średnioterminowe trendy. Indeks CRB spadł w piątek do najniższego poziomu od 4 miesięcy, euro potaniało o ponad 3 centy, co zdarza się bardzo rzadko, ostatnio 8 lat temu. Wspólna waluta znalazła się najniżej od 6 miesięcy. Pojawia się pytanie o przyczyny takiego stanu rzeczy i ewentualne konsekwencje dla rynków akcji.
W obu przypadkach można na te kwestie spoglądać z dwóch różnych punktów widzenia. Niższe ceny surowców to mniejsza presja inflacyjna w przyszłości, ale jednocześnie potwierdzenie obaw przed słabnięciem koniunktury gospodarczej na świecie. Inwestorzy na rynkach akcji mają problem, którą z tych interpretacji wybrać. Widać, że cieszą się z tańszych surowców, ale mają przy tym świadomość, że perspektywa wyższych stóp procentowych to nie jedyne zmartwienie.
Dlatego tak ciężko odrabia się straty. Na wykresie S&P 500 tworzy się zwyżkujący klin, który nie ma optymistycznej wymowy. Takie obawy potwierdzają niewielkie obroty podczas silnej zwyżki z piątku. Widać coraz mniejsze zainteresowanie kupnem walorów po coraz wyższych cenach.
Drożejący dolar ma podobny wydźwięk, co spadające notowania surowców. Inwestorzy widzą, że spowolnienie na świecie przybiera coraz rozleglejszą formę i dlatego powracają do dolara, który znów zaczyna odgrywać rolę bezpiecznej przystani. Tym bardziej, że maleją nadzieje inwestorów na podwyżki stóp procentowych w strefie euro, czy innych największych gospodarkach świata. Potwierdzeniem tego były choćby piątkowe dane z kanadyjskiego rynku pracy, które wykazały największy od 17 lat ubytek liczby miejsc pracy w tamtejszej gospodarce.
Z naszego punktu widzenia mamy do rozstrzygnięcia dwie ważne sprawy - czy zniżka euro, wywierająca presję na spadek złotego to szansa, czy wyzwanie dla naszej giełdy, a jednocześnie, jaki wpływ na kondycję naszego parkietu ma słaba postawa ogółu rynków wschodzących, które w piątek spadły do najniższego poziomu od roku. Przecena złotego może pomóc naszym spółkom, poprawia na dłuższą metę atrakcyjność naszych aktywów w oczach zagranicznych inwestorów, ale jednocześnie na krótką metę może od nich odstraszać, bo niższy kurs złotego to wymierne straty. Kurs naszej waluty ma też znaczenie z punktu widzenia polityki pieniężnej. Dotąd silna złotówka oddziaływała antyinflacyjnie, teraz może się to zmienić. Ostrożne nastawienie do emerging markets będzie musiało się przełożyć na postrzeganie także naszego parkietu. W dłuższym czasie nie da się tego uniknąć. Trudno oczekiwać, byśmy stali się oazą spokoju.
Z cotygodniowego raportu o przepływach kapitału Emerging Portfolio wynika korzystniejsze nastawienie do amerykańskiego rynku oraz negatywne do rynków wschodzących, szczególnie latynoamerykańskich. Trwają też wypłaty z podmiotów lokujących na dojrzałych rynkach europejskich. Te dane potwierdzają nasze przekonanie o narastających obawach inwestorów przed pogłębieniem się spowolnienia na świecie.
Skala dzisiejszej zwyżki na naszym parkiecie pozwoli nam ocenić, czy piątkowe zasłonięcie luki hossy z końca lipca rzeczywiście zapowiada koniec odbicia. Jeśli wzrost będzie słaby zagrożenie takim scenariuszem będzie rosnąć.
Katarzyna Siwek