Nadzieja, że będzie dobrze, nigdy nie jest strategią

Nowe instrumenty finansowe pozwalają rządom zabezpieczyć się przed ryzykiem suszy, trzęsienia ziemi czy huraganu. Problem w tym, że o pieniądzach na wypadek klęski stulecia, niewielu myśli przed jej wystąpieniem.

Klęski żywiołowe w ostatnich latach uderzają z coraz większą siłą i wyższą częstotliwością. Każda powódź, susza, huragan czy trzęsienie ziemi to dramat tysięcy ludzi, którzy często w ciągu kilku godzin tracą dorobek całego życia. Zdecydowana większość poszkodowanych nie ubezpiecza się na wypadek zdarzeń, które występują raz na kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, dlatego ciężar przywrócenia poziomu życia i infrastruktury spoczywa na barkach rządzących. Niektóre państwa, dzięki odpowiedniej kombinacji długofalowej strategii antykryzysowej i specjalnych instrumentów finansowych, są w stanie znacznie szybciej niż inne reagować w nagłych wypadkach. Inne rządy żyją wyłącznie sprawami bieżącymi, co w przypadku czarnego scenariusza skutkuje ich bezradnością i uzależnieniem od zagranicznej pomocy.

Straty coraz większe

Z danych największej na świecie firmy ubezpieczeniowej Swiss Re wynika, że w latach 80. ubiegłego wieku przeciętny koszt klęsk żywiołowych wynosił ok. 25 mld USD rocznie, w latach 90. było to 95 mld USD rocznie. W ostatniej dekadzie szkody materialne szacowano na 130 mld USD rocznie. Niepokojący jest fakt, że rosną one czterokrotnie szybciej niż globalna gospodarka, chociaż nie są one rozłożone proporcjonalnie między poszkodowanych. W krajach rozwiniętych gospodarczo większy odsetek firm i gospodarstw ubezpiecza swój majątek na czarną godzinę, przez co zmniejszają rolę państwa w sytuacji kryzysowej, natomiast w ubogich krajach zdecydowana większość zaciska kciuki licząc, że jakoś to będzie. Pod względem materialnego spustoszenia największą klęską żywiołową ostatnich lat był Huragan Katrina, który spowodował w 2005 r. straty wyceniane na 140 mld USD. Stanowiło to wówczas nieco ponad 1 proc. PKB Stanów Zjednoczonych, które były w stanie wygospodarować środki na pokrycie szkód, tym bardziej, że państwo w dużej mierze odciążył rozwinięty sektor ubezpieczeniowy, ponieważ aż 65 mld USD stanowiły szkody objęte ubezpieczeniami. Z drugiej strony, klęski żywiołowe, które pod względem wartości wyrządzonego spustoszenia mogą wydawać się "łagodne", w rzeczywistości w znacznie większym stopniu pogrążają ofiary, ponieważ uderzają w małe państwa. Przykładowo, rok przed Katriną przez Karaiby przeszedł Huragan Ivan, który spowodował szkody wycenione na 889 mln USD. Chociaż stanowiło to tylko ułamek szkód wyrządzonych przez Katrinę, dla Grenady było to ponad 200 proc. PKB.

Zadłużony może mniej

Reklama

Poniższa tabela zawiera podstawowe źródła finansowania przed i po kryzysie. Przed wystąpieniem niepożądanego zjawiska trudno przewidzieć, jaka kombinacja instrumentów finansowych najbardziej optymalnie, tzn. szybko i tanio, pozwoli pokryć koszty odbudowy mieszkań czy infrastruktury. Warto zwrócić uwagę, jak bardzo ważna jest kondycja finansowa państwa przed sytuacją kryzysową - kraje posiadające zrównoważony budżet mają znacznie większe szanse na uzyskanie zewnętrznego finansowania na rynkowych warunkach, niż te o wysokim zadłużeniu.

Przykładowo, gdy w 2010 r. Chile doświadczyło trzęsienia ziemi o sile 8,8 w skali Richtera, kraj posiadał zadłużenie na poziomie 3,2 proc. PKB. Dzięki temu udało się domknąć lukę finansową między całkowitymi szkodami, a szkodami podlegającymi ubezpieczeniu (ok. 22 mld USD) bez dodatkowego pogarszania wiarygodności kredytowej. W przeciwnej sytuacji znalazła się w 2004 r. Grenada, wyspiarski kraj położony na Antylach Małych na Morzu Karaibskim. Rok przed uderzeniem huraganu Ivan, zadłużenie kraju stanowiło 91 proc. PKB, ale brak dostępu do zagranicznych rynków (z powodu małej wiarygodności kredytowej) sprawił, że w 2005 r. kraj ogłosił niewypłacalność.

Rządy małych państewek często nie posiadają długoterminowych systemów zarządzania i przeciwdziałania kryzysowego, a ich jedyną strategią jest nadzieja. Podobnie, jak z oszczędnościami na emeryturę, w ostatniej chwili nie da się błyskawicznie nadrobić wieloletnich zaniedbań. Wówczas pozostaje tylko nadzieja, że inni przyjdą z pomocą, ale doświadczenie pokazuje, że potrzeby poszkodowanych w klęskach żywiołowych są znacznie większe niż serca wolontariuszy i możliwości finansowe międzynarodowych organizacji. Międzyamerykański Bank Rozwoju, bazując na danych z ostatnich 40 lat, oszacował, że kraje Ameryki Łacińskiej dotknięte kataklizmem, mogły pokryć przeciętnie tylko 8 proc. szkód korzystając ze środków pochodzących z takich źródeł.

Malawi - odporne na susze

Rozmiar kraju nie jest jednak czynnikiem determinującym podejście rządzących do przyszłych, niepewnych zdarzeń. Znakomitym przykładem jest Malawi, afrykański kraj, którego 85 proc. mieszkańców utrzymuje się z rolnictwa, głównie z uprawy kukurydzy. Niedostępność systemów nawadniania sprawia, że praktycznie wszystkie plantacje kukurydzy uzależnione są od opadów występujących w ciągu sezonu trwającego od grudnia do kwietnia. W tym czasie deszcz w środkowej Afryce pada z dużą nieregularnością, a nierzadko region doświadcza suszy. Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad susze czterokrotnie odbierały rolnikom z Malawi efekty wielomiesięcznej pracy i pogrążały ok. 13 mln mieszkańców w coraz większym ubóstwie. Rolnicy zniechęceni powracającą klęską żywiołową coraz bardziej obawiali się inwestowania w nowe maszyny, ziarna czy nawozy.

Rząd Malawi przy współpracy z Bankiem Światowym sięgnął po innowacyjne rozwiązanie pozwalające ożywić rolnictwo i po części uniezależnić materialną sytuację uprawiających kukurydzę od obfitości opadów, na które przecież nie mają wpływu. W ramach transakcji opartej o pogodowe instrumenty pochodne firma ubezpieczeniowa zobowiązała się do wypłacenia do 5 mln USD, jeśli z powodu suszy w Malawi zbiory kukurydzy będą mniejsze od historycznej średniej o więcej niż 10 proc. Jest to znakomity przykład na owocną współpracę państwa z sektorem ubezpieczeniowym. Co więcej, zastosowane rozwiązanie było innowacją na światową skalę, ponieważ pierwszy raz, jako parametr produktu finansowego zastosowano indeks wykorzystujący zależność między opadami deszczu a plonami. Malawijski Indeks Kukurydzy (Malawi Maize Index) stosuje model liczący na podstawie korelacji między tymi zmiennymi, wartość potencjalnych strat w wypadku, gdy opady atmosferyczne będą poniżej założonego poziomu.

Nadzieja nie jest strategią

Tylko w ciągu pierwszego miesiąca 2011 r. dowiadywaliśmy się o największych od 1974 r. powodziach w australijskich stanach Queensland i Victoria, najsilniejszym w historii uderzeniu huraganu w Australii, najpoważniejszej od 65 lat suszy w Chinach oraz śnieżycach na wschodnim wybrzeżu USA. Kondycja państw i poziom życia mieszkańców dotkniętych klęskami żywiołowymi, o których będziemy z pewnością słyszeć z rosnącą częstotliwością, zależą nie tylko od siły uderzenia, ale także od dostępnych źródeł finansowania przed i po katastrofie.

Przeciętnie od 20 do 40 proc. majątku utraconego w wyniku takich zdarzeń było ubezpieczone, dlatego rządy państw narażonych na trzęsienia ziemi, huragany, susze, oberwania chmur czy śnieżyce powinny korzystać z nowych, szytych na miarę instrumentów finansowych zanim znajdą się w potrzebie, aby po fakcie być w stanie zapewnić poszkodowanym środki na powrót do normalności. Niektóre kraje już dziś gromadzą fundusze rezerwowe z myślą o kataklizmach występujących przeciętnie raz na pół wieku, ponieważ nauczone doświadczeniem innych wiedzą, że klęska stulecia równie dobrze, jak za 100 lat, może uderzyć w przyszłym miesiącu.

Łukasz Wróbel

Noble Securities S.A.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »