Opcje walutowe - opcje problemowe. Roszczenia wobec banków
Fortuna kołem się toczy, a nagły koniec dobrej passy na rynku finansowym niestety boleśnie odczuli przedsiębiorcy, którzy zawarli z bankami umowy opcji walutowych. Produkt, który długo przynosił im wymierne korzyści, nagle doprowadził wręcz do upadłości niektórych firm. Poszkodowani do dziś zabiegają o rekompensatę poniesionych strat. Czy prawo stoi po ich stronie?
Zmieniające się kursy walut - zwłaszcza euro, franka szwajcarskiego i dolara amerykańskiego, w parze z niskim kursem złotego - przełożyły się na atrakcyjność opcji walutowych dla przedsiębiorców.
Za pomocą tego mechanizmu chcieli oni zabezpieczyć się przed niekorzystnymi trendami rynkowymi. Umowa z bankiem gwarantowała im, że wystawca będzie miał prawo zażądać zakupu danej waluty po określonej cenie i we wskazanym czasie, a obowiązkiem drugiej strony będzie spełnić to świadczenie. Taki układ zapewniał przedsiębiorcy korzystny kurs waluty. A transakcja zawarta na kwotę wyższą od przewidzianego dochodu dawała wręcz zysk.
Jednak zmiany na rynkach walutowych i spadek wartości złotego w obliczu kryzysu finansowego z 2008 roku przerwały tę korzystną koniunkturę dla działalności spekulacyjnej przedsiębiorców (na którą zresztą banki dawały ciche przyzwolenie). Ochrona przed ryzykiem walutowym paradoksalnie przemieniła się we "wpadnięcie w jego sidła".
Ryzyko, które od zawsze towarzyszyło temu produktowi, zostało bowiem w całości przerzucone na przedsiębiorcę. Jak podkreślają eksperci z wrocławskiej Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów CWW S. Cetera, M. Węgrzyn-Wysocka i Wspólnicy, bank stosował wobec swoich zobowiązań tzw. konstrukcje wyłączające te zobowiązania powyżej określonego pułapu. Przedsiębiorcy nieobeznanemu w specyfice transakcji walutowych trudno było te ograniczniki dostrzec i negocjować.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Niesymetryczność rozkładu praw i obowiązków obu stron transakcji opcji walutowych to tylko początek zarzutów, jakie padają pod adresem banków. Podobne nadużycia widoczne są w samej konstrukcji umów opcyjnych. Po pierwsze stanowiły one "kalkę" - wręcz dosłowne tłumaczenie - umów właściwych dla systemów bankowych innych państw.
W wielu przypadkach odnotowano brak tzw. opisu transakcji, a więc bazowego dokumentu przedstawiającego zasadnicze jej elementy. Z tego powodu profesjonalny bank sam niejednokrotnie oferował wadliwe produkty. Na dodatek wielomilionowe transakcje opcyjne przeprowadzano często w zbyt uproszczony i nieprzewidziany w treści umowy sposób - przez telefon - bez możliwości weryfikacji ustaleń.
Dealerzy, skoncentrowani na skutecznej sprzedaży opcji, zapominali również o uzgodnieniu wszystkich elementów transakcji. Niedopuszczalne było też konstruowanie produktu pod danego klienta, niedbając o celowość i zgodność tych struktur z opisami transakcji zawartymi w umowie. - Inna wadliwość tyczy się braku należytej informacji dla przedsiębiorcy nieprofesjonalisty o ryzyku związanym z produktem i oferowania opcji walutowych odnoszących się do tzw. walut egzotycznych, w których strony nie rozliczały się z kontrahentami - dodaje kancelaria CWW.
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Dla niektórych polskich przedsiębiorstw - jak Chemiczne Police, który odnotował stratę 124 mln zł, czy Cersanit ze stratą 53 mln zł - opcje walutowe okazały się toksyczne. Nie dziwi więc fakt, że część przedsiębiorców toczy batalie sądowe z bankami. Należy jednak zaznaczyć, że przedmiotem ich zabiegów nie może być odszkodowanie.
- Wszelkie roszczenia w tym zakresie zmierzają do zwrotu nienależnie pobranego świadczenia wskutek ustalenia, że transakcja opcji walutowej była nieważna - wyjaśniają radcy prawni. Szacując wartość roszczenia, należy ustalić kwotę, jaką w wyniku rozliczenia opcji bank otrzymał, tj. obliczyć różnicę między kwotą otrzymaną przez klienta od banku oraz przez bank od klienta. Natomiast pracą u podstaw dążeń powoda powinna być wnikliwa analiza dokumentacji, najlepiej przeprowadzona przez specjalizujące się w tym zakresie kancelarie.
Na korzyść klienta działają też rejestry rozmów telefonicznych z pracownikami banków. Jednak banki niechętnie je udostępniają, świadome wartości dowodowej tych nagrań. Najczęściej dopiero na etapie sporu sądowego możliwe jest ich wyegzekwowanie. Pozwy zaś można kierować w zasadzie do dwóch sądów - powszechnych i polubownego.
Właśnie właściwość sądu polubownego bardzo często zastrzegały sobie banki w umowach ramowych, wyłączając tym samym możliwość prowadzenia tego typu spraw przez sąd powszechny. Dodatkowo trudności rodzi fakt, że wnosząc pozew przeciwko bankowi, trzeba zmierzyć się z przeciwnikiem o znacznie wyższej pozycji ekonomicznej. Jednak wygrana klienta nie jest rzeczą niemożliwą, o czym świadczą chociażby wyroki wydane już w podobnych sprawach.
Magdalena Stanisławska
Agencja Eagle Way