Orlen szuka nowych źródeł dostaw. Zamówił 30 tankowców z ropą
PKN Orlen zapewnia, że zmniejszył udział rosyjskiej ropy w przerobie w grupie do 30 proc., a w samej rafinerii w Płocku poniżej 50 proc. Spółka w związku z wybuchem wojny w Ukrainie przestała kupować ropę rosyjską na rynku spotowym, realizuje natomiast kontrakty długoterminowe. Przedstawiciele koncernu informują, że zamówili już 30 tankowców alternatywnych gatunków ropy.
- Problem dywersyfikacji nie narodził się 24 lutego. Zarząd traktował priorytetowo tę kwestię od czterech lat. (...) W 2013 roku w rafinerii w Płocku blisko 100 proc. przerabianej ropy pochodziło z Rosji. W kilka lat nam udało znacząco ograniczyć ten poziom do mniej niż 50 proc., a w całym systemie nawet do 30 proc. - poinformował Janusz Szewczak, członek zarządu PKN Orlen ds. finansowych, podczas konferencji prasowej.
Podkreślał, że w sytuacji wojny na Wschodzie i kryzysu na rynkach surowcowych, fuzja Orlenu z Lotosem i PGNiG staje się jeszcze bardziej uzasadniona. Przekonywał, że dużemu, silnemu partnerowi łatwiej jest zorganizować dostawy surowców i odciąć się od importu ze Wschodu, negocjując przy tym korzystniejsze warunki cenowe. Zapowiedział, że oba przejęcia mają zostać sfinalizowane do końca bieżącego roku.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Ocenił, że pozyskanie jako partnera do rafinerii w Gdańsku liczącego się gracza, Saudi Aramco (ma zostać mniejszościowym udziałowcem rafinerii), jest krokiem w dobrą stronę. - Zyskaliśmy przy okazji deklarację zakupu około 20 mln ton ropy z tamtego kierunku. Dziś widać, jak trafna była to decyzja - mówił Szewczak.
Członek zarządu Orlenu zapewniał, że od 24 lutego koncern zrezygnował z zakupów spotowych ropy Ural z kier wschodniego na potrzeby swoich rafinerii. - Zamówiliśmy trzydzieści tankowców alternatywnych gatunków ropy - powiedział. I dodał, że spółka jest przygotowana na całkowite odejście od importu surowca z Rosji.
- To wielkie wyzwanie technologiczne. Konieczne jest przystosowanie linii do innych gatunków ropy. Przećwiczyliśmy to już w 2019 roku podczas kryzysu chlorkowego, gdy ze Wschodu popłynęła zanieczyszczona ropa. Poradziliśmy sobie z tym trzy lata temu, to doświadczenie pomaga nam również dziś - poinformował.
Członek zarządu spółki ocenił jednocześnie, że w obecnej sytuacji procesy zakupowe powinny być skoordynowane na poziomie Unii Europejskiej.
Wcześniej, w marcu tego roku, prezes Orlenu Daniel Obajtek mówił, że koncern dostosuje się do sankcji, jeśli tylko zostaną one nałożone. Zapewniał też, że spółka będzie analizować kończące się umowy długoterminowe na dostawy surowców. Na przełomie 2022 i 2023 roku wygasa umowa na zakup ropy od Rosnietfu, z kolei w grudniu 2024 roku - od Tatnieftu. Prezes wyjaśniał wówczas, że negocjacje w przypadku kończących się umów są zazwyczaj podejmowane na kilka miesięcy przed ich wygaśnięciem.
Wojna w Ukrainie, ograniczenia w handlu z Rosją i nerwowość na rynkach pogłębiły kryzys surowcowy, z którym mieliśmy już do czynienia w 2021 r. Ten rok będzie jeszcze większym wyzwaniem. PKN Orlen zakłada, że średnia cena ropy w 2022 roku wyniesie ok. 120 dol. za baryłkę, przy założeniu uwolnienia rezerw strategicznych przez USA i słabszym popycie z Chin.
Spółka spodziewa się też dwukrotnego wzrostu cen gazu ze względu na rosyjską inwazję na Ukrainę, zmiany regulacyjne wymuszające wypełnienie magazynów w Europie do wskazanego poziomu oraz próbę wymuszenia przez Gazprom płatności za surowiec w rublach.
Orlen prognozuje wzrost cen energii elektrycznej do poziomu ok. 730 zł za MWh, czyli o około 85 proc. rok do roku, w wyniku utrzymujących się bardzo wysokich cen gazu i węgla spowodowanych głównie sytuacja geopolityczną oraz wysokich cen praw do emisji CO2.
Mimo trudnej sytuacji na rynkach spółka spodziewa się wzrostu PKB na wszystkich rynkach, na których jest obecna. W Polsce ma to być 4,4 proc., a w Czechach, na Litwie i w Niemczech po 2,7 proc. Zakłada też wzrost popytu na paliwa i produkty petrochemiczne.
Obecna sytuacja na rynkach surowcowych nie wyhamuje transformacji. Armen Artwich, członek zarządu ds. korporacyjnych, zaznaczał, że spółka będzie "z żelazną konsekwencją" realizować swoją strategię w obszarze rozwoju OZE i energetyki jądrowej. Zapowiada rozwój energetyki wiatrowej na morzu i lądzie oraz rozwój fotowoltaiki.
- Planujemy przystąpić także do przetargu na morskie farmy wiatrowe na litewskiej części Bałtyku. Potencjał tam wynosi ok. 700 MW. Przygotowujemy też inwestycje w lądowe farmy wiatrowe przy rafinerii w Możejkach. Ich łączna moc wyniesie ok. 57 MW - powiedział.
Poinformował, że wspólnie z PGNiG Orlen będzie inwestował w rozwój biometanowni. - To kierunek obiecujący. Biometan wytwarzany w biogazowniach rolniczych po oczyszczeniu może być wtłaczany do sieci i dystrybuowany razem z gazem ziemnym do odbiorców końcowych - mówił.
Orlen planuje też wraz z Synthosem budowę małych reaktorów jądrowych. - Liczymy, że pierwsza tego typu instalacja powstanie w Polsce koło 2030 roku - powiedział Artwich.
Spółka przy okazji omawiania wyników za pierwszy kwartał podała, że wytwarzana w grupie energia elektryczna w 20 proc. pochodziła z OZE (0,6GWe), a w 31 proc. z gazu (1,1 GWe). W miksie znajduje się jeszcze m.in. olej opałowy (0,7 GWe) i węgiel (0,9 GWe).
Monika Borkowska