Rośnie ryzyko zysków z IPO
Kupowanie na kredyt akcji w publicznych ofertach zwiększa redukcje w zapisach i ogranicza udział inwestorów. By zakup akcji na kredyt się opłacał, musiałyby one zdrożeć co najmniej o 25-30 proc., a to zdarza się coraz rzadziej. Komisja Nadzoru Finansowego powinna przekonać banki i biura maklerskie do ograniczenia lewarów.
Kupowanie na kredyt akcji w publicznych ofertach zwiększa redukcje w zapisach i ogranicza udział inwestorów By zakup akcji na kredyt się opłacał, musiałyby one zdrożeć co najmniej o 25-30 proc., a to zdarza się coraz rzadziej Komisja Nadzoru Finansowego powinna przekonać banki i biura maklerskie do ograniczenia lewarów. Moda na kupowanie akcji w pierwszych ofertach publicznych (IPO) trwa. Inwestorzy indywidualni nadal zamawiają znacznie więcej akcji niż jest oferowanych i ostatecznie w wyniku redukcji na każde 100 papierów kupują zazwyczaj kilka, czasami kilkanaście akcji. To trzeba zmienić - uważają analitycy.
Tylko duże oferty z lewarem
Duże zainteresowanie akcjami wykorzystują domy maklerskie i banki, oferując na kupno akcji kredyty, które mają zwiększyć szansę inwestora na kupno planowanej liczby akcji. W praktyce tzw. lewar inwestorom nic nie daje, zwiększa ryzyko i podnosi koszt kupna akcji.
- Oferowanie kredytów na zakup akcji w IPO ma sens, gdy sprzedaje się dużą, wartą ponad 500 mln zł emisję i oczekiwana jest duża redukcja. Ale i wtedy lewar nie powinien być wyższy niż dziesięciokrotność środków własnych - uważa Michał Marczak, szef analityków DI BRE Banku.
W jego opinii gdy oferta jest mała, ma wartość 30-50 mln zł, lewarowanie jest bezsensowne.
- Taką emisję klienci indywidualni są w stanie kupić ze środków własnych - uważa i dodaje, że DI BRE Banku przy małych i średnich IPO nie oferuje kredytów. Tak było w przypadku emisji Komputroniku, która miała wartość 63,7 mln zł, a redukcja w transzy inwestorów indywidualnych wyniosła 91,25 proc.
- To jest bardzo uczciwe wobec inwestorów - mówi szef analityków DI BRE Banku.
Podobnie uważa Grzegorz Zalewski, właściciel portalu futures.pl i ekspert DM BOŚ.
Wiele emisji bez kredytów sprzedałoby się w całości, z niewielkimi redukcjami. Tymczasem oferowane są kredyty, co stawia inwestorów w przymusowej sytuacji. Boją się, że nie dostaną tyle akcji, ile chcą, i zapisują się na wielokrotnie więcej. Zarabiają na tym kredytodawcy - mówi.
We wczorajszym wywiadzie dla GP Stanisław Kluza, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, przyznał, że zbyt wysokie lewary powodują, że na rynku brakuje równowagi. Dodał jednak, że KNF nie może ingerować w ten obszar postępowania uczestników rynku.
Rekord LC Corp.
Kilka lat temu kredyty na zakup akcji nie były obowiązkowym elementem oferty, a jeśli je oferowano, to lewar rzadko przekraczał dziesięć. Kredyty oferowano na akcje spółek Skarbu Państwa. W ofercie PKO BP najwyższy lewar był 18-krotnością środków własnych. W przypadku sprzedaży akcji Lotosu jedno z biur oferowało lewar 20-krotny, a w ofercie Pol- mosu Białystok lewary wynosiły od siedmiu do 20.
Im gorętszy jest rynek IPO, tym wyższe są lewary. 20-krotność to dziś standard. Najwyższy lewar, jaki do tej pory został udostępniony inwestorom, był 99-krotnością zainwestowanych środków własnych. Tak wysoki kredyt oferował IDM SA przy zapisach na akcje firmy deweloperskiej LC Corp. Akcje sprzedawała spółka oraz jej główny akcjonariusz - Leszek Czarnecki. Kredytów udzielał kontrolowany przez Czarneckiego Getin Bank.
Zamówienia drobnych ciułaczy zredukowano o 98,122 proc., co oznacza, że aby inwestorzy indywidualni zarobili na spłatę odsetek od kredytów, cena rynkowa powinna być o ok. 23 proc. wyższa od emisyjnej. Nigdy do tego nie doszło. Od debiutu kurs akcji LC Corp. spadł już o 13 proc.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że gdy wszyscy inwestorzy korzystają z takiego samego kredytu, to lewarowanie nie ma sensu, bo nie podnosi efektywności zakupu. W zmniejszeniu skali redukcji może pomóc jedynie kredyt z wyższą krotnością środków własnych, niż mają inni.
PRZYKŁAD: JAK DZIAŁA LEWAR
10 inwestorów ma po 1 tys. zł. W sumie ich siła nabywcza to 10 tys. zł. Spółka robi emisję 10 tys. akcji po 1 zł. Każdy z nich bez kredytu kupuje 1 tys. akcji. Gdy do tej transakcji wejdzie bank i zaoferuje kredyt stanowiący 99-krotność środków własnych, siła nabywcza inwestorów rośnie do 1 mln zł. Emisja zostaje w całości sprzedana z redukcją 99 proc. Bank, który kredytował, wziął za całą operację ok. 0,5 proc. wartości kredytu (prowizja plus odsetki), czyli 5 tys. zł. Każdy inwestor zapłacił 500 zł, czyli połowę kwoty, jaką dysponował.
POSTULUJEMY
Banki i domy maklerskie powinny zwiększyć szanse inwestorów indywidualnych w zapisach na akcje w ofertach publicznych poprzez samoograniczenie się w udzielaniu kredytów na zakup akcji. Tomasz Świderek