Rząd: dramat w spółkach, opozycja: to temat zastępczy

Fatalne zarządzanie, nieuzasadnione inwestycje, marnotrawstwo i w efekcie duże straty - tak w największym skrócie wyglądała sytuacja w spółkach Skarbu Państwa w momencie zmiany ekipy rządzącej.

Fatalne zarządzanie, nieuzasadnione inwestycje, marnotrawstwo i w efekcie duże straty - tak w największym skrócie wyglądała sytuacja w spółkach Skarbu Państwa w momencie zmiany ekipy rządzącej.

A przynajmniej takie wnioski płyną z analizowanego wczoraj przez Radę Ministrów raportu na ten temat. Opozycja uważa, że to temat zastępczy. Specjaliści ostrzegają: lepiej nie będzie, jeśli prywatyzacja firm państwowych zostanie zamrożona.

Działanie bez strategii, brak realistycznych prognoz finansowych, nieprzemyślane inwestycje, intensywne zadłużanie się, nieuzasadnione wydatki na reklamę, darowizny i sponsoring. To tylko fragment listy zarzutów zawartych w raporcie. Dokument dotyczy 22 spółek Skarbu Państwa i opiera się na danych zaprezentowanych przez obecne zarządy tych firm. Jeszcze zanim trafił pod obrady Rady Ministrów, był komentowany przez premiera Leszka Millera i ministra skarbu Wiesława Kaczmarka. Raport dotyczy m.in. sytuacji w KGHM Polska Miedź, Totalizatorze Sportowym, Poczcie Polskiej, Grupie PZU, Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych oraz Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie.

Reklama

Wśród nieprawidłowości wskazywano np., że w ciągu dwóch lat KGHM wydał 8,6 mln zł na dotacje dla różnych związków wyznaniowych. Wśród groteskowych działań spółki wymieniano pół miliona złotych dotacji dla nieznanego klubu sportowego Iskra Kochlice czy horrendalne wynagrodzenia przyznane niektórym pracownikom (30 tys. zł miesięcznie dla sekretarki). O nieprawidłowościach mają również świadczyć ujawnione już wcześniej przez prasę przypadki używania przez jednego z ówczesnych wiceprezesów koncernu pieniędzy spółki do zabezpieczenia prywatnych operacji na rynku terminowym.

Przykładem dziwacznej polityki inwestycyjnej ma być z kolei PGNiG, które emitując obligacje na rynku europejskim, zadłużyło się na kwotę około 800 milionów euro, nie mając pomysłu na wykorzystanie tych pieniędzy. W efekcie 250 milionów euro leży na koncie firmy.

Jako przykład nieprawidłowości wskazano również rozliczenia związane z obrotem wierzytelnościami w trójkącie: Polskie Sieci Elektroenergetyczne, Będziński Zakład Energetyczny, grupa Colloseum. Efekt - wyprowadzenie z firm kontrolowanych przez Skarb Państwa około 400 mln zł. Oszacowanie strat będzie możliwe, według raportu, po zakończeniu postępowania prowadzonego przez Centralne Biuro Śledcze.

Raport jest krytykowany przez polityczną opozycję. Za jego słabość uznaje się fakt, że przygotowały go obecne zarządy spółek, w których interesie nie leży prezentowanie osiągnięć poprzedników. Zdaniem naszych rozmówców sprawą nieprawidłowości w przedsiębiorstwach powinny zajmować się kompetentne organy, np. prokuratura, a fakt, że rząd omawia je dopiero teraz świadczy o tym, że jest to temat zastępczy.

- To, że raport powstaje w pół roku po zmianie warty świadczy, że rząd szuka sposobu na obniżające się notowania społeczne i świadczy o jego nieporadności w sprawach gospodarczych. Odpowiedzialnością stara się więc obarczyć albo NBP albo rząd Jerzego Buzka. To po prostu temat zastępczy - mówi PARKIETOWI Janusz Lewandowski, były minister przekształceń własnościowych. Jego zdaniem, raport jest bardzo dwuznaczny w wymowie, pokazuje bowiem na jakie niebezpieczeństwo naraża nas realizacja strategii rządu. - Niegospodarność, uleganie wpływom partyjnym, sponsoring polityczny i inne nieprawidłowości to cecha sektora publicznego. Zamrożenie prywatyzacji tego sektora i kolejna karuzela personalna, tym razem w wykonaniu obecnej ekipy rządzącej, nie zmienią tego. Narażają nas na niebezpieczeństwo powtórzenia się nieprawidłowości - twierdzi J. Lewandowski.

Zdaniem Janusza Steinhoffa, wicepremiera i ministra gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, za nieprawidłowości w spółkach Skarbu Państwa odpowiadają konkretni ludzie. - Te osoby, jeśli przekroczyły prawo, powinny być poddane dochodzeniom prokuratorskim - powiedział Steinhoff. - Przecież to nawet nie minister skarbu ma wgląd w poziom apanaży kierowcy czy sekretarki. To sprawa zarządu i rady nadzorczej, która w imieniu Skarbu Państwa działała - uważa były wicepremier.

Raportu nie chciał komentować Emil Wąsacz, były minister skarbu, a obecnie prezes Stalexportu. - Prezes nie komentuje spraw, które nie dotyczą spółki - usłyszeliśmy w sekretariacie Stalexportu.

Według analityka CDM Pekao SA, Rafała Jankowskiego raport o złym stanie finansów KGHM Polska Miedź jest prawdziwy. Zdaniem Jankowskiego, w KGHM pożyczano pieniądze i wydawano z miernym efektem. - Nie chodzi o 180 tys. marek wydane na serwis samochodu BMW 750, ale o kilkaset mln zł wydanych na telefonię Dialog i 250 mln USD wydane na fundusz AIG - powiedział Jankowski.

Minister sprawiedliwości Barbara Piwnik ma dziś ujawnić, które przypadki nieprawidłowości w spółkach Skarbu Państwa zostaną skierowane do prokuratury.

Wybrane z ,,Raportu otwarcia``:

W KGHM skonstruowano plan na 2001 rok, przyjmując zawyżone ceny miedzi i kurs walutowy 4,35 zł/USD. Zarząd nie reagował na żadne sygnały rynku.

Również w KGHM skonstruowano dla ok. 100 stanowisk przepisy omijające reguły Zakładowego Układu Zbiorowego Płacy.

Polskie Porty Lotnicze w wyniku poręczenia dla jednej ze spółek utraciły na rzecz Polskiego Kredyt Banku 10,9 mln zł.

Poczta Polska wydatkowała duże fundusze na opracowanie różnych wariantów strategii przedsiębiorstwa. Nie podjęto żadnej wiążącej decyzji.

W wielu przedsiębiorstwach wprowadzono tzw. księgowość kreatywną, czyli przenoszenie kosztów na następne lata.

Pozbywano się doświadczonych fachowców pod pretekstem ich konserwatyzmu czy też "z powodu reorientacji produkcji".

Firmy intensywnie się zadłużały. Pozyskane kredyty nie przynosiły jednak zwykle oczekiwanych korzyści.

Syn Millera w KGHM

Radio RMF FM ujawniło fakty, które nie znalazły się w raporcie. Leszek Miller junior od 1997 r. pracował w KGHM. Zajmował stanowisko pełnomocnika zarządu ds. kapitałowych. Nie miał wyznaczonego czasu pracy, a wynagrodzenie - 5 tys. zł plus premie uznaniowe. Umowa została zawarta na okres 5 miesięcy, tuż przed wyborczą porażką SLD w 1997 r. Tak więc pracował w spółce jeszcze za rządów AWS.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »