Słabe dane z Azji

Słabsza produkcja, wyższa inflacja - to nie jest mieszanka danych, które inwestorzy lubią najbardziej, a takie właśnie dane nadeszły w nocy z chińskiej gospodarki. Dodatkowo słabsze od oczekiwań były też miesięczne dane o zatrudnieniu z Australii.

Słabsza produkcja, wyższa inflacja - to nie jest mieszanka danych, które inwestorzy lubią najbardziej, a takie właśnie dane nadeszły w nocy z chińskiej gospodarki. Dodatkowo słabsze od oczekiwań były też miesięczne dane o zatrudnieniu z Australii.

O tym, czy pogorszenie nastrojów na rynku będzie trwałe zdecydować mogą dzisiejsze dane o nowych bezrobotnych z USA. Ceny konsumenta w chińskiej gospodarce wzrosły w lutym o 2,7% w relacji do analogicznego miesiąca roku poprzedniego. To więcej niż oczekiwał rynek (+2,5%) i znacznie więcej niż w styczniu, kiedy wzrost wyniósł 1,5%. Dodatkowo szybciej rosną także ceny producentów (5,4%). Szybszy wzrost cen może oznaczać większą skłonność chińskich władz do zacieśniania polityki pieniężnej i zapewne same dane o inflacji byłyby już nienajlepiej przyjęte przez rynek. Do tego jednak znacznie niższe okazało się tempo wzrostu produkcji przemysłowej (12,8% wobec oczekiwanych 19,5%), komplikując obraz chińskiej gospodarki. Słabsze dane o produkcji są potwierdzeniem słabszego odczytu indeksu PMI. Z jednej strony może to ograniczać skalę zacieśnienia monetarnego, ale z drugiej pokazuje, to czego rynek obawiał się dopiero jako potencjalnego efektu tego zacieśnienia. Łącznie zatem dane mają zdecydowanie negatywny wydźwięk i tak też zostały odebrane przez rynek, choć na otwarciu w Europie, ta negatywna reakcja jest częściowo niwelowana. Na domiar złego słabsze okazały się też dane o zatrudnieniu w Australii. Po ogromnym wzroście zatrudnienia w styczniu (56,5 tys. po korekcie), w lutym wzrost był już tylko symboliczny (0,4 tys.), co może nieco utemperować oczekiwania na dalsze działania banku centralnego, choć należy pamiętać, iż jedna figura nie ma tu rozstrzygającego charakteru.

Reklama

Publikacja chińskich danych może mieć istotne znaczenie dla notowań głównych globalnych indeksów giełdowych ze względu na ich obecny poziom notowań. Chodzi tu szczególnie o kontrakty na indeks S&P500, gdzie wczoraj rynek dotarł dokładnie (!) do styczniowych maksimów (a zarazem maksimów trwającej już rok hossy). Chińskie dane to zatem wymorzony pretekst do realizacji zysków, a zarazem potencjalne zagrożenie formacją podwójnego szczytu, choć do snucia takich wniosków potrzebne byłoby dalece silniejsze pogorszenie sentymentu na rynku. Silna reakcja na dane miała miejsce również na indeksie China Enterprises Comp., gdzie również rynek testował opór (12300 pkt.), będący szyją wcześniejszej formacji RGR, która zakończyła falę wzrostów na chińskim indeksie już jesienią zeszłego roku.

To czy byki zbiorą się raz jeszcze do próby ataku na nowe maksima w USA zależeć będzie m.in. od publikowanych dziś danych o nowych bezrobotnych. Publikacja ta ciągle wywołuje obawy o stabilność poprawy sytuacji na rynku pracy. W minionym tygodniu liczba nowych zarejestrowań obniżyła się co prawda do 469 tys., ale jest to nadal więcej niż na przełomie grudnia i stycznia i więcej niż historycznie potrzeba było, aby zatrudnienie w gospodarce wzrastało. Nic więc dziwnego, że rynek liczy na dalszy spadek, konsensus na dzisiejsze dane to 456 tys. i jeśli nie będzie rozczarowania, atak na nowe maksima może się udać. Z kolei odczyt powyżej 470 tys. może zanegować pozytywny wydźwięk ostatnich danych miesięcznych. Publikacja przewidziana jest na godzinę 14.30, podobnie jak dane o bilansie handlowym USA (konsensus -40,9 mld USD), które nie powinny mieć większego wpływu na rynek.

Na rynkach akcji mamy szturm na maksima, a w notowaniach EURUSD zmienność jest coraz mniejsza. W ciągu kilku ostatnich dni rysuje się nam trójkąt symetryczny (czy jak kto woli - klin), który dodatkowo zawęził zmienność wokół poziom 1,36. Biorąc pod uwagę zaawansowanie tej formacji wybicie powinno nastąpić wkrótce, choć nie jest powiedziane, że doprowadzi ono do wyklarowania sytuacji, zwłaszcza, gdyby było to wybicie dołem. Wybicie górą zwiększyłoby szansę przynajmniej na test poziomu 1,3850.

Euro pozostaje słabe w relacji do dolara, ale zyskuje w relacji do funta, gdzie po częściowym odreagowaniu na osłabienie po decyzji Prudentiala (brytyjski ubezpieczyciel kupi azjatyckie ramię AIG, częściowo za gotówkę), funt znów tracił na wartości. W notowaniach EURGBP ponownie zbliżamy się do oporu na poziomie 0,9150. Słabnący impet tego ruchu, zobrazowany w dywergencji z MACD może jednak oznaczać, iż rynek ponownie spróbuje w tym miejscu zawrócić.

Przemysław Kwiecień

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: deta | wybicie | Dana | Australia | danie | publikacja | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »