Spółki "duszą" informacje?

Zdaniem analityków i audytorów, spółki giełdowe (również te o największej kapitalizacji, jak PKN Orlen, KGHM czy TP SA) nie spełniają ich oczekiwań dotyczących polityki informacyjnej.

Zdaniem analityków i audytorów, spółki giełdowe (również te o największej kapitalizacji, jak PKN Orlen,
KGHM czy TP SA) nie spełniają ich oczekiwań dotyczących polityki informacyjnej.

Z sondy PARKIETU wynika, że analitycy najwięcej zastrzeżeń mają do Elektrimu. Za przykłady dobrej polityki informacyjnej podawano natomiast Kęty, Agorę i Polfę Kutno.

Polskie spółki podają praktycznie wyłącznie informacje finansowe, pomijają natomiast dane nie związane bezpośrednio z wynikami. Zdaniem analityków i audytorów, jest to m.in. przyczyna niedowartościowania wielu akcji giełdowych firm. Inwestorzy nie mają bowiem zaufania do spółek, które przemilczają istotne informacje, tłumacząc się, że nie są zobligowane do ich podawania.

- Mankamentem polityki informacyjnej polskich przedsiębiorstw jest to, że zarządy nie rozumieją, iż informacje przekazują właścicielom firm, którymi zarządzają. Menedżment wypełnia jedynie nałożone na niego obowiązki informacyjne. Dotyczy to praktycznie wszystkich firm notowanych na GPW - powiedział PARKIETOWI Tomasz Jędrzejczak, wiceprezes Handlowy Zarządzanie Aktywami.

Reklama

Podobnego zdania jest Mirosław Szmigielski (na fot.), dyrektor w dziale audytu i doradztwa księgowego PricewaterhouseCoopers, członek ACCA. - Inwestorzy nie otrzymują pełnych informacji, które pozwoliłyby im lepiej wycenić wartość firm, których akcje posiadają w portfelach - uważa. - Wyrobili już sobie pewne standardy wyceny spółek, opierające się głównie na danych finansowych. To z kolei może dawać mylny obraz wartości przedsiębiorstwa - stwierdził. Jego zdaniem, to, że np. przychody spółki zwiększały się w tempie 30% w ciągu ostatnich lat, nie powinno stanowić głównej podstawy decyzji inwestycyjnej. W kolejnym roku firma może np. nic nie sprzedać, zlikwidować działalność czy zmienić profil.



Jaka przyszłość?



Dane finansowe dotyczą przeszłości, a inwestując w firmę oczekujemy korzyści w przyszłości. - Informacje przekazywane przez polskie przedsiębiorstwa niewiele wnoszą, rubryki wypełniane są danymi liczbowymi, ale brak jest do nich komentarza. Dobrym przykładem są choćby zapasy, których wzrost może mieć zupełnie odmienne znaczenie. Mogą to być bowiem niezbywalne produkty, które narażą firmę na znaczne straty. Może też być tak, że spółka szykuje się do gwałtowanego wzrostu sprzedaży (nastąpił wzrost zamówień) i dlatego zwiększa stan zapasów - stwierdził Tomasz Jędrzejczak, wiceprezes Handlowy Zarządzanie Aktywami.

Obecnie sporo informacji niefinansowych jest zawieranych w prospektach emisyjnych. Jednak w raportach rocznych czy półrocznych podaje się praktycznie tylko dane finansowe. Załączany komentarz zarządu ma często bardzo lakoniczny charakter.

Prawidłową wycenę spółek powinna zapewniać właśnie giełda papierów wartościowych, tak jednak nie jest. Z przeprowadzonych przez PricewaterhouseCoopers badań na spółkach amerykańskich wynika, że aż 61% dyrektorów finansowych 200 największych firm w USA stwierdziło, że akcje ich spółek mają zaniżoną wartość. Tylko 31% stwierdziło, że giełda poprawnie wycenia wartość zarządzanych przez nich firm. Dlaczego więc giełda zaniża wartość przedsiębiorstw?

Odpowiedź jest prosta - inwestorzy nie posiadają tych informacji niefinansowych, którymi dysponują dyrektorzy finansowi i zarządy. Czasami może się jednak zdarzyć też tak, że kursy akcji są zawyżone z tego względu, że inwestorzy nie otrzymali wiadomości ukazujących zły stan przedsiębiorstw, których akcje posiadają.

Firmy podające prognozy dotyczące np. zysku na jedną akcję później robią wszystko, żeby w raportach rocznych czy półrocznych je zrealizować, a jeszcze lepiej nieznacznie przekroczyć. Działając tak uważają, że wypełnione są w ten sposób oczekiwania rynku. Nie znaczy to jednak, że należy unikać podawania prognoz finansowych. To bowiem dyrektorzy finansowi najlepiej wiedzą, jakie zyski jest w stanie wygenerować spółka. Trafność ocen świadczy o ich zdolnościach do kierowania danym przedsiębiorstwem.



Nie tylko finanse...



Obecnie instytucje regulujące działalność rynku kapitałowego powinny skoncentrować się na rozwoju wypracowanych standardów. Zdaniem specjalistów, audytorzy nie powinni zajmować się tylko potwierdzaniem rzędu liczb, ale wszystkich informacji podawanych przez spółki. Istotne są też takie czynniki jak założenia strategiczne i stopień ich realizacji, zadowolenie klientów, udział w rynku, pozycja konkurencyjna, itp. Powinno się też ustalić, w jaki sposób te informacje mają być przekazywane oraz kto będzie je weryfikował.

Obecnie audytorzy nie zajmują się badaniem zgodności danych niefinansowych. - Nie zostały wypracowane standardy wymagające od nas sprawdzania prawidłowości przekazywanych informacji, nie związanych bezpośrednio z finansami spółek - twierdzi Mirosław Szmigielski (na fot.) z PricewaterhouseCoopers. Jego zdaniem, zmiany w standardzie raportowania widać już w krajach zachodnich. Najszybciej zachodzą one w Danii. - W Polsce przez cały czas wkładamy wiele wysiłku, żeby informacje finansowe naszych klientów były jak najlepszej jakości - dodaje.



Zmienić mentalność



PricewaterhouseCoopers, który świadczy usługi audytorskie dla 23 spółek giełdowych, będzie poddawał pod rozwagę swoim klientom zmianę filozofii raportowania. - Chcielibyśmy, aby spółki, które obsługujemy, podawały dużo informacji o prowadzonej przez siebie działalności i aby te informacje były przejrzyste - zapowiedział M. Szmigielski.

Wyniki przeprowadzanych przez PwC badań mówią, że im bardziej spółka otwiera się na potrzeby informacyjne, tym bardziej jest ceniona przez analityków i inwestorów giełdowych. Inwestorzy chętniej kupują akcje firm o przejrzystej strukturze, które są w pełni otwarte na ujawnianie informacji, co w efekcie przekłada się na ich wyższą wycenę rynkową.

Zdaniem M. Szmigielskiego, mogą być ogromne problemy z nakłonieniem polskich prezesów do zwiększenia przejrzystości w kierowanych przez nich firmach. - Przedsiębiorstwa nie powinny bać się ujawniania informacji. Konkurencja - jeżeli będzie chciała - i tak dowie się praktycznie wszystkiego o danej spółce. - mówi Mirosław Szmigielski. Jego zdaniem, podjęcie decyzji inwestycyjnej o spółce, o której sporo wiemy, jest dużo łatwiejsze niż kupno akcji firmy, o której wiemy głównie to, jakie wyniki notowała w przeszłości.



Zmusić zarządy?



Według specjalistów, akcjonariusze powinni wywierać nacisk na zarządy, żeby ujawniały wszystkie informacje. Nacisk taki powinny również wywierać instytucje regulujące działalność rynku kapitałowego. Trudno jednak zrobić to w spółkach, w których większościowy pakiet akcji należy do jednego inwestora.

- Trzeba się zastanowić nad sensem utrzymywania na giełdzie spółek, gdzie np. 99% akcji należy do inwestora strategicznego, a płynność akcji na GPW jest bardzo mała. KPWiG powinna być strażnikiem równego dostępu zarówno małych, jak i dużych akcjonariuszy do informacji. Jak pokazuje praktyka, na razie w Polsce tak nie jest. Moim zdaniem, istnieją odpowiednie przepisy, które pozwalają go egzekwować - stwierdził M. Szmigielski.

Wprowadzenie restrykcyjnych obowiązków informacyjnych mogłoby zniechęcić spółki do wchodzenia do publicznego obrotu. - Giełda jest świetnym miejscem do pozyskiwania kapitału. Spółkom, którym zależy na pozyskaniu szerokiej grupy inwestorów, nie powinno przeszkadzać, że będą zobligowane do przekazywania wielu istotnych wiadomości do informacji publicznej - dodał M. Szmigielski.



Z literą prawa, ale bez ducha



Zmiana przepisów dotyczących sposobu przekazywania informacji mogłaby ułatwić podejmowanie decyzji inwestorom giełdowym. - Najistotniejsza jest jednak zmiana w stosunku zarządów polskich przedsiębiorstw do właścicieli. Akcjonariusze powinni otrzymywać informacje w takim zakresie, jaki jest przedmiotem dyskusji zarządu z radą nadzorczą (jeżeli takie są prowadzone, w co wątpię) - stwierdził Tomasz Jędrzejczak. Jego zdaniem, najbardziej przykry jest fakt, że niektóre firmy mają świetną politykę informacyjną tylko wtedy, gdy czegoś potrzebują.

- W Polsce często o jakości systemu informacyjnego decydują potrzeby spółek. Jeżeli firmie zależy np. na pozyskaniu środków na podwyższenie kapitału akcyjnego czy na poprawie notowań, to wtedy staje się otwarta, a zarządy przekazują wiele potrzebnych informacji. Po osiągnięciu zamierzonych celów te firmy ograniczają się jedynie do zapisanych w przepisach prawnych wymogów informacyjnych - dodał T. Jędrzejczak.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »