Szturm na giełdę

Ten rok może przynieść rekord pod względem liczby pierwszych publicznych ofert na giełdzie. Ich wartość to nawet 10 mld zł.

Gdy w grudniu 2006 r. Ludwik Sobolewski, prezes warszawskiej giełdy, mówił, że w najbliższych 12 miesiącach spodziewa się 60 debiutów giełdowych, dziennikarze z niedowierzaniem przecierali oczy.

- Liczymy, że zadebiutuje od ośmiu do dziesięciu spółek Skarbu Państwa, sześć do ośmiu firm z zagranicy i tyle samo w drodze migracji z CeTO. Poza tym na rynek trafi około 30 od początku prywatnych firm polskich - mówił prezes.

Do końca marca na parkiecie zadebiutowały akcje 12 firm, w tym dziewięciu, które przeprowadziły pierwszą ofertę publiczną (tzw. IPO). Na debiut czekają jeszcze cztery spółki, których IPO właśnie się skończyło lub jeszcze trwa. Z informacji płynących z Komisji Nadzoru Finansowego, domów maklerskich i samych spółek wynika, że na ten rok szykuje się kolejne 70-80 IPO.

Reklama

Kilka dużych ofert

Tak jak w poprzednich latach dominować będą niewielkie, warte kilkadziesiąt milionów złotych, oferty akcji prywatnych spółek. IPO, których wartość może iść w setki milionów złotych, będzie niewiele.

Największe planowane na ten rok pierwsze publiczne oferty zamierzają przeprowadzić J.W. Construction i Pol-Aqua (budownictwo), Cyfrowy Polsat (media), Petrolinvest (przemysł wydobywczy), J&S Energy (energetyka), Multikino (media).

Wśród firm państwowych największa może być sprzedaż akcji PLL LOT (około 700 mln zł), ale ta oferta, podobnie jak inne, w których na rynek mają trafić akcje spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa, ciągle stoi pod znakiem zapytania. Idącą w setki milionów złotych może mieć też IPO Zakładów Azotowych Tarnów. Planowane jest, że w ofercie znajdą się zarówno akcje nowej emisji (pieniądze trafią do spółki na inwestycje), jak i papiery należące do państwa.

- Większym spółkom łatwiej jest zainteresować inwestorów finansowych, co jest ważnym czynnikiem wpływającym na sukces oferty - zauważa Tomasz Witczak, dyrektor zarządzający w UniCredit Markets & Investment Banking.

Nie za każdą cenę

Póki trwa hossa na rynku wtórnym, a perspektywy gospodarki są dobre, trudno oczekiwać, by w IPO akcje sprzedawane były tanio. Cena emisyjna powinna jednak dawać szansę na zarobek na rynku wtórnym.

- Akcje sprzedaje się za taką cenę, by zgłoszone podczas budowania księgi popytu zainteresowanie było większe od podaży. To daje szansę na wzrost kursu na giełdzie - mówi Tomasz Witczak.

- Najważniejsze, aby znaleźć zdrowy kompromis pomiędzy oczekiwaniami spółki i inwestorów. Gdy są one istotnie rozbieżne, oferta zwykle kończy się fiaskiem. Może się bowiem okazać, że inwestorzy nie wierzą w plany spółki, choć te plany mogą okazać się realne - dodaje dyrektor Witczak.

Analitycy zgodnie twierdzą, że na giełdzie, a więc także w IPO, akcje warto kupować, gdy ich aktualna cena jest co najmniej o 15 proc. niższa niż wartość wynikająca z analizy fundamentalnej i porównawczej. W przypadku wielu IPO oferta jest tak skonstruowana, że inwestorzy indywidualni, składając zlecenie, decydują się na zakup akcji po dowolnej cenie zawartej w tzw. widełkach ceny emisyjnej. W takich sytuacjach należy przyjmować, że oferta jest atrakcyjna i warto w niej kupować akcje, gdy maksymalna cena emisyjna jest o co najmniej 15 proc. niższa od wyceny dokonanej przez analityków.

W przeszłości z reguły atrakcyjne cenowo były oferty spółek Skarbu Państwa.

Selekcja w czasie bessy

- W czasie hossy dobra koniunktura jest czynnikiem mającym najczęściej decydujący wpływ na wysoki popyt na akcje w pierwotnych ofertach. Podczas gorszej koniunktury inwestorzy większą wagę przykładają do fundamentów spółki i zdecydowanie ostrożniej podchodzą do nowych inwestycji. Wówczas znaczenia nabiera branża, w której działa spółka, osiągane wyniki i przekonywająca strategia rozwoju - zauważa Radosław Olszewski, prezes Domu Maklerskiego BOŚ.

- W IPO warto przede wszystkim kupować akcje firm, których działalność jest związana z boomem w budownictwie mieszkaniowym, czyli np. spółek oferujących materiały do wykańczania mieszkań, a także sprzęt do ich wyposażania - mówi Michał Marczak, szef analityków DI BRE Banku.

Jego zdaniem interesujące dla inwestorów mogą być też małe firmy IT z własnym produktem.

- Ciekawą ofertą mogą być akcje spółek zajmujących się e-handlem. Ten kanał sprzedaży staje się coraz popularniejszy - mówi Marczak.

Podejmując decyzję o kupowaniu akcji w IPO, warto zwrócić uwagę - o ile jest to tylko możliwe - na to, jaką opinię firma ma w branży oraz wśród klientów i dostawców.

Uwaga na redukcje

Od wielu miesięcy IPO jest dla inwestorów indywidualnych swoistym rodzajem hazardu. Ze względu na trwającą na rynku wtórnym hossę zdecydowana większość ofert kończy się olbrzymią nadsubskrypcją i zamówienia są redukowane. Aby kupić tyle akcji, ile się chce, trzeba posiłkować się kredytem. A to podraża koszty zakupu akcji, bo trzeba zapłacić odsetki od pożyczonych pieniędzy.

Redukcje zleceń kupna złożonych w IPO z reguły przekraczają 95 proc., ale czasami, np. tak jak w przypadku Seko - gdy nie dopiszą duzi inwestorzy, są mniejsze i inwestorzy kupują zdecydowanie więcej akcji, niż planowali. Aby spłacić kredyt i odsetki, szybko muszą sprzedawać akcje. W efekcie debiut nie jest udany, a przez jakiś czas po pierwszym notowaniu kurs jest poniżej ceny emisyjnej.

SZERSZA PERSPEKTYWA

Wartość rynku ofert publicznych w Stanach Zjednoczonych wzrosła w I kwartale o 18 proc., do 12 mld dol. Według danych marketwatch.com, w pierwszych trzech miesiącach tego roku na rynku amerykańskim 67 spółek sprzedało swoje akcje w pierwszych ofertach wobec 55 firm w I kwartale 2006 r. Największe zyski przyniosła inwestycja w akcje funduszu hedgingowego Fortress Investment Group, które na debiucie dały 67 proc. Rynek przygotowuje się na bardzo dużą ofertę (4 mld dol.) funduszu private equity Blackstone Group.

Tomasz Świderek

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: szturm | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »