Trzeba silnej ręki w LZPS...
Roszady w akcjonariacie producenta obuwia trwają. Oby finał był szczęśliwy. Rośnie zniecierpliwienie akcjonariuszy LZPS Protektor, producenta obuwia specjalistycznego.
Kurs akcji spółki co jakiś czas wybija się w górę przy dużych obrotach, ale na kolejnych sesjach notowania powoli osuwają się do wyjściowych poziomów. Konsolidacja w obszarze 3,80-4,30 zł trwa siódmy tydzień i na razie nic nie zapowiada, by miało dojść do przełomu.
Mogło nim być ogłoszenie sfinalizowania przejęcia jednej z firm z branży obuwniczej. Zakup miał pochłonąć 75 proc. wpływów z niedawnej emisji 9,36 mln akcji sprzedawanych po 1 zł. Zamiast podpisania wstępnej umowy zarząd poinformował jednak, że finał transakcji przesunie się o dwa miesiące. Nastroje inwestorów podgrzano za to informacją o pojawieniu się nowej, podobno korzystnej oferty zakupu innej firmy.
Wysoki free float akcji LZPS teoretycznie mógłby sprzyjać zainteresowaniu inwestorów finansowych. Spore obroty na wybranych sesjach z pewnością podtrzymują takie oczekiwania. Trzeba jednak wziąć pod uwagę dość niską kapitalizację spółki, nieprzekraczającą 75 mln zł (uwzględniając nową emisję). Przekroczenie progu 5 proc. akcji kosztowałoby więc niespełna 3,8 mln zł. Gdyby później kurs rósł nawet o 20-30 proc., to dla większych instytucji zarobek kilkuset tysięcy złotych nie byłby raczej wart zainteresowania.
Co innego dla prywatnych inwestorów, od których roi się w akcjonariacie spółki. Ujawniło się już czterech takich graczy, którzy kontrolują w sumie 31 proc. akcji. Ilu jest takich, którzy po emisji znaleźli się poniżej 5-procentowego progu, nakładającego obowiązek publikacji danych?
Jednym z nich powinien być Wiesław Wojas (przed emisją miał 4 proc.), znany biznesmen z Nowego Targu. Jeszcze nie tak dawno inwestorzy liczyli na mariaż Protektora z firmą obuwniczą Wojasa. Dziś ten scenariusz wydaje się mało prawdopodobny.
Biznesmen z Nowego Targu ma już jednak swoich przedstawicieli w radzie nadzorczej spółki. Za jego człowieka uważany jest też prezes Marek Stryjewski. Kluczową kwestią jest to, jak rozkładają się siły w akcjonariacie. Na listopadowym walnym zgodnie głosowali Rafał Jerzy, Wiesław Wojas, Mariusz Szymula, Piotr Szostak i Mariusz Obszański. Wydaje się więc, że inwestorzy chcą iść w tym samym kierunku. Gdyby tak się nie stało, spółce mógłby grozić bezwład decyzyjny (czytaj poniżej o sytuacji w Pepeesie).
Na razie roszady w akcjonariacie i brak dominującego inwestora przekładają się negatywnie na kurs, ale nie na wyniki firmy. Po słabym 2005 r. spółce udało się w ubiegłym roku poprawić rezultaty. Prezes Stryjewski zapowiada, że wynik netto w czwartym kwartale powinien być kilka razy wyższy niż w trzecim, gdy wyniósł 130 tys. zł.
Przyjmując optymistycznie, że wyniósł 800 tys. zł, w całym roku spółce udałoby się zarobić około 2,4 mln zł. Przychody miały wzrosnąć o blisko 20 proc. (o tyle rosła produkcja, ceny wyrobów nie zmieniły się). To oznaczałoby sprzedaż 32,5 mln zł i rentowność netto 7-8 proc.
..... by uniknąć błędu Pepeesu
Mija już prawie rok od 14 lutego 2006 r., gdy za jedną akcję Pepeesu po raz pierwszy zapłacono 117 zł. Średnia wycena z ostatnich jedenastu miesięcy jest niewiele niższa i wynosi 116 zł. Dokładnie tyle, po wzroście zaledwie o 0,9 proc., płacono za Pepees także na zamknięciu wczorajszej sesji. WIG, indeks szerokiego rynku akcji, wzrósł w tym czasie o 37 proc. Hossa przeszła więc akcjonariuszom łomżyńskiej spółki spożywczej koło nosa. Dlaczego?
Odpowiedzi należy szukać w strukturze akcjonariatu firmy. Jest w nim aż sześć podmiotów, które przekroczyły próg 5 proc. Podczas październikowego walnego zgromadzenia akcjonariuszy pojawiło się jeszcze pięć innych podmiotów, które posiadały mniejsze, ale znaczące pakiety. W tym m.in. NFI Piast (3,41 proc. głosów) i Pekao OFE (4,27 proc.).
O walnym można powiedzieć tylko tyle, że się odbyło, bo nie podjęto na nim praktycznie żadnej istotnej dla spółki decyzji. W akcjonariacie wytworzyły się bowiem co najmniej dwa (a może nawet trzy) obozy, które mają odmienne zdanie na temat drogi, którą powinna podążyć spółka.
Ci, którzy liczą na szybkie zrealizowanie zysku, opowiadają się za sprzedażą browaru Łomża, perły w koronie Pepeesu. Przeciwko sprzedaży działki piwnej opowiada się Józef Hubert Gierowski, największy akcjonariusz spółki (ma blisko 22 proc. akcji). Hubert Gierowski związany jest także z lubelskim browarem Perła.
Efektem różnicy zdań jest marazm decyzyjny, który trwał w spółce niemal przez rok. Pierwotnie prezentację strategii rozwoju spółki planowano w kwietniu. Inwestorzy doczekali się jej dopiero pod koniec listopada. Nie znalazło się w niej to, na co liczyli inwestorzy, czyli decyzja o sprzedaży Browaru Łomża.
Przedstawiono jedynie zamiar przekształcenia browaru w spółkę akcyjną i wprowadzenia go na warszawską giełdę do końca tego półrocza. Oferta miałaby się odbyć bez podwyższenia kapitału. To oznacza tylko jedno - Pepeesowi chodzi jedynie o uzyskanie rynkowej wyceny Browaru Łomża.
W strategii znalazł się też plan rozpoczęcia produkcji bioetanolu - komponentu do biopaliw.
Po ostatnich decyzjach Ministerstwa Finansów (ograniczono ulgi w akcyzie) opłacalność inwestycji w ten rodzaj paliwa mocno spadła. Jeśli dojdzie do tego blokowanie upublicznienia Browaru Łomża, szybko może się okazać, że strategia pozostanie tylko na papierze.
Kamil Zatoński