Macieja Wituckiego, który przeprowadził Telekomunikację Polską (dziś Orange) przez burzliwy okres wojen z regulatorem, zastępuje menedżer, który przedtem pracował na nieco odległych, by nie powiedzieć marginalnych - z polskiego punktu widzenia - rynkach, jak Mołdawia czy Etiopia. Mogłoby to świadczyć o lekceważeniu polskiego rynku przez Francuzów lub, przeciwnie, o tym, że Orange ma problemy wymagające gruntownych zmian.
Owszem, polski operator nie zachwyca w ostatnich miesiącach wynikami; te zaś sprowokowały obniżenie dywidendy, za co akcjonariusze odpłacili się spadkiem kursu o 1/3. Duthoit - na czele tego operatora od 19 września - ma być człowiekiem, który postawi na nogi słaniającego się lekko giganta.
Jego dotychczasowa kariera świadczy, że jest właściwym człowiekiem, by stawić czoła wzywaniu. Zna koncern od podszewki: pracę we France Telecom rozpoczął 35 lat temu i - pomijając 6-letnią przerwę w latach 1983- 91 - jest jej wierny do dziś. Uchodzi za specjalistę od restrukturyzacji, stąd jego obecność na wspomnianych już rynkach. Ale warto przypomnieć, że w pierwszym szeregu owych egzotycznych rynków była Polska. Duthoit pojawił się w Telekomunkacji Polskiej tuż po prywatyzacji tej spółki w 2001 r.; odpowiadał w zarządzie za marketing.
Niemal od podstaw tworzył dział marketingu w strukturach niedawnego państwowego monopolisty. Podołał. I to kolejny jego atut na tym stanowisku - zna firmę i kraj.
Jego współpracownicy z tamtego okresu wspominają go jako tytana pracy, pragmatyka, który umiał zaangażowaniem w pracę zarazić podwładnych.
O jego dociekliwości krążyły legendy; potrafił z kamerą wideo odwiedzać zatłoczone do granic możliwości punkty obsługi klienta i - jako film poglądowy - nagrywać błędy obsługi. To, że Telekomunikacja Polska przekształciła się z nieruchawego państwowego molocha w rynkową firmę, to jego zasługa. Wówczas był uczestnikiem telekomunikacyjnej rewolucji. Czy teraz będzie podobnie? Niekoniecznie.
W TP rewolucja (zwieńczona przyjęciem marki Orange) już się dokonała.
Trzeba utrwalić jej zdobycze.
Jednak nominację niektórzy przyjęli z obawą. Duthoit to specjalista od restrukturyzacji, kojarzonej u nas głównie ze zwolnieniami grupowymi.
Orange Polska zapowiedziało już zresztą w tym roku odchudzenie firmy o 1,7 tys. pracowników.
Czyżby Duthoit miał przyspieszyć ten proces?
On sam wydaje się lekko zaskoczony rolą, jaką się mu przypisuje; w pierwszych wypowiedziach po wyborze na prezesa zapewnia, że choć firma musi pilnować i - w miarę możliwości - redukować koszty, to jednak jego priorytet to zwiększanie przychodów i zysku.
- Nowy prezes będzie raczej konsekwentnie realizował strategię poprzedniego zarządu. Skupi się na wzroście przychodów uzyskiwanych ze sprzedaży krzyżowej, czyli na podstawie bazy dotychczasowych klientów, a nie na przyspieszeniu redukcji kosztów - potwierdza Przemysław Sawala-Uryasz, analityk UniCredit CAIB.
Siedem lat temu Duthoit opuszczał firmę, którą przygotował do rynkowej walki. Dziś branża wygląda zupełnie inaczej - szerokopasmowy i mobilny internet to standard, telefonia stacjonarna to przeżytek. Poprzedni zarząd Orange przygotował spółkę do zmian, ale skoku w przyszłość musi dokonać Duthoit. Nie jest - twierdzą współpracownicy - typem wizjonera, ale jest znakomitym człowiekiem do realizacji tych wizji. Człowiek do trudnych zadań.
W Orange - jak znalazł.