Złe dane, które już nie straszą? Ekonomiści biją na alarm, a indeksy rosną

S&P500, główny indeks giełdy nowojorskiej, raz za razem poprawia rekord wszech czasów. W tym samym czasie ekonomiści Goldman Sachs i Societe Generale ostrzegają przed możliwą recesją w gospodarce USA i spadkami na Wall Street. Bessy nie obawiają się analitycy Morgan Stanley, bo - jak twierdzą - ta miała miejsce w kwietniu i śladu po niej nie ma.

  • Eksperci Societe Generale są zdania, że przy agresywnych cięciach stóp procentowych rośnie ryzyko giełdowej bańki spekulacyjnej. Rynki wyceniają, że do połowy przyszłego roku stopy w USA łącznie spadną o co najmniej 100 punktów bazowych

  • Goldman Sachs zwraca uwagę na coraz większą spekulacyjną gorączką tzw. meme stocks - akcji zdobywających popularność głównie dzięki rozgłosowi w mediach społecznościowych, a nie rzeczywistym fundamentom

  • Rotacja kapitału z USA na giełdy europejskie rozpoczęła się już dawno temu, jednak wybór Donalda Trumpa na prezydenta znacznie przyspieszył ten proces. Niektórzy inwestorzy są zdeterminowani, by szukać nowych okazji, z dala od niestabilnej Ameryki

Reklama

Indeksy na Wall Street rosną, choć od wielu tygodni liczni komentatorzy spodziewają się załamania notowań. Kołem zamachowym giełdy nowojorskiej niezmiennie są spółki z grupy BigTech, czyli czołowe firmy technologiczne, które regularnie poprawiają wyniki finansowe, nie są niebezpiecznie zadłużone i zapowiadają coraz większe inwestycje w sztuczną inteligencję.

Symptomów utrzymywania się dobrych trendów giełdowych jest sporo. Firma Charles Schwab informuje, że w trzecim kwartale 2025 roku obsługiwani przez nią inwestorzy indywidualni w większości są optymistami, co do perspektyw rynku akcji. Aż 57 proc. klientów firmy jest bardzo dobrej myśli, podczas gdy jedynie 29 proc. prezentuje nastawienie pesymistyczne. Optymiści poproszeni o wymienienie najcenniejszych aktywów skupiają się na trzech segmentach: akcjach z sektora sztucznej inteligencji, spółkach wzrostowych oraz ogólnie firmach amerykańskich.

Złe dane, które nie muszą martwić inwestorów giełdowych

Sporo zamieszania na rynkach wywołało ogłoszenie bardzo słabych danych z rynku pracy w USA za lipiec. JPMorgan Chase ocenia, że jest  to wyraźny sygnał możliwej recesji w amerykańskiej gospodarce. "Konsekwentnie podkreślaliśmy, że spadek popytu na pracę na taką skalę jest sygnałem ostrzegawczym recesji. Przedsiębiorstwa zazwyczaj zwiększają liczbę etatów nawet w warunkach spowolnienia, jeśli postrzegają je jako przejściowe" - zaznaczają analitycy JPMorgan.

Według banku, pogarszający się stan rynku zatrudnienia może być po części efektem zmian w polityce imigracyjnej USA. Wypraszanie z Ameryki "obcych" ograniczyło dostępność siły roboczej. JPMorgan zwraca również uwagę na wpływ ceł wprowadzonych przez administrację Donalda Trumpa, które dodatkowo obciążają biznes i konsumentów. Bank uważa, że połączenie słabnącego zatrudnienia i presji handlowej zwiększa szansę na reakcję Rezerwy Federalnej w postaci łagodzenia polityki pieniężnej.

Ta reakcja może być jednak korzystna dla inwestorów giełdowych, bo taki z natury jest efekt cięcia stóp procentowych. Po opublikowaniu raportu z rynku pracy bardzo wzrosło prawdopodobieństwo, że już we wrześniu Fed obniży stopy o 25 punktów bazowych. Rynki wyceniają, że do połowy przyszłego roku stopy łącznie spadną o co najmniej  100 punktów bazowych.

Bessa była w kwietniu i nie musi szybko wrócić

Mike Wilson, główny strateg rynku kapitałowego w Morgan Stanley, optymistycznie ocenia perspektywy amerykańskiej giełdy. - Uważamy, że bessa, która była naprawdę paskudna, zakończyła się w kwietniu. Teraz jesteśmy w nowej hossie. Korzystne warunki dla niej tworzy wciąż atrakcyjny stosunek ryzyka do zysku amerykańskich akcji oraz rewizje w górę prognoz wyników spółek, szczególnie w sektorach przemysłowym, finansowym i technologicznym - oznajmił Wilson.

Analitycy Morgan Stanley podkreślają, że wyniki za drugi kwartał spółek notowanych na Wall Street, wskazują na "postępujące ożywienie" (ang. rolling recovery). Może to przyczynić się do wzrosty indeksu S&P500 z dzisiejszych 6440 do 7200 punktów w ciągu najbliższych 12 miesięcy. W dodatku - jak podkreśla Mike Wilson -  polityka pieniężna Rezerwy Federalnej nie tłumi wzrostów na Wall Street. Wręcz przeciwnie, następnym ruchem Fed powinna być obniżka stóp procentowych.

Jednocześnie Morgan Stanley już od pewnego czasu ostrzega klientów przed nadchodzącą korektą. Twierdzi jednak, że będzie ją można wykorzystać do zakupów. - Zmienność jest normalna zarówno podczas bessy, jak i hossyZamiast prostego marszu w górę, konsolidacja, wahania czy korekta byłyby czymś naturalnym. Mówiliśmy, że trzeci kwartał to najlepszy czas na pewną korektę lub odreagowanie. Chcę jednak podkreślić, że wciąż jesteśmy na wczesnym etapie nowej hossy, więc należy kupować te spadki - powiedział Wilson.

Przesada w obniżaniu stóp może zaszkodzić giełdzie

Co ciekawe, Societe Generale inaczej niż Morgan Stanley ocenia wpływ polityki monetarnej Fed na koniunkturę giełdową. Ekonomiści tego banku są zdania, że przy agresywnych cięciach stóp rośnie ryzyko bańki spekulacyjnej. "Stopniowe łagodzenie polityki pieniężnej mogłyby wzmocnić pozytywne efekty cyklu danych makroekonomicznych, jednak agresywne cięcia stóp przez Fed do poziomu neutralnego mogłyby nadmuchać bańkę wycen giełdowych" - piszą analitycy Societe Generale. Przy czym ze scenariusza przygotowanego przez bank wynika, że o bańkę należałoby zacząć martwić się dopiero w momencie, gdyby wskaźnik S&P500 znalazł się na poziomie 7500 punktów.

Albert Edwards, strateg Societe Generale, zyskał międzynarodową sławę, gdy  jako jeden z nielicznych przewidział krach na giełdzie w 2000 roku. Wtedy to gwałtowny spadek cen akcji firm technologicznych - szczególnie tzw. dot-comów - doprowadził do załamania indeksu Nasdaq. Dziś Edwards ostrzega, że obecna sytuacja na Wall Street to tykająca bomba, a pytanie brzmi nie "czy", ale "kiedy" dojdzie do załamania.

Strateg Societe Generale twierdzi, że amerykański rynek akcji znajduje się w stanie "bańki wszystkiego". Wskazuje na historycznie wysokie wyceny akcji. Jako przykład podaje indeks Schillera, który osiągnął poziom 38 - jeden z najwyższych w historii. Istotą wskaźnika zaproponowanego przez amerykańskiego profesora ekonomii Roberta J. Shillera jest dzielenie ceny akcji przez przeciętny zysk z ostatnich 10 lat po uwzględnieniu inflacji. 

Spór o rynek nieruchomości w USA

Albert Edwards szczególnie zaniepokojony jest stanem amerykańskiego rynku nieruchomości, który - jak twierdzi - jest wyjątkowo odporny na korekty. Po wzroście cen spowodowanym pandemią indeks cen domów w porównaniu z dochodami Amerykanów praktycznie się nie zmienił. Tymczasem w innych krajach rozwiniętych, takich jak Wielka Brytania czy Francja, wskaźnik ten spadł. Strateg Societe Generale sugeruje, że rynek nieruchomości w USA może się załamać.

W tej kwestii całkowicie inny pogląd niż Albert Edwards przedstawia Tom Lee, współzałożyciel i analityk Fundstrat. Jego zdaniem, to właśnie rynek nieruchomości ma odegrać główną rolę we wzroście gospodarczym w 2026 roku. Obniżki stóp procentowych mogą ożywić akcję kredytową i pobudzić aktywność inwestycyjną, co przełoży się na lepsze nastroje na Wall Street. - Fed zyskuje teraz więcej "amunicji", by dokonać gołębiego zwrotu jesienią. Dotychczasowy nacisk na walkę z inflacją powinien ustąpić miejsca trosce o stabilność zatrudnienia - powiedział Lee.

Gospodarka USA na granicy zastoju

Głosów ostrzegających przed kryzysem gospodarczym w USA i bessą na Wall Street jest jednak sporo. Ray Dalio, znany inwestor i założyciel Bridgewater Associates, twierdzi, że kłopoty ekonomiczne Stanów Zjednoczonych mogą być poważniejsze niż tradycyjna recesja. Spodziewa się "gospodarczego zawału serca", jeśli rząd federalny nie ograniczy deficytu budżetowego do poziomu 3 proc. PKB.

Dalio, znany z trafnego przewidzenia kryzysu finansowego w 2008 roku, zaleca teraz większe zaangażowanie w bitcoiny i złoto. W dodatku, sprzedał ostatnie już swoje udziały w Bridgewater. Transakcja opiewająca na kilka miliardów dolarów została sfinalizowana poprzez emisję nowych akcji, które kupił państwowy fundusz majątkowy Brunei.

Eksperci banku inwestycyjnego Goldman Sachs ryzyko recesji w USA oceniają na 30 proc. Jan Hatzius, główny ekonomista banku, mówi, że gospodarka jego kraju balansuje na granicy zastoju. Przesądza o tym zaledwie 1-procentowy wzrost PKB w pierwszej połowie roku, a także najnowsze, fatalne dane z rynku pracy.

Ekonomiści Goldman Sachs  podkreślają, że mimo tak złych trendów ekonomicznych inwestorzy giełdowi są na tyle pozytywnie nastawieni, że każda próba gry przeciwko rynkowi "wygląda niemal na irracjonalną".  Kunal Shah, współdyrektor generalny Goldman Sachs International, zwraca uwagę na coraz większą spekulacyjną gorączką tzw. meme stocks - akcji zdobywających popularność głównie dzięki rozgłosowi w mediach społecznościowych, a nie rzeczywistym fundamentom. Jak podkreśla, viralowe zainteresowanie inwestorów detalicznych nie powinno być podstawą decyzji inwestycyjnych.

Wall Street musi liczyć się z konkurencją giełd europejskich

Kunal Shah prognozuje, że spodziewana obniżka stóp procentowych przez Rezerwę Federalną może osłabić dolara amerykańskiego i wywołać wzrosty na europejskich giełdach. Według Goldman Sachs, relatywna różnica w polityce monetarnej pomiędzy USA a strefą euro może skłonić globalnych inwestorów do zwiększenia zaangażowania na rynkach europejskich, szczególnie jeśli wspólna waluta będzie dalej zyskiwać na wartości względem dolara.

Stephane Boujnah, prezes operatora giełdowego Euronext, przypomniał ostatnio, że rotacja kapitału z USA do Europy rozpoczęła się już dawno temu, jednak wybór Donalda Trumpa na prezydenta znacznie przyspieszył ten proces. Niektórzy inwestorzy są zdeterminowani, by szukać nowych okazji, z dala od niestabilnej Ameryki.  -  Europa jest dziś postrzegana jak wielka Szwajcaria. To nie jest tak, że wszyscy są zachwyceni perspektywami wzrostu gospodarczego na kontynencie, ale panuje poczucie, że ramy instytucjonalne rynków europejskich są ich atutem -  powiedział Boujnah.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: giełda nowojorska | Wall Street | gospodarka USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »