Znika groźba 100 USD za baryłkę?
Widmo 100 USD za baryłkę nie znikło i długo będzie jeszcze krążyć rynkiem paliw. Mimo tej groźnej w skutkach cenowych prognozy, wczoraj ceny tego surowca nieznacznie, ale jednak spadły. Czy jest szansa na dalsze obniżki ceny za baryłkę?
Ceny ropy, które we wtorek w USA skoczyły o 3,5 proc., w środę kontynuowały marsz w górę, ale tylko na początku dnia, kiedy to zbliżyły się do 67 USD za baryłkę, osiągając poziom najwyższy od 3 i pół miesiąca. Później inwestorzy zaczęli realizować zyski i ceny spadły poniżej 66 USD za baryłkę.
Na New York Mercantile Exchange wskaźnikowa dla największego na świecie rynku amerykańskiego cena lekkiej, słodkiej ropy krajowej z dostawą w lutym zakończyła dzień w środę na wysokości 65,73 USD za baryłkę, niższej o 58 centów niż we wtorek, kiedy to wzrosła o 2,39 USD.
Środowe zamknięcie jest zarazem niższe tylko o 5,12 USD od absolutnego rekordu, który padł na nowojorskiej giełdzie NYMEX 30 sierpnia.
Kilka godzin wcześniej na londyńskiej giełdzie ICE Futures wskaźnikowa dla rynku europejskiego cena ropy Brent z Morza Północnego zamknęła się na wysokości 64,19 USD za baryłkę, o 71 centów poniżej zamknięcia wtorkowego.
Jeśli zwyżka cen ropy we wtorek i w środę w pierwszej połowie dnia spowodowana była głównie obawami o skutki sytuacji w Iranie i Nigerii, dwóch czołowych krajach - eksporterach ropy, o tyle na późniejszy spadek cen wpłynęła głownie sytuacja wewnętrzna w USA, które są największym na świecie importerem tego surowca.
Ciepła jak na tę porę roku pogoda w Stanach Zjednoczonych spowodowała zmniejszenie popytu na paliwa grzewcze, co znalazło też od razu wyraz w spadku cen oleju opałowego i gazu ziemnego na rynku amerykańskim. Inwestorzy, którzy zarobili na wtorkowym skoku cen ropy, postanowili w tej sytuacji zrealizować osiągnięte zyski, w przewidywaniu, że najbliższy raport rządu USA wykaże wzrost zapasów ropy i produktów rafinowanych, pociągając ceny w dół.