Zyski Poczty rosną, konkurencja naciska
Władze spółki cieszą ubiegłoroczne wyniki. Martwi coraz ostrzejsza konkurencja i opóźniana komercjalizacja. Wstępne wyniki Poczty Polskiej (PP) pokazują ponad 300 mln zł zysku i wzrost dochodów z usług o 7 proc. mimo kilkunastodniowych protestów pocztowców, które zaburzyły działalność firmy.
Porozumienie ze związkowcami wymusiło na jednym z największych polskich pracodawców, zatrudniającym ponad 100 tys. osób, zwiększenie funduszu wynagrodzeń o 60 mln zł. Po stronie spraw niezałatwionych ciągle uwiera odsuwana komercjalizacja. Do tego dochodzi zbliżająca się liberalizacja - od 2009 r. PP ma stracić monopol na doręczanie listów o wadze poniżej 50 g.
- Przekształcenie w spółkę znacznie ułatwiłoby działalność - uważa Zbigniew Niezgoda, dyrektor generalny PP.
Parkiet później
O ile, jego zdaniem, komercjalizacja nie powinna być problemem, o tyle debiut na giełdzie wymaga wielkiego nakładu pracy.
- Przygotowanie tak dużej i wymagającej głębokiej restrukturyzacji firmy do wejścia na parkiet to kwestia kilku lat - przyznaje dyrektor.
Projekt rządowy przewiduje prywatyzację PP nie wcześniej niż w 2011 r. Chcąc być firmą konkurencyjną, PP musi więc inwestować w infrastrukturę. Przede wszystkim dokończyć informatyzację.
- Zintegrowany system informatyczny ułatwi zarządzanie przedsiębiorstwem i wpłynie na polepszenie poziomu usług - uważa dyrektor.
Poprawa usług opłaca się, bo co roku o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt procent zwiększa się liczba paczek przechodzących przez sortownie PP. Rozwija się również rynek przesyłek listowych, centrom rozdzielczym PP coraz trudniej je obsłużyć. Dlatego we Wrocławiu, Katowicach,Gdańsku i Bydgoszczy powstają cztery rozdzielnie. Każda ma kosztować około 120 mln zł.
Wyścig do skrzynek
PP, wspierana przez polski rząd, walczy o przesunięcie terminu pełnego otwarcia rynku o kilka lat. Czas ten chce wykorzystać na przygotowanie do walki z konkurencją.
- Listy poniżej 50 g, przede wszystkim w miastach, to dla konkurencji bardzo interesujący rynek. Chodzi głównie o klientów masowych - mówi Andrzej Polakowski, zastępca dyrektora generalnego PP.
Konkurenci PP ruszyli do akcji podczas ubiegłorocznych strajków. InPost zaczął nawet przyjmować przesyłki o wadze poniżej 50 g, którą zwiększał, przyklejając do kopert blachę. Do prywatnych operatorów część swoich przesyłek zaczęła kierować Telekomunikacja Polska czy niektóre banki.
- Teraz do nas wracają. Tylko my mamy sieć i doświadczenie pozwalające doręczyć kilkanaście milionów rachunków jednego dnia w całym kraju - twierdzi Zbigniew Niezgoda.
Nie oznacza to, że gdy do Polski wejdą doręczyciele z kapitałem liczonym w miliardach złotych, będzie tak różowo. PP musi ostro walczyć o to, by nie dać się zepchnąć na prowincję, gdzie roznoszenie listów nie jest zbyt opłacalne.
Karol Jedliński