106 mln dla kelnerów
Starbucks musi zwrócić kelnerom 106 mln dolarów. Wyrok kalifornijskiego sądu potwierdza, że napiwki należą się kelnerom, nie restauracjom.
Największa na świecie sieć kawowych barów musi zwrócić 87 mln dolarów pobranych od 2000 r. z napiwków i dodatkowo zapłacić 19 mln dolarów odsetek. Pieniądze trafią do 100 tys. obecnych i byłych kelnerów Starbucksa.
Oddawanie części napiwków kierownikom zaskarżył w 2004 r. Jou Chou, pracownik baru w La Jolla, Kalifornia. Argumentował, że dzięki temu Starbucks nie musiał podnosić pensji menedżerom. W efekcie najsłabiej opłacani pracownicy subsydiowali firmę. Starbucks zapowiedział apelację.
Stany są jednym z nielicznych krajów, gdzie napiwki wlicza się do zarobków. Podobny zwyczaj obowiązuje w Anglii. - Napiwki są opodatkowane, ale zwolnione ze składek ubezpieczeniowych. Nie można ich także wliczyć do zapisanej w umowie stawki wynagrodzenia - mówi Kamil Niwiński, menedżer jednej z londyńskich restauracji.
W Polsce napiwki przynoszą kelnerom ok. 720 mln zł rocznie (6 proc. od 12 mld, które Polacy wydają co roku w lokalach gastronomicznych). - Opodatkowane są tylko te płacone kartą - wyjaśnia Tomasz Lewicki z warszawskiego lokalu Babaloo. Ekonomista Andrzej Sadowski uważa, że napiwki są elementem kultury i ich opodatkowanie nie przyniosłoby efektów.
Prawo co dnia
Polska ustawa o PIT nie pozostawia wątpliwości - napiwki są opodatkowane. Osoba, która otrzymuje je w gotówce bezpośrednio od klienta powinna wykazać ich sumę w zeznaniu rocznym jako przychód z innych źródeł. W konsekwencji zwiększą one dochód opodatkowany według skali podatkowej. Sprawa jest bardziej skomplikowana, gdy napiwek został zapłacony kartą płatniczą, a następnie pracodawca wypłacił go pracownikowi. Wtedy urzędy najczęściej uznają, że jest to przychód z umowy o pracę. Rozliczany jest więc na takich samych zasadach jak pensja. W takiej sytuacji pracodawca musi pobierać zaliczki na podatek.