66 profesorów broni Balcerowicza
66 profesorów ekonomii z całej Polski zaprotestowało przeciwko atakom na szefa NBP. "Nie można chować głowy w piasek, gdy atakuje się człowieka, dla którego mamy wielki szacunek i uznanie" - powiedział prof. Mirosław Szreder z Uniwersytetu Gdańskiego.
List opublikowała sobotnia "Gazeta Wyborcza". Pomysł powstał w Uniwersytecie Gdańskim, skąd drogą e-mailową protest był rozsyłany do innych uczelni.
"Nie można chować głowy w piasek, gdy atakuje się człowieka, dla którego mamy wielki szacunek i uznanie" - tłumaczy dziekan Wydziału Zarządzania UG prof. Mirosław Szreder.
Przestrzega, że dalsze harce wokół banku centralnego mogą przynieść fatalne skutki: ucieczkę kapitału, wzrost inflacji i bezrobocia oraz spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego.
List ekonomistów
Środowisko naukowe ekonomistów protestuje przeciwko rozpętanej przez polityków Prawa i Sprawiedliwości, Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony nagonce na niezależne instytucje bankowe oraz na osobę prezesa Narodowego Banku Polskiego profesora Leszka Balcerowicza w związku z procedurą fuzji banków Pekao SA oraz BPH. Uważamy, że podejmowane w ostatnich dniach przez rząd i partie koalicyjne działania nie mają podstaw merytorycznych. Nie jest zagrożona stabilność polskiego sektora finansowego i nie zostało naruszone prawo instytucji nadzoru bankowego do niezależnego od wpływów politycznych rozpatrywania zgody na realizację praw własności przez bank UniCredito.
Pozytywnie oceniamy funkcjonowanie nadzoru bankowego oraz instytucji finansowych w Polsce w całym okresie transformacji. Wysoko oceniamy dokonania prezesów Narodowego Banku Polskiego: profesor Hanny Gronkiewicz-Waltz oraz profesora Leszka Balcerowicza, zwłaszcza ich zaangażowanie w budowę stabilnego sektora finansowego, stabilnego pieniądza oraz wiarygodnej polityki pieniężnej. Dzięki ich pracy i determinacji mamy w Polsce niską inflację, solidny pieniądz i bezpieczeństwo oszczędności milionów Polaków. Nieuzasadnione kwestionowanie przez niektóre partie praworządności i efektywności nadzoru bankowego zagraża funkcjonowaniu rynku finansowego w Polsce, podważa wiarygodność Polski w Unii Europejskiej, naraża Polskę na kary z tytułu nierespektowania prawa europejskiego.
Wzywamy do bezzwłocznego zaprzestania ataków na polski sektor bankowy i prezesów Narodowego Banku Polskiego w imię interesów milionów Polaków korzystających z usług stabilnego sektora bankowego i oczekujących od władz racjonalnych działań w ramach Unii Europejskiej.
Pod listem podpisało się 66 profesorów ekonomii z całej Polski.
Przegląd pobojowiska
Z kolei "Życie Warszawy" proponuje na chłodno dokonać bilansu ostatnich wydarzeń. Dziennik pisze, że z Wiejskiej przestały dochodzić odgłosy łomotu, czyli echa tzw. wojny bankowej.Zanim wybuchnie kolejna wojenka, można popatrzeć na pobojowisko. Jak na skalę konfliktu i jego powagę, straty są zadziwiająco małe. Kilku poobijanych posłów i to wszystko. Prawdopodobnie w kraju, w którym traktuje się polityków nieco poważniej, parlamentarna awantura wpłynęłaby negatywnie na sytuację gospodarczą - pisze w "ŻW" Igor Zalewski.
Wszak Donald Tusk - lider największej partii opozycyjnej - ostrzegał Polaków, że mogą stracić swe oszczędności, a dociekliwi reporterzy "Faktów" zrobili dużo, by znaleźć ślady paniki wśród ciułaczy. I nic. Paniki nie ma, kolejek pod bankami też, tak jak krachu na giełdzie i załamania złotówki. Proszę sobie wyobrazić podobną awanturę w USA. Rząd atakuje prezesa banku, ten miota się, opozycja wieści krach gospodarczy. Kryzys na giełdzie murowany. A u nas cisza i spokój. Pies z kulawą nogą się nie przejął.
Z jednej strony to dobrze - uważa autor komentarza. Bo nie ma nic gorszego, niż niszczenie owoców ciężkiej pracy obywateli przez krzykliwych polityków. Z drugiej strony to źle. Bo okazuje się, że polityka dzieje się w warunkach zupełnego wyobcowania od realnego świata. Ważne - wydawałoby się - spory parlamentarne nie mają żadnego wpływu na rzeczywistość. Dzieją się w szklanej kuli i są przez obywateli traktowane jak opera mydlana. Owszem, emocjonujemy się przygodami bohaterów. Kibicujemy jednym, złorzeczymy drugim. Ale żeby ich losy miały jakikolwiek wpływ na nasze życie? Wolne żarty. To, niestety, niebezpieczne zjawisko. Polityka nie powinna dominować nad życiem przeciętnego obywatela, bo tak dzieje się w państwach totalitarnych. Ale nie powinna też istnieć w absolutnym oderwaniu od rzeczywistości, bo wtedy po prostu traci sens - uważa Zalewski.