ABW: Nie było łapówki od Łukoilu dla Kaczmarka
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaprzecza doniesieniom, że były minister skarbu Wiesław Kaczmarek wziął od Rosjan 5 milionów dolarów łapówki za ułatwienie sprzedaży Rafinerii Gdańskiej.
Według dzisiejszej prasy, podczas wiedeńskiego spotkania Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem, radzieckim i rosyjskim szpiegiem, ten ostatni miał powiedzieć, że Wiesław Kaczmarek i szef Nafty Polskiej Maciej Gierej dostali od Łukoilu 5 mln dolarów łapówki. W zamian mieli ułatwić Rosjanom kupno Rafinerii Gdańskiej.
Po powrocie do Polski Kulczyk zawiadomił o tym szefa ABW Andrzeja Barcikowskiego, a potem szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego. Szef kontrwywiadu Andrzej Barcikowski powiedział reporterowi RMF FM, że służby dokładnie zbadały te doniesienia. Nie było uwiarygodnionego podejrzenia przestępstwa, o zaistnieniu którego poinformowano pana Kulczyka. Pan Kulczyk nam to przekazał.
Donos Kulczyka do AW i ABW spowodował niemal roczną inwigilację Kaczmarka. Były minister, gość dzisiejszych "Faktów" w RMF FM, pytał, czy śledzono go z zachowaniem odpowiednich procedur i czy wiedział o tym marszałek Sejmu.
Marek Borowski, ówczesny marszałek Sejmu, odpowiada, że ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora nakazuje zawiadomienie marszałka o tym, że wobec posła toczy się postępowanie karne lub że został zatrzymany na gorącym uczynku. Nikt jednak, łącznie ze służbami specjalnymi, nie ma obowiązku informowania, że któryś z parlamentarzystów jest inwigilowany.
Służby te przedstawiają uzasadnienie prokuratorowi generalnemu, a następnie sądowi. Przepisy nie wymieniają marszałka Sejmu. - Nie byłem o to pytany w żadnej fazie - mówi Marek Borowski.