Afera Credit Suisse. Ukryte fortuny przestępców

Przez lata szwajcarski bank Credit Suisse przechowywał fortuny 30 tysięcy przestępców i osób powiązanych z korupcją - wynika z danych przekazanych angielskojęzycznej prasie przez anonimowego informatora. Wśród klientów banku miały być osoby łamiące prawa człowieka, dyktatorzy, handlarze narkotyków i biznesmeni objęci sankcjami. W sumie przechowywali oni około 100 miliardów dolarów, czyli 80 miliardów euro.

Anonimowy informator, który przekazał mediom dane o kontach przestępców uzasadnił, że robi to, bo sprzeciwia się niemoralnemu prawu tajemnicy bankowej w Szwajcarii. "Pretekst ochrony prywatności finansowej jest zwykłym listkiem figowym, który przykrywa haniebne zachowanie szwajcarskich banków jako współpracowników oszustów podatkowych" - miał napisać anonimowy informator. 

Credit Suisse miał patrzeć przez palce na winy klientów

Z wycieku wynika, że Credit Suisse świadczył usługi przestępcom od 1940 do 2010 roku. Bank rzekomo wielokrotnie zignorował ostrzeżenia własnych pracowników o podejrzanej aktywności finansowej klientów. Byli wśród nich: handlarz ludźmi na Filipinach, skazany za łapówkarstwo szef giełdy w Hongkongu; miliarder, który zlecił zabójstwo swojej dziewczyny, libańskiej gwiazdy muzyki pop; menedżerowie, którzy splądrowali państwową firmę naftową w Wenezueli, a także skorumpowani politycy wielu państw. 

Reklama

Jednym z klientów Credit Suisse był Rodoljub Radulović, serbski oszust w 2001 r. oskarżony przez amerykańską Komisję Papierów Wartościowych. Niedawno skazano go w Belgradzie na 10 lat więzienia za przemyt kokainy z Ameryki Południowej. W Credit Suisse był współsygnatariuszem dwóch kont. Jedno z nich zostało otwarte w 2005 r., rok po tym, jak USA wydało przeciwko Raduloviciowi wyrok zaoczny.

Konto w Credit Suisse miał też szwedzki technik komputerowy, Stefan Sederholm, który w 2011 roku otrzymał na Filipinach wyrok dożywotniego więzienia za handel żywym towarem. Przedstawiciel Sederholma powiedział, że bank nigdy nie zamroził jego kont i nie zamknął ich aż do 2013 roku. Na jednym Eduarda Seidela, pracownika Siemensa, było 54 mln franków szwajcarskich. Konta pozostawały otwarte co najmniej do końca ubiegłej dekady, długo po tym, jak w 2008 roku został skazany za łapówkarstwo. Z usług szwajcarskiego banku korzystają też synowie byłego prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka i  król Jordanii Abdullah II.

Credit Suisse: Oskarżenia wyjęte z kontekstu

Credit Suisse zarządza aktywami o wartości ponad 1,6 biliona franków (1,3 biliona funtów) i jest drugim po UBS kredytodawcą w Szwajcarii. Zatrudnia prawie 50 tys. pracowników na całym świecie, w tym znaczną część w Zurychu, gdzie znajduje się główna siedziba banku. 

W wydanym oświadczeniu bank stanowczo odrzuca zarzuty dotyczące rzekomych, nieetycznych praktyk. Twierdzi, że przypadki ujawnione przez dziennikarzy są oparte na "wybiórczych informacjach wyjętych z kontekstu, co skutkuje tendencyjnymi interpretacjami postępowania banku".

Credit Suisse zwraca też uwagę, że postawione mu zarzuty dotyczą czasów, kiedy "prawa, praktyki i oczekiwania instytucji finansowych były bardzo różne od tych, które są teraz". Bank przypomina, że niektóre konta o których piszą media, były otwarte w latach 40-tych, ponad dwie trzecie z nich zostało otwartych po 2000 roku i tylko część z nich pozostaje czynna do dziś.

Skandal w Credit Suisse. Zarażony cały system bankowy kraju?

To nie wszystkie problemy z jakimi boryka się Credit Suisse. W minionym roku bank został uwikłany w upadek dwóch firm: Archegos Capital - biura, które zarządzało osobistym majątkiem Billa Hwanga i Greensill Capital finansującego łańcuchy dostaw. Bank został też ukarany grzywną w wysokości 350 mln funtów za udział w skandalu kredytowym w Mozambiku.

A przed niespełna miesiącem stał się pierwszym w historii kraju dużym, szwajcarskim bankiem, któremu postawiono zarzuty karne. Miał pomagać bułgarskiej mafii w praniu brudnych pieniędzy pochodzących z handlu kokainą. W styczniu zaś z placówki musiał odejść prezes, Antonio Horta-Osório, po tym jak dwukrotnie złamał przepisy COVID-19.

Zdaniem ekspertów, reperkusje wycieku mogą wykroczyć poza Credit Suisse i zagrozić kryzysem systemowi bankowemu w Szwajcarii. Eksperci zwracają uwagę, że kraj, który posiada jedno z najbardziej tajnych praw bankowych na świecie, pozwolił aby przestępcy otwierali swoje konta lub utrzymywali je otwarte po tym, jak ich przewinienia wyszły na jaw.

Instytucje finansowe Szwajcarii zarządzają aktywami o wartości około 7,9 bilionów franków (6,3 bilionów funtów), z czego prawie połowa należy do zagranicznych klientów.

Ewa Wysocka, The Guardian  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »