Amerykańska sieć rurociągów zapłaciła hakerom 4,4 mln dolarów okupu
Prezes amerykańskiej sieci rurociągów Colonial Pipeline Joseph Blount potwierdził w opublikowanej w środę w "The Wall Street Journal" rozmowie, że firma zapłaciła 4,4 mln dolarów okupu hakerom, którzy zorganizowali na nią cyberatak paraliżujący przez tydzień jej działanie.
- Wiem, że to bardzo kontrowersyjna decyzja. Podjęcie jej nie było dla mnie łatwe. Przyznaję, że nie czułem się komfortowo, widząc, jak do tych ludzi przelewane są pieniądze - powiedział Blount.
Prezes największej amerykańskiej sieci rurociągów przesyłających paliwa zaznaczył, że zapłacił okup internetowym przestępcom, ponieważ chciał jak najszybciej wznowić pracę zamkniętych po ataku rurociągów.
- Nie było jasne, do jakiego stopnia ogłoszony 7 maja cyberatak typu ransomware naruszył systemy informatyczne firmy i ile potrwa przywrócenie normalnej pracy rurociągów - dodał.
Po sześciu dniach, 13 maja, Colonial Pipeline ogłosił wznowienie pracy sieci, którą znad Zatoki Meksykańskiej na zachodnie wybrzeże USA przesyłanych jest 45 proc. zużywanych tam paliw.
Już wtedy w mediach pojawiały się informacje, że firma zapłaciła sprawcom ataku, ale Blount w rozmowie z "WSJ" po raz pierwszy publicznie potwierdził te doniesienia. Według FBI, za atakiem stoi wyspecjalizowana w tego typu cyberatakach grupa hakerów DarkSide, prawdopodobnie pochodząca z Rosji lub z innego kraju byłego ZSRR.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
FBI od lat doradza firmom, by nie płacić okupów sprawcom ataków typy ransomware (w których przestępca blokuje system komputerowy lub wrażliwe dane i żąda pieniędzy za ich odblokowanie), ponieważ przyczynia się to do kolejnych szantaży i wspiera rozwój tej działki cyberprzestępczości - pisze "WSJ". Gazeta dodaje, że wiele firm decyduje się jednak zapłacić haracz, by uniknąć kosztownych zakłóceń w działalności.