Amerykańskie LNG i pogoda obniżają ceny gazu w Europie
Ceny gazu w Europie od końca grudnia spadały z powodu korzystnych warunków pogodowych i informacji o ładunkach gazu LNG, które płyną do Europy ze Stanów Zjednoczonych. Sytuacja może się zmieniać zależnie od pogody, ale najbliższe dni zapowiadają się spokojnie. Według prognoz łagodna zima powinna utrzymać się przez najbliższe dwa tygodnie.
Podczas ostatniej sesji ubiegłego roku cena gazu w Holandii na dostawę w lutym (to punkt odniesienia dla europejskiego rynku) wynosiła 66,7 euro za MWh. To najniższy poziom od dwóch miesięcy.
Wpłynęły na to m.in. informacje o przekierowaniu dostaw amerykańskiego LNG z Azji do Europy. Wcześniej Azja oferowała lepsze ceny za gaz, dlatego amerykańskie firmy kierowały większość dostaw na tamte rynki. Jednak w grudniu Gazprom przestał rezerwować moce na gazociągu jamalskim, co wywołało nerwowość na rynkach europejskich. W efekcie ceny wystrzeliły jeszcze wyżej.
To sprawiło, że Europa stała się bardziej konkurencyjna cenowo względem Azji. Tym bardziej, że azjatyckie magazyny zostały już wypełnione i tamtejsza presja zakupowa zmniejszyła się.
Teraz w kierunku Starego Kontynentu płynie około 40 statków z ładunkiem LNG. Dodatkowa podaż przełożyła się na ceny surowca, przynosząc chwilowe uspokojenie na rynkach. Pozytywny wpływ mają też zapowiedzi dotyczące pogody w ciągu najbliższych dwóch tygodni.
Zmiana już nastąpiła, niskie temperatury przesunęły się dalej na Wschód. I tak na przykład w poniedziałek w Wiedniu jest 13 stopni Celsjusza, w Paryżu 12 stopni, w Londynie i Monachium po 11 stopni, w Berlinie 9 stopni, a w Warszawie 8 stopni. Wyższe temperatury to niższe zużycie gazu na potrzeby grzewcze. Z kolei niższy popyt to kolejny argument za spadkiem cen.
Jednocześnie na rynki napływają informacje o dalszym braku rezerwacji przepustowości na gazociągu jamalskim. Tą drogą gaz nie płynie prawie od dwóch tygodni. Dodatkowo spada tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę na Słowację. Pierwszego stycznia spadł on o ok. 40 proc., a dzień później o prawie 30 proc., do 35,5 mln m sześc. Tymczasem jeszcze w Sylwestra przepompowano prawie 84 mln m sześc. gazu.
Zgodnie z pięcioletnim kontraktem tranzytowym podpisanym przez Rosję i Ukrainę pod koniec grudnia 2019 roku, Gazprom miał przesłać przez ten kraj 65 mld m sześc. gazu w 2020 roku i po 40 mld m sześc. w kolejnych czterech latach. Niedawno Aleksiej Miller podkreślał, że firma gotowa jest kontynuować tranzyt gazu przez Ukrainę także po 2024 roku, o ile pojawią się nowe wolumeny zakupu rosyjskiego gazu przez firmy z terenu UE, w ramach nowych kontraktów.
Siergiej Kuprianov, przedstawiciel Gazpromu, wyjaśniał wcześniej, że spółka nie rezerwuje mocy, bo niektórzy klienci, głównie z Francji i Niemiec, wybrali już w pełni roczny wolumen gazu i nie składają kolejnych zamówień. Koncern zapewnił, że jest gotowy na dodatkowe dostawy w ramach kontraktów długoterminowych.
Na gazociągu jamalskim uruchomiony został rewers, a to oznacza, że teraz gaz płynie w drugą stronę, z zachodu (Niemcy) na wschód. 1 stycznia wolumen przepompowanego przez Malnow surowca wzrósł ze 120 do nawet 520 tys. m sześc. na godzinę. Z kolei dzień później wolumen dochodził do ok. 579 tys. m sześc. na godzinę.
Wszystkie te informacje wywołują nerwowe reakcje na rynkach. Po informacjach o braku przesyła gazociągiem jamalskim 21 grudnia kontrakty terminowe na holenderskiej giełdzie TTF skoczyły do rekordowego poziomu ponad 2190 dol. za tysiąc metrów sześciennych, z kolei 30 grudnia, gdy pojawiły się zapowiedzi dostaw gazu skroplonego z USA, ceny spadły poniżej 1000 dol.
Kryzys na rynku gazu to wynik polityki handlowej Rosji, mroźnej poprzedniej zimy, w wyniku której europejskie magazyny gazu opustoszały, gwałtownego ożywienia gospodarek po pandemii, dużego zapotrzebowani na gaz w Azji i długich bezwietrznych okresów w Europie przekładających się na spadek generacji z wiatraków. Ubytki te zastępowano energią produkowaną z gazu i węgla.
Monika Borkowska