Analiza Interii. Jak uchronić polską gospodarkę przed całkowitym zamknięciem?
Wydaje się, że rząd za wszelką cenę chce uniknąć pełnego zamrożenia gospodarki. To może oznaczać zmianę podejścia do ograniczeń dla biznesu, w myśl zasady: lepiej dać przedsiębiorcom narzędzia, by mogli bezpiecznie funkcjonować w czasach COVID-19, niż zamykać kolejne branże i sektory.
Przez ostatnie miesiące Rada Dialogu Społecznego nie działała, tak jak powinna. Ustawy były pisane na kolanie, po nocach, bez konsultacji z partnerami społecznymi. Teraz to ma się zmienić, a nowe otwarcie w RDS z nowym przewodniczącym (jest nim wicepremier Jarosław Gowin), rodzi nadzieje, że standardy współpracy oparte na dialogu, ponownie będą stosowane. Po pierwszym spotkaniu rady w nowym składzie takie przynajmniej płyną zapowiedzi. - Na razie na poziomie deklaratywnym odczytujemy to pozytywnie. Zobaczymy jak to się będzie realizować w postaci czynów - mówi Interii Grzegorz Sikora, dyrektor ds. komunikacji Forum Związków Zawodowych.
"Robimy wszystko, aby uniknąć całkowitego lockdownu polskiej gospodarki. Chciałbym, abyśmy razem ze stroną społeczną (...) wypracowali rekomendacje i wspólne stanowisko w tej sprawie, które będzie można następnie przedstawić premierowi Mateuszowi Morawieckiemu" - napisano w komunikacie po posiedzenie RDS, opublikowanym przez resort rozwoju.
- Ostatni rok był trudnym okresem w radzie. Z naszej perspektywy jest to optymistyczny sygnał, że ten może być lepszy niż poprzedni, przynajmniej w kulturze dialogu - ocenia Sikora.
- Te deklaracje przyjmujemy z zadowoleniem. Pierwsze spotkanie wicepremier Gowin zwołał bardzo szybko po objęciu stanowiska, odpowiadając tym samym na nasze oczekiwania, że sprawy pandemii nie powinny dziać się poza nami, ale być przedmiotem obrad RDS - tłumaczy Interii Andrzej Radzikowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
- Dobre otwarcie, konstruktywne. Wicepremier Gowin chce wznowić ten dialog, który nie działał wcześniej. RDS był pomijany przy projektach poselskich z definicji. Chcielibyśmy to zmienić - mówi natomiast Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.
Strona społeczna wystosowała niedawno apel o dialog i współdziałanie, w którym zawarto rekomendacje dla rządzących, w tym m.in. w sprawie niedziel handlowych (dwie pracujące w miesiącu w czasach pandemii), instrumentów ochrony zatrudnienia i wynagrodzeń pracowników, jak i zaprzestania zmian w prawie gospodarczym, które zwiększają koszty prowadzenia działalności. Chodzi m.in. o podatki: od spółek komandytowych, od sprzedaży detalicznej i cukrowy, które - w czasach recesji - dodatkowo naruszą stabilność finansową firm.
- Na razie słuchamy, co rząd ma do zaoferowania, nie nam jako partnerom, ale społeczeństwu. Zwracaliśmy uwagę jako FZZ na dwie kwestie. Pierwsza sprawa to zadbanie o medyków, stworzenie im odpowiednich warunków pracy i płacy. Druga to kwestia - wprowadzanie systemów pomocowych dla gospodarki. Konieczne są negocjacje z pracodawcami - dodaje Sikora.
Niezbędne są też rozmowy z firmami na temat środków pomocowych, z których skorzystały w ramach pierwszych tarcz antykryzysowych i finansowej. - Nie wszyscy się spodziewali, że nadejdzie fala pandemii o takiej skali. Teraz jest problem. Część środków została już wydana, pieniędzy nie ma, a nie mogą nic z działalnością zrobić. To jest punkt zapalny, o którym trzeba rozmawiać, zwłaszcza w tych branżach najbardziej narażonych drugą falą pandemii - wyjaśnia Sikora.
W czym rzecz? Firmy, które skorzystały ze wsparcia z tzw. tarczy finansowej zostały zobowiązane do zwrotu 100 proc. wartości otrzymanej subwencji, jeśli prowadzona przez nich firma zaprzestanie swojej działalności w okresie 12 miesięcy od jej przyznania. Jeśli przedsiębiorca utrzyma zatrudnienie (w stosunku do poziomu z 31 grudnia 2019 roku), wówczas zwróci jedynie 25 proc. wsparcia.
Na tę pułapkę w tarczach antykryzysowych zwracają uwagę przedstawiciele pracodawców w RDS. - To brak możliwości restrukturyzacji, adaptacji, przebranżowienia. Obowiązek utrzymania zatrudnienia paradoksalnie może zaszkodzić, prowadzić do zombifikacji firm - ocenia Dudek.
Przedsiębiorcy stają przed dylematem: restrukturyzując się mieliby szanse przetrwać, to może wymagać jednak zwolnień. Redukcja zatrudnienia skutkowałaby koniecznością zwrotu pomocy finansowej z wiosny. Przewodniczący OPZZ Solidarność zwraca uwagę, że "oczekiwania przedsiębiorców i pracowników mocno się rozchodzą". - Nas interesuje ochrona miejsc pracy, ich ochrona biznesu. Trzeba będzie szukać środka - zauważa.
- Na pewno wyjdziemy naprzeciw tym przedsiębiorcom, którzy będą potrafili wykazać, że ze względu na przejście drugiej fali zachorowań warunki, pod którymi otrzymali pomoc w poprzednich tarczach nie są możliwe do spełnienia - powiedział w piątek premier Morawiecki. Podczas konferencji prasowej zaznaczył również, że odmrażanie zamkniętych obecnie branż nastąpić może najwcześniej pod koniec listopada. Nie wykluczył jednak, że będą kolejne ograniczenia ze względu na szybki przyrost zakażonych w Polsce. - Jeżeli ten przyrost będzie widoczny i bardzo bliski wykładniczego, to będziemy musieli wdrażać kolejne rozwiązania za kilka dni - powiedział szef rządu pytany o możliwość wprowadzania kolejnych obostrzeń dla firm.
FZZ proponuje jednak, by powołać specjalny "fundusz transformacyjny". Zwraca uwagę, że nie wiadomo w jakich warunkach biznes będzie funkcjonować przez kolejne miesiące, może kwartały. Niewykluczone są przecież kolejne fale pandemii. - Firmy będą musiały działać w takich warunkach pandemicznych. Może zamiast działać reakcyjnie (zamrażać gospodarkę - red.) i drenować Skarb Państwa, warto by wprowadzić specjalny fundusz, który byłby sposobem na dostosowywanie poszczególnych branż do warunków pandemicznych, na zakup odpowiedniej technologii zwiększającej bezpieczeństwo - mówi Sikora. Rzecz w tym, żeby firmy nie otrzymywały tylko środków na utrzymanie relacji popytowo-podażowych, ale na inwestycje w bezpieczeństwo, by móc funkcjonować stabilnie także w czasach COVID-19.
Podobnej tarczy jak w ramach wiosennego wsparcia dla gospodarki najpewniej nie będzie. Chociaż ekonomiści podkreślają, że rząd ma jeszcze ponad 100 mld zł na kolejne działania ochronne.
Zmienia się jednak sposób działania. Zamiast szerokiego wsparcia - będą branżowe pakiety pomocowe.
Każda kolejna fala - to mniejsze środki budżetowe na pomoc firmom. Dlatego, zamiast zamykać gospodarkę, lepiej dać firmom rozwiązania, na bazie których dostosują się do trudnych warunków. - Mówimy teraz, że trzeba inwestować w adaptację, dostosowanie, a nie przetrwanie - podkreśla Dudek.
To postulat, który pojawił się na ostatnim posiedzeniu RDS, by usiąść do stołu i przejrzeć branże, zamykane lub wskazywane do zamrożenia, i zastanowić się jak ograniczać ryzyko zakażenia w nich na tyle, by mogły jednak funkcjonować dalej. - Można dostosowywać je do nowej sytuacji sanitarnej, minimalizować ryzyko. Moglibyśmy zlikwidować do zera liczbę śmiertelnych potrąceń na pasach, jeśli zabroniłoby się jazdy samochodem. To przerysowany przykład, ale jest analogią do zamykania branż. Zamiast zamrażać trzeba dostosować je do nowych warunków, definiując obostrzenia, kryteria i wymagania w obszarze bezpieczeństwa epidemicznego, by ograniczyć ryzyko - dodaje Dudek.
Postulatów jest więcej, w tym tych dotyczących niewprowadzania nowych danin czy nowych przepisów prawa. - Postulujemy by zderegulować wiele obowiązków dla firm, co pozwoli na obniżenie kosztów - dodaje Dudek.
Tarcze prawną zapowiedział wicepremier Gowin. Nie wiadomo na razie czego konkretnie miałaby ona dotyczyć. Strona społeczna wskazuje jednak kierunek: deregulacja, mniej obciążeń administracyjnych, ograniczanie kosztów prowadzenia działalności.
Bartosz Bednarz