Argentyna odmawia spłaty zagranicznego długu
Lewicowy rząd Alberto Fernandeza domaga się odłożenia na trzy lata spłat ponad 66 mld długu na prawie krajowym wyemitowanego w dolarach. Eksperci obawiają się, że kraj stoi przed kolejnym bankructwem.
Argentyna jest specyficznym państwem. Od odzyskania niepodległości w 1816 roku bankrutowała 9 razy. Po raz ostatni - w 2014 roku - przeszła bankructwo techniczne. Rok później rządy przejął liberał Mauricio Macri, który zgodnie z obietnicami ograniczył wydatki, zmniejszył deficyt i odzyskał zaufanie międzynarodowych inwestorów. Zostało ono obniżone przez korupcję w rządzie jego poprzedniczki - Cristiny de Kirchner.
Dzięki wzrostowi zaufania Argentyna znów zaczęła emitować dolarowe obligacje. Ich spłat odmawia teraz obecny rząd na czele którego od 2019 roku stoi peronista (lewica) Alberto Fernandez, a wiceprezydentem została Cristina de Kirchner, której procesy sądowe, m.in. za łapówki, wciąż trwają.
Wczoraj minął termin spłaty 500 mln dolarów odsetek od zagranicznego długu. Chodzi o obligacje zapadające w przyszłym roku, oprocentowane na 6,875 proc.; zapadające w 2026 r. oprocentowane na 7,5 proc. i w 2046 r. - oprocentowane na 7,625 proc. Jak poinformowało wczoraj ministerstwo gospodarki, rząd postanowił skorzystać z 30-dniowej karencji i odroczyć spłatę. Równocześnie gabinet Fernandeza domaga się restrukturyzacji zagranicznego długu. Zgodnie z ofertą przedstawioną przez ministra gospodarki Martina Guzmama, chce aby do 2023 roku odłożyć spłaty zagranicznych zobowiązań wynoszących ponad 66 mld dolarów, o 62 pro. zmniejszyć wielkość odsetek i o 5,4 proc. kapitał.
Jak donosi argentyńska prasa, decyzje te zapadły jednostronnie, bez konsultacji z wierzycielami, są nimi między innymi Black Rock - największa na świecie spółka inwestycyjna; fundusz inwestycyjny Amundi, Fidelity Investment czy brytyjski Ashmore Group. Na propozycji Buenos Aires straciliby 41,5 mld dol. - 37,9 mld dol. odsetek i 3,6 mld dol. kapitału. A do tego musieliby cierpliwie czekać trzy lata na odroczenie spłat i sześć na rozpoczęcie odzyskiwania zainwestowanego kapitału.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Oferta Argentyny została złożona w amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Dopóki nie zostanie zaakceptowana, wierzyciele nie mogą dochodzić swoich praw. Niewykluczone, że będą wymuszać na Argentynie techniczne bankructwo i postawią ją przed nowojorskimi trybunałami. "Wtedy odzyskają wszystko, co do ostatniego centa, choć proces może potrwać wiele lat" - przekonuje komentator argentyńskiej gazety "Ambito".
Na trudną sytuację Argentyny zareagowała już agencja ratingowa Fitch, która obniżyła ocenę kraju do poziomu RD (restricted default). To drugi, najniższy stopień ratingu. Ostatnim jest ocena D (default), która oznacza wstrzymanie płatności wraz z dopełnieniem formalnych kroków związanych z ogłoszeniem niewypłacalności.
Podczas pandemii koronawirusa prognozy gospodarcze dla Argentyny zakładają spadek PKB od 6 do 20 proc. Zanim rozpoczął się kryzys wywołany koronawirusem, kraj był na skraju recesji, a inflacja przekroczyła 50 proc. w skali roku - obok Wenezueli najwyższy wskaźnik w Ameryce Południowej. Już wtedy ceny obligacji wskazywały, że Argentyna jest obok Ekwadoru i Zambii krajem o największym ryzyku bankructwa na świecie.
Ewa Wysocka