Aslund: Z euro szybciej wyjdzie Finlandia niż Grecja
Ostatnie decyzje polityków i EBC sprawiły, że strefa euro się uratowała i żaden kraj jej nie opuści. Gdyby jednak miało być inaczej, to historia pokazuje, że unię walutową opuszczają najpierw bogatsze kraje, zatem prędzej Finlandia, niż Grecja - mówi szwedzki ekonomista Anders Aslund.
Co by się stało, gdyby Grecja wyszła z euro? Mielibyśmy do czynienia z masowymi bankructwami we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, Irlandii i prawdopodobnie paru innych krajach, jak Słowenia albo Austria. Chodzi o państwa, które mają negatywny bilans Target 2 [system księgowania przelewów transgranicznych w ramach strefy euro - przyp. autora]. Żeby poskładać ten system, potrzeba ogromnych pieniędzy - kilku bilionów euro. Takie pieniądze się oczywiście nie znajdą. To politycznie niemożliwe. Dlatego przed ostatnimi wyborami w Grecji hiszpańskie władze planowały zamknąć wszystkie bankomaty w kraju w wypadku zwycięstwa Syrizy. Na szczęście nic takiego się nie stało, ale to był chyba najgorszy moment w obecnym kryzysie.
Kiedy Argentyna ogłaszała niewypłacalność, miała dług w wysokości około 50 proc. PKB. Grecja ma dziś ponad 160 proc. PKB, a tę liczbę jeszcze by zwiększyła dewaluacja nowej drachmy, wprowadzonej zamiast euro. Widzielibyśmy wtedy bankructwa w innych krajach strefy euro, kontrolę przepływu kapitałów. W takiej sytuacji byłoby niespodzianką gdyby wspólny rynek nadal działał. Pod tym względem dekompozycja strefy euro mogłaby oznaczać także dekompozycję Unii Europejskiej.
Na szczęście to wszystko jest do uniknięcia...
Pełna treść artykułu na stronach Obserwatora Finansowego
Anders Aslund jest analitykiem Peterson Institute for International Economics. Jego wypowiedzi pochodzą z seminarium BRE Banku i CASE "Why a breakup of the euro area must be avoided", które odbyło się 20 września w Warszawie