Australia w ogonie transformacji
Premier Australii Scott Morrison nie zdecydował jeszcze, czy będzie uczestniczyć w listopadowej konferencji klimatycznej ONZ. Wyjaśniał, że czeka go sporo wyzwań w kraju związanych z pandemią Covid-19. Tymczasem ten jeden z największych światowych eksporterów węgla i gazu miał przedstawić, podobnie jak dwieście innych krajów, zaktualizowane ograniczenia emisji do 2030 r. Tamtejszy konserwatywny rząd nie prze do klimatycznej rewolucji.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Szczyt COP 26 będzie najważniejszą od lat światową dyskusją na temat kryzysu klimatycznego. Odbędzie się on w Glasgow w Szkocji między 31 października a 12 listopada 2021 r. Przewodniczyć mu będzie Wielka Brytania.
W wywiadzie dla gazety The West Australian Morrison powiedział, że nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie. Zasygnalizował jednak, że byłaby to kolejna podróż za granicę. I dodał, że spędził już dużo czasu na kwarantannie. - Muszę skoncentrować się na tym, co dzieje się w kraju, choćby z Covidem. Australia będzie otwierać granice w tym czasie. Będzie wiele spraw do załatwienia - mówił.
Rząd Australii opierał się dotychczas zobowiązaniu do osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 r., mimo że bardzo wiele krajów taki cel przed sobą postawiło. Australię krytykowano za duże uzależnienie od energii węglowej i wysokie emisje CO2. Morrison poinformował w wywiadzie, że życzy Australii dojścia do zeroemisyjności w 2050 r., ale nie przedstawił żadnych działań, które miałyby do tego celu prowadzić.
Sam fakt, że możliwa jest nieobecność premiera na tak ważnym wydarzeniu, dużo mówi o podejściu tamtejszego rządu do kwestii klimatycznych. Australia chce chronić swój sektor paliw kopalnych. Władze kraju zapowiadały, że będą kontynuować wydobycie dopóki utrzymywać się będzie popyt na węgiel w Azji. ONZ umieścił Australię na ostatnim miejscu spośród 170 krajów członkowskich pod względem reakcji na zmiany klimatyczne.
Tymczasem wśród mieszkańców kraju coraz częściej pojawiają się głosy krytyki w związku z bagatelizowaniem przez rząd zmian klimatycznych. Nasiliły się one podczas wyniszczających pożarów australijskiego buszu i lasów, do których doszło w latach 2019-2020. Zginęło w nich kilkadziesiąt osób i aż 3 miliardy dzikich zwierząt; zniszczonych zostało ponad 1500 gospodarstw domowych. Obszar oddziaływania pożaru wynosił ponad 11,46 miliona hektarów. Szczególnie dużo zarzutów skierowano do Morrisona, który w newralgicznym momencie udał się na wakacje na Hawaje.
Minister spraw zagranicznych Marise Payne zapowiedziała, że na szczycie COP26 pojawi się reprezentacja australijskich władz nawet jeśli premier nie uda się tam osobiście. - Australia będzie silnie reprezentowana na konferencji - zapewniała.
Australia jest jednym z największych na świecie emitentów gazów cieplarnianych w przeliczeniu na osobę. Zgodnie z porozumieniem paryskim, kraj ten wyznaczył sobie do 2030 r. cel polegający na zmniejszeniu emisji o 26-28 proc. w porównaniu z 2005 r. Środowisko międzynarodowe skrytykowało założenia, podkreślając, że są zbyt mało ambitne. Tymczasem zdaniem ONZ Australia będzie miała problem z osiągnięciem nawet tych poziomów.
Australijska gospodarka opiera się na surowcach, głównie na węglu, rudzie żelaza i gazie ziemnym. Lobby paliw kopalnych w kraju jest niezwykle silne i rządzący wiedzą, że każda próba zmiany polityki w zakresie węglowodorów grozi polityczną śmiercią. Łatwiej jest im być pod presją zewnętrznych nacisków niż narażać się na utratę stanowisk.
Australijskie pokłady węgla szacuje się na 70 mld ton. A to oznacza że mogą być eksploatowane jeszcze przez 125 lat.
Monika Borkowska
***