Bankom będzie się wiodło znacznie gorzej

To na razie tylko początek spadku zysków banków. W II kwartale wystąpiły już wszystkie powody, które do dalszego spadku doprowadzą, ale nie wszystkie jeszcze z całą swoją siłą. Przyszłość - przynajmniej do połowy 2021 roku - jest wciąż bardzo niepewna.

O tym, że skutki pandemii nauczyliśmy się trochę szacować świadczy fakt, że zyski ING Banku Śląskiego spadły w II kwartale zgodnie z oczekiwaniami. Dla instytucji był to okres dostosowywania się do sytuacji po wybuchu kryzysu zdrowotnego i gospodarczego. Jak na razie bank - podobnie jak inne instytucje - zalała ogromna fala pieniędzy.

Firmy zasilone przez państwo

Największą niewiadomą jest jednak to, co będzie dalej z kredytami. W jakim stopniu się popsują i czy nowe będzie ktoś chciał brać. A jeśli nawet tak - to jak ocenić ryzyko chętnych na finansowanie w warunkach, które wciąż będą wyjątkowe.Skąd wzięła się ta potężna fala gotówki, która w ostatnich miesiącach w mniejszym lub większym stopniu "zalała" banki? Z pomocy państwa dla przedsiębiorstw, czyli klientów instytucji kredytowych. Główny ekonomista ING BŚK Rafał Benecki szacuje, że polskie przedsiębiorstwa zostaną zasilone bezzwrotną gotówką o wartości ok. 6 proc. PKB, z czego ponad 100 mld zł zostało już wypłacone. Dojdzie do tego jeszcze ok. 30 mld zł. Pod względem wielkości pomocy bezzwrotnej w relacji do PKB Polska przygotowała trzeci największy taki pakiet w Europie, po Niemczech i Wielkiej Brytanii.

Reklama

- Nastąpił wielki przypływ środków z Polskiego Funduszu Rozwoju do naszych klientów biznesowych - powiedział prezes ING BŚK Brunon Bartkiewicz na zdalnej konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników banku.

- To oznacza mniej bankructw i większe zatrudnienie. Trochę poprawił tempo PKB w 2020 roku i pozwoli na szybsze odbicie w 2021 roku - mówił Rafał Benecki.
Dodał, że szacuje, iż "tarcze" ograniczyły spadek polskiego PKB o 2-3 punkty procentowe, dzięki czemu tegoroczna zapaść gospodarki będzie płytsza. Przypomnijmy, że ING BŚK prognozuje, iż w tym roku polska gospodarka skurczy się o 4,2 proc., a w przyszłym wzrośnie o 4,5 proc. 

Ta fala gotówki to dla banków jednak problem, tym bardziej, że polski sektor już przed wybuchem kryzysu był "nadpłynny", to znaczy że gotówki miał sporo więcej niż był w stanie zamienić jej na kredyty. A teraz dostał jej kolejny zastrzyk, bo beneficjenci pomocy państwa trzymają swoje pieniądze na rachunkach w bankach. Te zaś nie tylko nie widzą popytu na kredyty, ale spora część klientów spłaca zobowiązania już wcześniej zaciągnięte. 

Wszystko to spowodowało, że portfel kredytów udzielonych przez ING BŚK wzrósł wprawdzie do końca II kwartału o 9 proc. w porównaniu z II kwartałem zeszłego roku, ale przy wzroście depozytów o 23 proc. Tymczasem portfel kredytów dla przedsiębiorstw zmniejszył się w ciągu drugiego kwartału o 5 proc.

- Nasi klienci otrzymali z PFR ok. 9,3 mld zł (do końca lipca ponad 9,5 mld zł), które służą również do spłaty kredytów. W okresie drugiego kwartału mamy ogromny przypływ środków, które lądują na naszym bilansie, przy jednoczesnej nikłej aktywności kredytowej. Luka depozytowo-kredytowa skutkuje tym, że bank musi pieniądze gdzieś umieścić. To obligacje Skarbu Państwa, PFR i Banku Gospodarstwa Krajowego - mówił Brunon Bartkiewicz. 

- Naturalną konsekwencją nadpłynności jest to, że zwiększamy inwestycje w papiery dłużne, szczególnie Skarbu Państwa. Także ze względu na podatek bankowy - dodała wiceprezes Bożena Graczyk.

Nowe wyzwania dla banków

Do tego dochodzą obniżki stóp procentowych, które powodują, że pole manewru dla banków, by z zyskiem zamieniać depozyty na kredyty, jest jeszcze bardziej ograniczone. Dlatego zyski spadają i będą spadać jeszcze bardziej. Zysk netto ING BŚK w II kwartale zmniejszył się do 316 mln zł, czyli o 33 proc. w porównaniu z II kwartałem zeszłego roku, a w całym I półroczu spadł do 583 mln zł, czyli o 26 proc.

Taka sytuacja stawia przed bankami zupełnie nowe wyzwania, bo zarabiają przecież głównie na zamianie depozytów na kredyty, a lwia część zysków powstaje z różnicy w ich cenie. Teraz o dochodach banków w coraz większym stopniu będą decydować obligacje skarbowe. W ten sposób banki coraz bardziej finansują rząd, a coraz mniej gospodarkę i konsumentów. ING BŚK podawał już, że trzy ostatnie obniżki stóp, w tym głównej do 0,1 proc. zmniejszą wynik banku w tym roku o 255-300 mln zł. I podtrzymuje tę prognozę.

To oczywiście nie koniec problemów, bo kryzys spowodował, że rośnie ryzyko bankructw firm i bezrobocia, a zatem dla banków - ryzyko kredytowe. ING BŚK odłożył w I półroczu 604,1 mln zł rezerw, o 132 proc. więcej niż w pierwszej połowie zeszłego roku. Lwia część z tych rezerw to - na razie jeszcze - nie na niespłacane kredyty, ale na oczekiwane straty kredytowe w związku z pogorszeniem się sytuacji gospodarczej. Jakie będą prawdziwe straty, będzie wiadomo dopiero wtedy, kiedy skończą się moratoria.

- W ciągu dwóch kwartałów odłożyliśmy 296 mln zł rezerw mających związek z bezpośrednimi skutkami pandemii, w tym 271 mld zł w segmencie korporacyjnym - powiedziała Bożena Graczyk.

Pytania o jakość kredytów i powrót do inwestowania

Do końca czerwca "wakacjami kredytowymi" bank objął 74 tys. należności o łącznej wartości ponad 9,3 mln zł co stanowi 7,6 proc. całego portfela kredytowego. Na kredyty detaliczne na "wakacjach" zwiększył rezerwy o 13 mln zł zakładając, że część z nich, gdy minie termin moratorium, trzeba będzie restrukturyzować. Ale "wakacje kredytowe" przynoszą bankowi straty, gdyż nie dostaje on przez ten czas odsetek. ING BŚK wyliczył, że w ciągu II kwartału utracił w ten sposób 7 mln zł. Wakacje potrwają jeszcze przez cały III kwartał.

Co będzie dalej? Zaczęły się właśnie dla gospodarki najtrudniejsze miesiące i taki będzie cały rok. Od połowy przyszłego roku z zapaści powinny nas zacząć wyciągać fundusze unijne, o ile będziemy potrafili i mogli z nich korzystać.

Na razie "tarcze" spowodowały, że bezrobocie rośnie w bardzo umiarkowanym tempie i być może tak będzie przez najbliższe 12 miesięcy, gdyż bankructw firm będzie mniej. Ale planowana podwyżka płacy minimalnej może wcale gospodarce dobrze się nie przysłużyć, bo firmy - nie widząc dobrych perspektyw - mogą w związku z nią przestać "chomikować" zatrudnienie.

Po zniesieniu zakazów w maju i w czerwcu konsumenci ruszyli do sklepów, a teraz spędzają wakacje w kraju, i w kraju wydają pieniądze. Ale niewykluczone, że mija już kumulacja popytu odkładanego przez miesiące lockdownu, a wakacje też niebawem się skończą.   

ING BŚK prognozuje, że stopa bezrobocia wzrośnie na koniec tego roku do 7,7 proc., a konsumpcja spadnie o ponad 4 proc. Co więcej - z badań ING przeprowadzonych w Europie wynika, że prawie 46 proc. Polskich konsumentów mówi: "wydajemy teraz mniej", a niespełna 19 proc. - że więcej. Jesteśmy znacznie bardziej ostrożni niż konsumenci w innych krajach, silniej dotkniętych przez pandemię, jak np. w Hiszpanii. 

Po malejącym popycie na kredyt ze strony przedsiębiorstw widać już, że w tym roku czeka nas załamanie inwestycji prywatnych, a publiczne ruszą dopiero wraz z europejskimi funduszami, czyli nie wcześniej niż w połowie przyszłego roku. Najtrudniejsze będzie zatem najbliższe 12 miesięcy, a dramatyzm sytuacji może pogłębić wzbierająca "druga fala" zachorowań.
 
Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | lokaty | kredyt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »