Bankowcy skarżą się na ochronę konsumentów do premiera

Ochrona konsumenta idzie za daleko, a decyzje o uznawaniu kolejnych zapisów w umowach za niedozwolone może spowodować spore kłopoty. I nie chodzi tylko o konsekwencje finansowe dla banków, lecz o prawny bałagan. Bankowcy napisali list do premiera Mateusza Morawieckiego, żeby powściągnął działania urzędu.

Od poprzedniego wielkiego kryzysu finansowego z lat 2007-2009 zmienił się zupełnie trend w ochronie konsumentów, zwłaszcza konsumentów usług finansowych. Kryzys wybuchł w USA w sektorze bankowym, także dlatego, że tamtejsze instytucje finansowe posuwały się nie raz do zwykłych oszustw. Trend ochrony konsumentów wkrótce rozlał się po całym świcie i trafił do Polski.

Wszystkie banki w jednym worku

U nas praw konsumentów strzeże Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. W ciągu ostatnich dziesięciu lat urząd wpisał na listę postanowień niedozwolonych, czyli klauzul abuzywnych ok. 450 zapisów w umowach zawieranych pomiędzy klientami a bankami.

Reklama

Prawnicy reprezentujący banki podnoszą jednak kwestię, czy postanowienie UOKiK z powiedzmy 2020 roku odnoszące się do umowy zawartej 20 lat wcześniej nie oznacza działania prawa wstecz. Bardzo możliwe, że w tych kwestiach będą musiały się kiedyś wypowiedzieć Sąd Najwyższy lub nawet Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Czarę goryczy przelała teraz inna sprawa. Spowodowała, że Związek Banków Polskich chce, by sam premier zainteresował się postępowaniami prowadzonymi przez UOKiK. Otóż według bankowców urząd prowadzi zbiorowe postępowanie wobec kilku banków, które dokonywały zmian w umowach z klientami wprowadzając tzw. klauzule modyfikujące.    

- Obserwujemy automatyzm w określaniu klauzul jako abuzywne - mówił na konferencji prasowej wiceprezes ZBP Tadeusz Białek.

Chodzi o to, że postępowanie ma charakter zbiorowy i nie bierze pod uwagę pojedynczej klauzuli oraz ewentualnej abuzywności zawartych w niej zapisów. A zdaniem bankowców - zgodnie z orzeczeniem TSUE - ocena abuzywności powinna być dokonywana każdorazowo indywidualnie. Powinna dotyczyć konkretnej umowy i konkretnego zapisu. A tak w tym przypadku nie jest.

- To nadużycie prawa i polskiego, i unijnego - dodał Tadeusz Białek.

Zagrożona elastyczność umów

To jednak nie koniec zarzutów ze strony bankowców. Bo oczywiście niektóre banki poprzez klauzule modyfikacyjne nakładały na klientów dodatkowe opłaty tylnymi drzwiami. Ale nie tylko o to chodzi. Bankowcy twierdzą, że uznanie hurtowo za niedozwolone wszystkich klauzul modyfikacyjnych może zupełnie związać ręce bankom także wtedy, gdy wprowadzają rozwiązania korzystne dla klientów.

- Klauzula modyfikacyjna musi z istoty rzeczy zapewniać elastyczność. Nie może przewidywać wszystkich przypadków, kiedy może nastąpić zmiana umowy czy regulaminu - mówił Tadeusz Białek.

Chodzi na przykład o to, że coraz częściej korzystamy z bankowości elektronicznej. Po co więc bank ma wysyłać nam stosy papieru, skoro za jej pośrednictwem wszystkie informacje, w tym także wyciągi są dostępne. Bankowcy mają obawy, że za daleko idąca eliminacja klauzul modyfikacyjnych, zwłaszcza jeśli chodzi o umowy długoterminowe, może zahamować rozwój usług finansowych.

- Wszystkie zmiany, które banki wprowadziły w ciągu ostatnich lat, wynikające także z nowych uregulowań, ale i z nowych  funkcjonalności, byłyby nieważne. Bank musiałby cofnąć wszystkie rozwiązania, które wprowadziły - mówił Tadeusz Białek.

- Napisaliśmy list do premiera wskazujący nieracjonalne skutki tych rozstrzygnięć - dodał.

Nadchodzi wielka zmiana umów kredytowych?

Przed bankami już niedługo stanie gigantyczny problem i na razie nikt nie wie, jak sobie z nim poradzić. Za rok z niewielkim okładem najprawdopodobniej zniknie stopa LIBOR będąca podstawą oprocentowania kilkuset tysięcy wciąż spłacanych kredytów we frankach. Pomijając fakt, że do tej pory nie wiadomo czym ją zastąpić, banki i tak będą musiały zmienić umowy. Najprościej byłoby poprzez klauzule modyfikacyjne. Ale co będzie, kiedy zostaną zabronione?       

- Niedostrzegane są katastrofalne skutki takich rozstrzygnięć - mówił Tadeusz Białek.

To samo dotyczy kredytów w złotych opartych na zmiennej stopie WIBOR, jeśli ta podzieli losy LIBOR-u. A to ok. 15 mln umów kredytowych w Polsce.

Dyskusja o tym, czy ochrona konsumenta nie poszła za daleko będzie się toczyć prawdopodobnie przez najbliższe lata. Padają w niej najważniejsze pytania. Na przykład takie, czy prawo powinno chronić konsumenta usług finansowych przed każdym ryzykiem. A jeśli uwolnimy konsumenta od ryzyka, to czy to oznacza, że wszystkie powinien na siebie wziąć bank?

Po drugie wiadomo już, że najbardziej dotkliwe są te ryzyka, których jeszcze nie znamy. Tak było przecież jeszcze rok temu z koronawirusem. Nikt wtedy nie przewidywał pandemii i jej niszczących skutków. W przypadku tej pandemii ryzyko wzięły na siebie rządy, a jego koszty pokryją i tak pieniędzmi podatników w przyszłości. Ale czy to znaczy, że tak będzie zawsze, i z każdym ryzykiem jakie pojawi się w przyszłości?

Jacek Ramotowski

INTERIA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »