Będą tańsze lekarstwa!
Jak informuje Gazeta Podatkowa, Europejski Trybunał Sprawiedliwości złagodził przesłanki dokonywania importu równoległego produktów farmaceutycznych. Oznacz to, że będziemy mogli liczyć na tańsze leki.
Import równoległy polega na sprowadzaniu leków bezpośrednio od hurtowników z innych krajów UE, realnie może być on tańszy nawet i do kilkudziesięciu procent.
Importer po uzyskaniu pozwolenia i koniecznej modyfikacji opakowania będą mogli sprzedawać je na krajowym rynku firmy.
Aby móc sprzedawać importowane lekarstwa należy zmienić opakowanie produktu, przy czym przepisy restrykcyjnie określają wymagania co do jego nowego wyglądu oraz informacji na nim zamieszczonej. Spełnienie wszystkich wymogów zajmowało dotychczas sporo czasu, przez co medykamenty nie mogły być szybko wprowadzane na rynek importera. Po decyzji ETS znacznie skróci się czas wprowadzania importowanych leków - do około 2-3 tygodni.
Kto z nas zdziera?
Za opakowanie stosowanego w terapii nowotworowej endoxanu Polak płaci 49 zł, Francuz - niecałe 19 zł! Takie przykłady można mnożyć. Powód? Koncerny farmaceutyczne negocjują ceny na swoje produkty z każdym krajem i ich zyski są krociowe. Ostatnio być może idzie nowe, bo Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych zgodził się na import równoległy dziesięciu leków, a w kolejce na rozpatrzenie czeka kolejnych kilkadziesiąt.
Koncerny mówią nie
Niestety w import równoległy nie angażują się krajowi dystrybutorzy farmaceutyczni (nie negocjują zakupu leków w imporcie, ale mogą pośredniczyć w dostarczeniu go do aptek). To też psuje rynek. Europejska Federacja Przemysłu i Stowarzyszeń Farmaceutycznych oceniła, że działalność importerów równoległych zmniejsza zysk producentów o blisko 2 mld euro rocznie. Wielka Brytania oszczędza np. 342 mln euro, Niemcy 194 mln euro, a Szwecja 42 mln euro. Polska dopiero zaczyna.