Bez elektroniki produkcja traci na wartości
Aż 169 branż produkcyjnych i usługowych zmuszonych jest ograniczać swoją aktywność gospodarczą z powodu globalnego braku komponentów elektronicznych, w tym zwłaszcza wysokiej klasy półprzewodników. Powrót do kooperacyjnej normalności może potrwać jeszcze nawet dwa lata.
Nie ma dziś w praktyce żadnej dziedziny produkcji i usług - czy to na potrzeby konsumentów, czy innych rodzajów wytwarzania - których wartość nie zależałaby w dużej mierze od elementów elektronicznych. Półprzewodniki, popularnie zwane chipami, zajmują się w tych produktach wszystkim: od ich zaprojektowania, wyprodukowania, sprawdzenia, zmagazynowania, sprzedania, transportu po zapewnienie sprawnego użytkowania, a na końcu ich utylizację.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Wszędzie są chipy, coraz więcej chipów. Błyskawicznie rozwijający się Internet Rzeczy, który pozwala m.in. automatyzować procesy projektowe, produkcję i wspomaga użytkowanie - a nikt nie chce przecież korzystać z przestarzałych technologicznie samochodów, telefonów czy telewizorów - stymuluje już od kilku lat coraz większy globalny popyt na chipy. Na to nałożył się wybuch pandemii koronawirusa, która przecięła wiele więzi kooperacyjnych i zachwiała porządkiem w całym poukładanym wcześniej świecie związków gospodarczych i zależności.
Najbardziej boleśnie dla wszystkich dotknęło to właśnie produkcji i dostaw potrzebnych w całym świecie chipów. Większość nowych rozwiązań w tej dziedzinie powstaje w USA, ale sama produkcja półprzewodników zlokalizowana jest przede wszystkim w krajach azjatyckich. W nowoczesnych fabrykach Tajwanu oraz Korei Południowej produkowanych jest aż 83 proc. procesorów i aż 70 proc. półprzewodnikowych pamięci. Na ich wykorzystaniu bazuje swoją produkcję i eksport elektroniki przemysłowej, telekomunikacyjnej i konsumenckiej (ICT) przemysł Chin, Japonii, Korei i innych krajów wschodnioazjatyckich. Bez nich nie mogą obyć się i inne branże produkcyjne i usługowe - w USA, Europie i całym pozostałym świecie.
Pierwszą ofiarą, ale zarazem winowajcą kryzysu spowodowanego przez pandemię stał się przemysł motoryzacyjny. Kilkumiesięczne ograniczenia w przemieszczaniu się w pierwszej połowie 2020 r. spowodowały spadek popytu na nowe samochody. Producenci aut, pracujący w rygorze just-in-time i nie posiadający wielkich magazynów i placów na gotowe samochody ograniczyli wówczas produkcję oraz zakupy chipów w Azji. I tak nie byłoby jak ich przewieźć do Europy i USA, bo chipy są wprawdzie małe, ale statki handlowe utknęły w portach, a puste kontenery w Europie.
Koreańscy i tajwańscy producenci chipów poradzili sobie z tym zawirowaniem i szybko przestawili się na zaopatrywanie wytwórców elektroniki konsumenckiej, na którą popyt w świecie wraz z rozprzestrzenianiem się trybu zdalnej pracy zaczął w tym samym czasie gwałtownie wzrastać. Zatrzymani w mieszkaniach konsumenci zapragnęli też nowych smartfonów i telewizorów. Gdy wiosną 2021 r. popyt na samochody zaczął się odradzać, ich producenci dowiedzieli się, że ze swoimi potrzebami stoją na końcu kolejki po chipy.
Rezultat jest taki, że produkcja samochodów w samych tylko Stanach Zjednoczonych zmalała w pierwszym pandemicznym roku z 17 do 14,6 mln aut. W 2021 r. wzrośnie tam do 15 mln, ale z rozeznania popytu wynika, że mogłaby wzrosnąć jeszcze o połowę więcej. Nie wzrośnie, gdyż sprzedawcy samochodów zawaleni są skorupami aut, którym brakuje kluczowych elementów sterowania pracą silników, jazdy i bezpieczeństwa. Pracownicy fabryk są zwalniani z braku dla nich pracy.
Nawiasem mówiąc, wartość elektroniki zamontowanej w samochodach już jest wysoka i nadal będzie wzrastać. Według firmy konsultingowej Deloitte za mniej więcej dekadę nowy samochód w ponad połowie swojej wartości stanie się produktem elektronicznym.
Wzrasta także udział elektroniki (wyroby i usługi ICT) w łącznym eksporcie i imporcie poszczególnych krajów i regionów. Według danych Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD) wartość elektroniki w światowym eksporcie wyniosła w 2020 r. blisko 2,4 biliona dolarów, wzrastając w porównaniu z rokiem wcześniejszym o 4 pkt. proc., do poziomu 15 proc. Udział ten najwyższy jest w przypadku krajów Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej, gdzie sięga on już 30 proc.
Kłopoty z brakiem chipów mają producenci nie tylko samochodów, ale także innych wyrobów, m.in. smartfonów i sprzętu do gier. Ich produkcja zmalała na świecie w III kwartale 2021 r. o ponad 6 proc. Wytwórca konsoli Nintendo musiał ograniczyć produkcję najnowszych wersji swoich urządzeń o 20 proc. I to u progu sezonu ich sprzedaży tradycyjnie przypadającego na koniec każdego roku. Apple zmniejszył o połowę produkcję najnowszych tabletów, a zwolnione w ten sposób chipy przesuwa do produkcji najnowszej wersji iPhone’a.
Za rosnącym z różnych powodów popytem na półprzewodniki ich produkcja silnie już obecnie wzrasta. Według stowarzyszenia handlowego Semiconductor Industry Association globalna sprzedaż układów scalonych wzrosła w 2020 r. o 6,5 proc. pomimo spadku zamówień ze strony przemysłu motoryzacyjnego. Produkcja ta jeszcze szybciej rośnie w 2021 r. W III kwartale, według tego samego źródła, jej produkcja osiągnęła wartość 144,8 mld dolarów, o 7,4 proc. wyższą niż w II kwartale bieżącego roku i aż o 27,6 proc. wyższą niż w tym samym czasie 2020 r.
To jednak wciąż za mało, aby zaspokoić ogromny popyt. Zwłaszcza, że tak wielki producent sprzętu m.in. telefonii bezprzewodowej, jakim jest chiński Huawej, od wielu już miesięcy gromadzi chipy na zapas w obawie, że ich dostawa do Chin może stać się przedmiotem nowej odsłony wojny handlowej z USA. Stąd wiele w świecie zapowiedzi o planowanych budowach nowych fabryk chipów, chociaż to bardzo drogie i długotrwałe inwestycje ze względu na ogromne wymogi dotyczące czystości powietrza, wody i wszystkich innych składników produkcji i jej otoczenia.
W tym roku padło już na ten temat wiele deklaracji. Wedle informacji zebranych przez IEEE Spectrum, największą w świecie organizację grupującą specjalistów w dziedzinie zaawansowanych technologii, ponad 40 firm elektronicznych w świecie planuje rozbudowę od przyszłego roku swoich mocy wytwórczych w tej dziedzinie.
Z największych - koreański Samsung chce w 2022 r. rozpocząć budowę fabryki chipów, która ma powstać kosztem 17 mld dolarów. Tajwański producent TSMC wyda na ten sam cel 28 mld dol. Zapowiedzi płyną także od amerykańskich firm, które wcześniej ograniczały własną produkcję układów scalonych, koncentrując się na bardziej zyskownych jej elementach, np. na badaniach i na projektowaniu. Intel zapowiedział, że wybuduje w Arizonie dwie fabryki półprzewodników kosztem 20 mld dol. Najnowsza, zaledwie sprzed kilkunastu dni, jest deklaracja Texas Instrument, która dotyczy budowy w najbliższych czterech latach aż czterech nowych fabryk chipów za 30 mld dolarów.
Amerykański przemysł jest w tym wspomagany przez amerykańskiego podatnika. W czerwcu 2021 r. Senat USA uchwalił przeznaczenie rekordowej w historii gospodarczej USA dotacji - 250 mld dolarów - do produkcji półprzewodników, w tym aż 54 mld dolarów na podstawowe i rozwojowe badania w dziedzinie tworzenia nowych układów scalonych.
Pomimo wszystkich tych zapowiedzi, w globalnej produkcji i dostawach układów scalonych i innych elementów elektronicznych nadal będą liczne "wąskie gardła". Specjalistyczne firmy konsultingowe, m.in. Gartner. spodziewają się, że brak chipów może być hamulcem w rozwoju gospodarki światowej do końca 2022 r., a nawet do 2023 r. Podobne są oceny firm badawczych, m.in. Forrester, na które powołuje się platforma informacyjna w tej dziedzinie TechRepublic.