Bezpłatne studia to mit. Ratunkiem bywa kredyt studencki
Od kilkuset do kilku tysięcy złotych miesięcznie może potrzebować świeżo upieczony student na utrzymanie w mieście akademickim. Jeśli nie może liczyć na pomoc bliskich, niedrogim i stosunkowo łatwo dostępnym rozwiązaniem jest kredyt studencki. Czas, by po niego sięgnąć, studenci mają do połowy listopada.
- Studiowanie teoretycznie jest darmowe, ale w praktyce różnie z tym bywa. Jeżeli ktoś studiuje dziennie na uczelni państwowej to chociaż za same studia nie płaci, to nie jest prawdą, że one są całkowicie darmowe. Często ponosimy dodatkowe koszty, zwłaszcza jeżeli ktoś przenosi się i studiuje w mieście, gdzie nie mieszkają jego rodzice. Musi wtedy wynająć mieszkanie lub stancję albo opłacić pokój w akademiku - mówi Agencji Informacyjnej Newseria Jarosław Sadowski z Expandera.
W zależności od miasta i dzielnicy oraz od rodzaju i klasy mieszkania, wiąże się to z kosztami od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych miesięcznie. Najdroższa pod tym względem jest Warszawa, najmniej za wynajem student zapłaci w Łodzi - dwupokojowe mieszkania to koszt średnio od 700 do 900 zł miesięcznie. W Warszawie jest to ponad dwa razy więcej.
Czesne na studiach zaocznych, wieczorowych lub też w uczelniach prywatnych to minimum 1,4 tys. zł za semestr. Najdroższe kosztują ok. 7 tys. zł. Nawet dla pracującego studenta to może być zbyt wysoka kwota.
- Nawet jeżeli nie stać nas na studiowanie, to wcale nie oznacza, że nie możemy studiować, bo można skorzystać z kredytu studenckiego - tłumaczy Jarosław Sadowski.
To najtańszy kredyt dostępny na rynku. Przez cały okres studiów i jeszcze dwa lata po ich ukończeniu, odsetki od kredytu spłaca za studenta państwo. Oprocentowanie kredytu zależy od wysokości stóp procentowych, ale jest bardzo niskie - dziś wynosi 1,5 proc. w skali roku. Student dostaje co miesiąc 600 złotych, które może przeznaczyć na dowolny cel.
- Taki kredyt może pomóc sfinansować wszystkie wydatki związane ze studiowaniem. Nie trzeba się z nich rozliczać, więc pieniędzmi można dowolnie dysponować, czyli można je wydać na czesne, mieszkanie, książki lub codzienne utrzymanie - mówi ekspert. - Myślę, że bez problemu można spłacić taki kredyt, zwłaszcza, że mamy jeszcze dwa lata po zakończeniu studiów na to, żeby znaleźć pracę i rozpocząć spłacanie rat.
W niektórych przypadkach kredyt może być umorzony w części lub w całości. Wpływ na taką decyzję mogą mieć m.in. bardzo dobre wyniki w nauce, zła sytuacja finansowa lub problemy zdrowotne kredytobiorcy.
Kredyt dla studenta jest nie tylko tani, ale i łatwo dostępny. Nie trzeba mieć wysokiej zdolności kredytowej, a górny limit dochodu na osobę w rodzinie jest dość wysoki, przez co wiele osób spełnia warunki kredytu.
- W zeszłym roku dochód musiał być niższy niż 2,3 tys. zł na osobę, więc wszyscy ci, którzy naprawdę tych kredytów potrzebują, mogą je uzyskać - tłumaczy Sadowski.
Podstawą, by ubiegać się o kredyt jest wniosek złożony do 15 listopada w jednym z banków kredytujących (Pekao SA, Bank Polskiej Spółdzielczości SA, SGB-Bank S.A. i PKO BP S.A.) wraz m.in. z potwierdzeniem dochodów rodziny studenta, zaświadczeniem z uczelni i dokumenty zabezpieczające spłatę kredytu (np. zaświadczenia od pracodawców poręczycieli, którymi najczęściej są rodzice studenta).
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze