Bitwa o Świdnik
Największe światowe koncerny śmigłowcowe wzięły na celownik PZL Świdnik. ARP chce go sprzedać do końca roku. Według informacji "Rz", czarnym koniem może okazać Sikorsky Aircraft.
Po prywatyzacji PZL Świdnik okaże się, czy będzie tam powstawały Tigery, sztandarowy produkt Eurocoptera (z lewej), luksusowe śmigłowce US101 z oferty włosko-brytyjskiej Agusty Westland czy też nowe wersje UH 60 Black Hawk (z prawej) amerykańskiego koncdernu Sikorsky Aircraft
To ostatni prywatyzowany duży państwowy zakład lotniczy. - Spodziewamy się prawdziwej rywalizacji, zainteresowanie firmą jest wyjątkowo duże - mówi Roma Sarzyńska, rzecznik Agencji Rozwoju Przemysłu. Według naszych ustaleń chętnych do przejęcia PZL może być nawet siedem lotniczych potęg, ale zasadnicza walka o Świdnik rozegra się zapewne między dwoma helikopterowymi potentatami: włoskobrytyjską Agustą Westland i amerykańską legendą branży Sikorsky Aircraft Corp. (UTC). Liczyć się może także Eurocopter, firma jest jednak mocno zaangażowana w inwestycje w Rumunii i Hiszpanii.
ARP zleciła już wycenę największej i jedynej polskiej fabryki śmigłowców, nie ujawnia jednak jej rezultatów. Według szacunków "Rz" firma zatrudniająca 3,9 tys. wysokiej klasy inżynierów i techników, z własnym lotniskiem i ośrodkiem rozwojowym, a także unikalnym w naszej części Europy centrum obróbki kompozytów może być warta nawet 400 - 600 mln zł.
PZL Świdnik jest w dobrej kondycji, jego przychody w ostatnich latach przekraczały 300 mln zł rocznie, a w tym roku, zdaniem prezesa Mieczysława Majewskiego, sięgną 400 mln zł. Ma pełny portfel zamówień na dostawy kooperacyjne dla światowych gigantów, z powodzeniem też zdobywa kontrakty na helikoptery własnej konstrukcji. MON zamówiło ostatnio 22 śmigłowce SW-4 do szkolenia pilotów, przesądzony jest też kontrakt na modernizację kilkudziesięciu wojskowych sokołów.
Choć zagraniczni konkurenci zaprzeczają, ważnym motywem starań o Świdnik jest przyszły dostęp do rynku zamówień wojskowych. Armia przygotowuje właśnie plan zakupu całej floty nowych śmigłowców. Do tego dojdą kontrakty służb resortu spraw wewnętrznych i zamówienia luksusowych śmigłowców dla rządowych VIP. Tylko wojsko planuje kupić w ciągu najbliższej dekady 55 śmigłowców bojowych i transportowych za ok. 10 mld zł.
Armia naciska przy tym, by ze względu na bezpieczeństwo i na optymalizację kosztów przyszłej eksploatacji zamawiać helikoptery produkowane w kraju. - Na całym świecie w koncernach lotniczych liczy się nie tyle sama sprzedaż, ile pewne zyski z serwisu i produkcji części. To ogromne źródło dochodów zagwarantowane przez dziesiątki lat - mówi Barosz Głowacki, ekspert "Skrzydlatej Polski". Ten fakt też zapewne podniesie temperaturę prywatyzacyjnej rywalizacji.
- Oferujemy inwestorom atrakcyjną firmę i spodziewamy się dobrej ceny - podkreśla Roma Sarzyńska.
W uprzywilejowanej sytuacji jest Agusta Westland. Ta jedna z dwóch największych korporacji śmigłowcowych na kontynencie od kilkunastu lat zleca świdnickiej fabryce produkcję kadłubów większości produkowanych przez koncern śmigłowców. Niektóre z nich zaprojektowali konstruktorzy z PZL. Włosi zainwestowali również w modernizację linii technologicznych. - W tym roku przychody ze sprzedaży wyrobów dla AW sięgną 130 mln zł -mówi Jan Mazur, rzecznik Świdnika. AW ma już ponadto 6 proc. udziałów w kapitale akcyjnym WSK PZL odkupionych od miasta Świdnik i pracowników.
- AW to naturalny partner - mówi prezes Majewski. Według informacji "Rz" czarnym koniem prywatyzacji okazać się może jednak Sikorsky. Amerykanie oficjalnie nie rozmawiają o Świdniku, ale kupili w zeszłym roku zakłady lotnicze w Mielcu, inwestują w Polsce i energicznie zabiegają o utworzenie mocnej bazy do ekspansji w Europie. - Zakup PZL uczyniłby z nich śmigłowcową potęgę w regionie - mówi Bartosz Głowacki.
Więcej w "Rzeczpospolitej"