Biznes czeka trudna jesień. Produkcję i sprzedaż ograniczają wysokie ceny surowców i spadek realnych płac
Wysokie ceny surowców, niemożność współpracy z wieloma zagranicznymi firmami oraz zmiana nastrojów konsumentów powodują, że sporo branż ma już teraz kłopoty z produkcją i ze sprzedażą lub spodziewa się, że będzie miało w niedalekiej przyszłości.
Spowolnienie gospodarcze jest jak kula śnieżna czy lawina. Zaczyna się od drobiny, od pęknięcia, a może skończyć się katastrofą. Tak działo się w zeszłym tygodniu. Decyzja dwóch przedsiębiorstw z branży chemicznej: Grupy Azoty i Anwil o tym, by czasowo wstrzymać produkcję nawozów azotowych a tym samym ograniczyć produkcję suchego lodu, wywołała niepokój w wielu branżach. Produkty tych dwóch firm potrzebne są dla rolnictwa, przemysłów: spożywczego, farmaceutycznego czy papierniczego. Jedna po drugiej firmy spożywcze zaczęły wydawać stanowiska o tym jakie mogą być dla nich negatywne konsekwencje dla ich produkcji.
To kolejna sytuacja, która zmienia warunki gospodarowania różnych przedsiębiorstw. Najpierw z powodu pandemii i pozamykanych rynków (przede wszystkim chińskiego) zerwane zostały łańcuchy dostaw i kłopoty z kupnem podzespołów czy surowców, miały między innymi: motoryzacja, farmacja, przemysł komputerowy, czy firmy produkujące sprzęt AGD. Po aneksji Rosji na Ukrainę część tych problemów wzmocniła się. Spowodowały je między innymi restrykcje gospodarcze oraz wzrost cen surowców.
- Największym zagrożeniem dla Polski, ale też dla całej UE, są obecnie niedobory gazu. W związku z sankcjami nałożonymi przez UE na Rosję nie importujemy surowców energetycznych potrzebnych dla przemysłu np. węgla czy gazu. Dla przykładu dostawy przez gazociąg Nord Stream zmniejszyły się o 80 proc. Przedsiębiorcy importują surowce z innych źródeł, ale to kosztuje więcej - tłumaczy Sergiej Druchyn, ekonomista z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
PIE spodziewa się, że ograniczenie produkcji branży chemicznej najprawdopodobniej będzie chwilowe. - Bardzo prawdopodobny jest jednak duży wzrost cen w branży chemicznej oraz presja na kolejne podwyżki cen żywności. Długotrwałe przestoje branż energochłonnych mogą mocno zachwiać gospodarką - prognozuje Druchyn.
Efekt tych dwóch zjawisk: wzrostu cen i restrykcji widać w danych GUS na temat wymiany handlowej. W pierwszym półroczu eksport do Rosji (11,6 mld zł) był prawie o jedna trzecią (ok. 32 proc.) niższy niż w tym samym czasie w zeszłym roku, za to aż prawie o 64 proc. wzrosła wartość importu (do 48,7 mld zł), m.in. ze względu na wzrost cen surowców energetycznych.
GUS podał, że wśród odbiorców polskich towarów, Rosja spadła na osiemnaste miejsce (z ósmej pozycji w pierwszym półroczu ubiegłego roku), natomiast w imporcie awansowała na trzecie (z czwartej lokaty przed rokiem). Polskie firmy mniej sprzedały m.in. części i akcesoriów do pojazdów mechanicznych, urządzeń elektrycznych i nieelektrycznych, typu domowego, a także pozostałych maszyn i urządzeń specjalistycznych dla określonych gałęzi przemysłu. Zwiększyła się natomiast m.in. wartość eksportowanych leków. W imporcie notowano wysoki wzrost wartości surowców energetycznych (olejów ropy naftowej i olejów otrzymywanych z minerałów bitumicznych oraz węgla).
W przypadku Ukrainy zwiększył się eksport (prawie 37 proc. do 17,4 mld zł) i import (o 60 proc. do 13,3 mld zł.) Więcej sprzedaliśmy paliw mineralnych, tj. olejów ropy naftowej oraz węgla. Wzrosła
również wartość pojazdów samochodowych i pozostałych pojazdów mechanicznych do przewozu osób, a także broni i amunicji. W imporcie znacznie zwiększyła się m.in. wartość sprowadzanej energii elektrycznej oraz surówki, surówki zwierciadlistej, żelaza gąbczastego, granulek i proszków z żeliwa lub stali oraz żelazostopów. Wyższa niż przed rokiem była także wartość sprowadzanych olejów i tłuszczów roślinnych "miękkich", surowych, rafinowanych lub frakcjonowanych, rud i koncentratów żelaza oraz kukurydzy. Efektem wzrostu cen artykułów importowanych jest między innymi wzrost cen produktów w Polsce.
Firmy zapytane w połowie sierpnia przez GUS o to jakie są najważniejsze negatywne skutki wojny w Ukrainie, podobnie jak miesiąc wcześniej, wymieniły: wzrost kosztów, a następnie - w zależności od sektora gospodarki - zakłócenia w łańcuchu dostaw oraz spadek sprzedaży lub przychodów.
Sergiej Druchyn przypomniał: - GUS wskazał, że w sierpniu 15,5 proc. firm w Polsce deklarowało brak sprzętu a także niedobory materiałów jak barierę rozwoju. To jednak mniejszy poziom niż chociażby w maju, gdzie było to 17,9 proc. Problemy są najbardziej dotkliwe dla dużych firm, które zatrudniają ponad 250 pracowników Dotychczas relatywnie lepiej radziły sobie małe firmy, zatrudniające od 10 do 49 pracowników, z tych tylko 15,2 proc. podały tę przyczynę w powstrzymywaniu działalności.
Problemy widoczne są głównie wśród producentów elektroniki, branży motoryzacyjnej i sprzętu transportowego - na niedobory narzeka około 40-50 proc. producentów. To efekt długotrwałego załamania produkcji w Azji. - Niestety ciężko przewidywać, kiedy sytuacja powróci do normy - dodał ekonomista.
Z danych GUS wynika również, że znacznie więcej firm handlowych niż w poprzednich miesiącach przyznało, iż spada sprzedaż lub produkcja.
Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej uważa, że spadki pogłębią się w kolejnych miesiącach. - Ze względu na to, iż płace realnie spadają część konsumentów zmienia zwyczaje zakupowe lub zrobi to w najbliższej przyszłości. Przestaną kupować np. sprzęt AGD, meble, samochody, zrezygnują z remontów - wymienia ekonomista.
Dla firm oznacza to, że to problemów z kooperantami dołączy mniejsza sprzedaż na rynku wewnętrznym.
Aleksandra Fandrejewska