Bogate kraje kupiły już ponad 80 proc. dostaw szczepionek. Biedne zaszczepią w tym roku tylko 1 na 10 osób
Ponad 80 proc. dostaw szczepionek Pfizera-BioNTechu i Moderny planowanych na 2021 rok zostało już sprzedanych do bogatych krajów. Te zakontraktowały już wystarczającą liczbę dawek, aby do końca roku zaszczepić całą swoją populację prawie trzykrotnie. Tymczasem biedniejsze nie będą w stanie zaszczepić nawet lekarzy czy osób z grup ryzyka.
Blisko 70 krajów o niższych i średnich dochodach w tym roku zaszczepi tylko 1 na 10 swoich obywateli - wynika z danych Amnesty International. Organizacja podkreśla, że - zgodnie z międzynarodowym prawem dotyczącym praw człowieka - na bogatszych państwach spoczywa odpowiedzialność za pomoc tym, które dysponują mniejszymi zasobami, a bez solidarności nie uda się zakończyć globalnej pandemii COVID-19. Według WHO będzie to możliwe dopiero po wyszczepieniu około 70 proc. całej światowej populacji.
W krajach Europy masowe szczepienia przeciw COVID-19 ruszyły 27 grudnia. W sobotę Wielka Brytania poinformowała, że tylko w ciągu jednej doby zaszczepiono prawie pół miliona obywateli (do tej pory co najmniej jedną dawkę szczepionki przyjęło w sumie ponad 5,8 mln Brytyjczyków). Wśród krajów, które przodują w szczepieniach, jest też Izrael, który do tej pory zaszczepił ok. 25 proc. swojej populacji, a w ubiegłym tygodniu rozpoczął podawanie szczepionki młodzieży w wieku 16-18 lat.
W Polsce z kolei wykonano do tej pory ponad 707,5 tys. szczepień (niecałe 2 proc. populacji), a według rządowych zapowiedzi do końca marca mają one objąć ok. 3,1 mln Polaków. W sobotę pełnomocnik rządu Michał Dworczyk poinformował, że 3,1 mln szczepionek, które mają dotrzeć do Polski z końcem marca, zostały już w pełni rozdysponowane i w tej chwili nie ma już wolnych dawek. Dynamika szczepień w naszym kraju jest niewystarczająca, ale - jak uzasadnia rząd - ma to związek m.in. z tymczasowym ograniczeniem dostaw szczepionki Pfizera-BioNTechu do państw UE. Firma zapowiedziała, że czasowo ograniczy dostawy do krajów europejskich po to, żeby móc zwiększyć moce produkcyjne i nadrobić je w II kwartale.
- Nawet w Polsce, czyli w kraju członkowskim jednego z najbogatszych bloków gospodarczych na świecie, szczepienia na COVID-19 będą opóźnione ze względu na trudności z wyprodukowaniem odpowiedniej liczby dawek szczepionki. To pokazuje, że kraje najbiedniejsze zapewne będą musiały czekać jeszcze wiele miesięcy, jeśli nie lat, aby móc zaszczepić swoich obywateli - mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes dr Wojciech Wilk, prezes Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Jak wskazuje, według realistycznych prognoz część krajów afrykańskich będzie mogła przeprowadzić szczepienia na masową skalę dopiero w 2023 roku. To oznacza, że jeszcze przez co najmniej kolejne dwa lata będą dotknięte medycznymi, społecznymi i gospodarczymi skutkami obecnej pandemii.
- Jednocześnie one cały czas będą zagrożeniem epidemiologicznym dla innych krajów, dlatego że wirus mutuje. Mówimy nie tylko o mutacji wirusa w Wielkiej Brytanii, ale też o nowych szczepach - prawdopodobnie bardziej zaraźliwych - które pojawiły się w Republice Południowej Afryki, ostatnio w Brazylii. Dlatego wyszczepienie jak największej liczby ludzi na świecie jest konieczne do tego, żeby zapewnić bezpieczeństwo epidemiologiczne - podkreśla dr Wojciech Wilk.
Według Światowej Organizacji Zdrowia osiągnięcie zbiorowej odporności będzie możliwe dopiero po wyszczepieniu około 70 proc. całej światowej populacji. Jeżeli część państw pozostanie bez dostępu do szczepień, nie uda się zakończyć globalnej pandemii, bo wirus cały czas będzie się rozprzestrzeniać.
- Nie wystarczy, że zaszczepimy ludność Europy, a o wszystkich poza Europą możemy zapomnieć, bo to jest choroba zakaźna. W latach 70. udało się wyeliminować ospę, bo szczepienia objęły cały świat. Podobnie teraz, żeby wyeliminować COVID-19, szczepienia też muszą objąć cały świat - podkreśla prezes Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Jak podaje Amnesty International, bogate kraje zakontraktowały już wystarczającą liczbę dawek, aby zaszczepić całą swoją populację prawie trzykrotnie do końca 2021 roku. Przoduje Kanada, która wykupiła taką liczbę dawek, która pozwoliłaby zaszczepić każdego obywatela pięć razy. Z kolei UE zakontraktowała dotąd w sumie blisko 2,4 mld dawek, z czego do Polski w ramach wspólnego mechanizmu zakupowego ma trafić 60 mln.
Według danych międzynarodowej organizacji Oxfam bogate kraje - reprezentujące zaledwie ok. 13 proc. światowej populacji - kupiły do tej pory 53 proc. wszystkich przyszłych, najbardziej obiecujących szczepionek. Z kolei od listopada ponad 80 proc. dostaw szczepionek Pfizera-BioNTechu i Moderny planowanych na 2021 rok zostało już sprzedanych do bogatych krajów.
Tymczasem 67 państw (w tym m.in. Kenia, Birma, Nigeria, Pakistan i Ukraina) o niższych i średnich dochodach pozostaje daleko w tyle. Według Amnesty International w całym przyszłym roku będą one w stanie zaszczepić na COVID-19 tylko 1 na 10 swoich obywateli, o ile przemysł farmaceutyczny i rządy innych państw nie zapewnią im właściwej pomocy.
- Tutaj wyzwania są trzy. Po pierwsze, kwestie wyprodukowania odpowiedniej liczby dawek szczepionki. Po drugie, możliwości zakupu tych szczepionek przez najbiedniejsze kraje świata. One nie są drogie, np. szczepionka Pfizera kosztuje ok. 40 dol., czyli ok. 160 zł za dwie dawki. Ale w przypadku stumilionowej Etiopii przekłada się to już na dość duże koszty. Pamiętajmy, że PKB krajów afrykańskich, czyli wielkość całej ich gospodarki, jest porównywalna do PKB jednego polskiego województwa. Zatem z naszego polskiego punktu widzenia te stosunkowo nieduże koszty związane z zakupem szczepionek dla krajów afrykańskich są niesamowicie wysokie - mówi dr Wojciech Wilk.
Jak podkreśla, trzecim wyzwaniem jest nie tylko sam zakup szczepionek, ale również koszty związane z ich transportem i dystrybucją.
- Ogromne nakłady muszą być wyłożone na proces szczepienia, nie tylko personel medyczny, który musi podać te szczepionki całej populacji, lecz także m.in. na proces transportu. Szczepionka Pfizera musi być przechowywana w -70 stopniach Celsjusza. W przypadku większości krajów afrykańskich jest praktycznie niemożliwe, żeby dostarczyć ją do terenów położonych w głębi lądu - mówi .
Prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej wskazuje, że wiele krajów afrykańskich na skutek przedłużającej się pandemii i lockdownu może wejść w fazę głębokiego kryzysu gospodarczego, co pociągnie za sobą kolejne wojny domowe i kryzysy humanitarne na całym kontynencie.
- Jeżeli zapaść w ruchu turystycznym i handlu międzynarodowym będzie trwała jeszcze rok, to wiele z tych krajów wejdzie w fazę naprawdę głębokiego kryzysu, który może skutkować powstaniem nowych zarzewi wojen domowych. Na przykład w Libanie widzimy, jak kryzys gospodarczy bardzo szybko przekształca się w kryzys polityczny, a na to nakłada się jeszcze pandemia COVID-19 i kryzys uchodźców syryjskich - zaznacza.
Amnesty International wskazuje, że zgodnie z międzynarodowym prawem dotyczącym praw człowieka wszystkie kraje mają obowiązek współpracować w odpowiedzi na pandemię, a na bogatszych państwach spoczywa szczególna odpowiedzialność za pomoc tym, które dysponują mniejszymi zasobami. Tymczasem w tej chwili część rządów skupia się wyłącznie na zapewnieniu szczepionek własnym obywatelom, gromadząc liczbę dawek pozwalającą na zaszczepienie ich po kilka razy, podczas gdy biedne państwa nie będą w stanie zaszczepić nawet lekarzy czy osób z grup ryzyka. Co istotne, ich obywatele są też w większym stopniu narażeni na zakażenie COVID-19, m.in. z powodu niedoboru wody pitnej, żywności i ograniczonego dostępu do podstawowej opieki zdrowotnej.
- Zaszczepienie ludności najbiedniejszych krajów na świecie jest moralnym obowiązkiem, przede wszystkim władz tych krajów, ale i wszystkich tych, którzy z tych szczepionek skorzystali i są w stanie pomóc finansowo czy z punktu widzenia humanitarnego. Ten proces będzie trwać, ale w naszym własnym interesie jest to, aby szczepionka jak najszybciej dotarła do ludzi najbardziej potrzebujących - szczególnie do uchodźców mieszkających w przepełnionych obozach, gdzie panują bardzo ciężkie warunki życia i inne choroby, nie tylko COVID-19. Na przykład na granicy tureckiej - czyli tysiąc kilometrów od granicy UE - są obozy, gdzie na 1 mkw. przypada ponad 3 tys. osób. Łatwo sobie wyobrazić, jak ogromny będzie koszt ludzki i jak wiele osób może pochłonąć pandemia w obozach dla uchodźców, zanim tam dotrze szczepionka - mówi dr Wojciech Wilk.