Pustki w sklepach, barykady na ulicach. W sierpniu w tym kraju są wybory
Boliwia pogrążona w kryzysie gospodarczym i inflacyjnym zmaga się z rosnącym niezadowoleniem społecznym na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi. Puste półki sklepowe, protesty, blokady dróg oraz gwałtowny wzrost cen uderzają w codzienne życie obywateli.
Według danych Associated Press, inflacja w Boliwii w pierwszym półroczu osiągnęła 15,58 proc., co stanowi wartość dwukrotnie wyższą niż planowany przez rząd całoroczny wzrost cen. Obecny wynik znaczący odbiera od wcześniejszych prognoz i zapowiedzi władz oraz był najwyższym od prawie dwóch dekad w tym andyjskim kraju, w którym za nieco ponad miesiąc odbędą się wybory prezydenckie.
"Istotnie, jest bardzo wysoka" - przyznał w sobotę dyrektor państwowego Instytutu Statystyki (INE) Humberto Arandia. "Jej skutki odczujemy wszyscy w kieszeniach i nie sposób temu zaradzić" - dodał.
Rząd prezydenta Luisa Arce zakładał, że w 2025 roku inflacja spadnie do poziomu nieco powyżej 7,5 proc.
Boliwia przeżywa kryzys gospodarczy przy braku rezerw dolarowych odczuwalny już od przeszło dwóch lat. Powoduje on częsty brak paliwa na stacjach benzynowych i zawrotne ceny artykułów spożywczych, co spowodowało głęboki niepokój i napięcia w społeczeństwie.
Eksport paliw przez Boliwię również napotyka przeszkody. Rząd ograniczył sprzedaż za granicę, próbując utrzymać dostawy w kraju. Jednak niedobory paliwa i zamknięcie punktów sprzedaży wywołują niezadowolenie, szczególnie wśród przeciwników rządu, którzy odpowiadają blokadami dróg oraz protestami. Zwracają oni w tej sposób uwagę na problemy zaopatrzeniowe i rosnące ceny.
Protesty są także reakcją zwolenników Evo Moralesy, na decyzję władz o jego odsunięciu od udziału w wyborach, które mają się odbyć 17 sierpnia.
Demonstracje w Boliwii stają się coraz bardziej gwałtowne. W ich wyniku życie straciło już sześć osób, a czterech policjantów zostało rannych.
Zablokowane drogi, szczególnie w środkowej części kraju, uniemożliwiają transport towarów do innych regionów. To powoduje braki podstawowych produktów żywnościowych, takich jak wołowina, drób czy warzywa.
Arandia poinformował, że ceny mięsa drobiowego i wołowego wzrosły o około 15 proc., ziemniaki podrożały o 21 proc., a warzywa o ponad 16 proc.
Ekonomista Jorge Akamine twierdzi, że obecny wzrost cen wynika m.in. z braku dolarów amerykańskich - około 80 proc. boliwijskich produktów wymaga importowanych składników.
Prezydent Arce, który nie zamierza ubiegać się o reelekcję, zaznaczył ostatnio, że nie zamierza rezygnować z dotowania paliw, a także nie planuje zmiany kursu wobec dolara. Niektórzy eksperci podkreślają jednak, że w tej sytuacji rząd powinien rozważyć radykalne środki, które mogłyby pomóc w stabilizacji gospodarki kraju.