Bomba nie pójdzie w górę
Totalizator Sportowy nie wyłoży pieniędzy na Służewiec. Konie nie będą się ścigać pierwszy raz od II wojny światowej.
Dwa tygodnie temu podaliśmy w wątpliwość organizację wyścigów w tym roku. Napisaliśmy, że zdaniem ekspertów budowlanych istnieje zagrożenie, że trybuny na Służewcu nie zostaną dopuszczone do użytku.
- Obiekty służewieckie są w katastrofalnym stanie. W każdej chwili grożą katastrofą budowlaną. Dlatego musieliśmy wycofać się z tego projektu - mówi Jerzy Zieliński, nowo powołany prezes Lottomerkury, spółki zależnej Totalizatora Sportowego (TS), która miała być organizatorem wyścigów (sam hazardowy gigant miał stworzyć system przyjmowania zakładów). Bez koncepcji Jeszcze dwa tygodnie temu Waldemar Milewicz, członek zarządu TS, zapewniał, że bomba pójdzie w górę pod koniec sierpnia, a w ciągu 40 lat na same nagrody hazardowa spółka przeznaczy około 300 mln zł. Przekonywał też, że już po pięciu latach obroty końskiego totalizatora przekroczą 150 mln zł.
- Na razie najważniejsze jest uruchomienie wyścigów - twierdził Waldemar Milewicz. I zdaje się, że tu, a nie w stanie służewieckich obiektów, jest pies pogrzebany. Choć negocjacje z Polskim Klubem Wyścigów Konnych (PKWK z ramienia skarbu państwa ma prawo własności terenów Służewca) TS prowadził od lutego 2006 r., władze hazardowej spółki nie sprawdziły, jakie są możliwości zagospodarowania 138 hektarów. Park, nie inwestycje Okazuje się, że są niewielkie. Dotarliśmy do pisma, która pod koniec czerwca dotarło do TS od Naczelnego Architekta Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Wyłuszcza on w nim, że tereny Służewca są przeznaczone pod usługi rekreacyjno-sportowe i zieleń parkową (m.in. maksymalna wysokość zabudowy to 12 m). To w praktyce uniemożliwia inwestycje komercyjne. Tymczasem biznesplan przygotowany przez firmę doradczą DGA (też wpłynął do TS pod koniec czerwca) nie pozostawia złudzeń: bez wpływów z poddzierżawy i tzw. biznesów okołowyścigowych cały projekt będzie nieopłacalny (przewidywana strata to 65 mln zł!). Pikanterii sprawie dodaje fakt, że jak napisaliśmy ostatnio uzgodniona umowa między Lottomerkury a PKWK budziła kontrowersje właśnie ze względu na zapisy dotyczące poddzierżawy. Gdyby weszła w życie, nie tylko TS, ale także poddzierżawcy mogliby inwestować na Służewcu bez zgody PKWK, a klub po upływie okresu dzierżawy musiałby albo zgodzić się na jego przedłużenie, albo zapłacić tyle, ile dzierżawcy wydali na inwestycje. Wystarczyłoby więc, by powstało nawet niewielkie centrum rozrywki czy apartamentowiec i już klubu nie byłoby stać na zwrot wydatków. Stanowisko miejskiego architekta zablokowało to niebezpieczeństwo. Dawid Tokarz