Brak globalnego porozumienia groźna dla Europy

Świat oczekuje, że paryska konferencja zaowocuje nowym porozumieniem klimatycznym; Polityka klimatyczna UE może być skuteczna jedynie w ramach globalnego porozumienia. Zdaniem ekspertów, UE odpowiada zaledwie za około 11 proc. emisji gazów cieplarnianych, przyjmują ambitny program ich redukcji.

Świat oczekuje, że paryska konferencja zaowocuje nowym porozumieniem klimatycznym; sukces COP21 może przyspieszyć nasze przejście ku czystszej, zdrowszej i bezpieczniejszej przyszłości - zachęcała w środę OECD wraz z innymi organizacjami międzynarodowymi.

"Niskowęglowy, przyjazny klimatowi świat do końca tego wieku nie jest już nadzieją, jest koniecznością" - piszą we wspólnym oświadczeniu m.in. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) i Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA).

Jak podkreślają, transformacja całego systemu gospodarczego jest niezbędna do osiągnięcia wspólnych celów klimatycznych, rozwojowych i bezpieczeństwa energetycznego.

Reklama

Wskazują na "silne przywiązanie" do paliw kopalnych współczesnych gospodarek i na konieczność wyeliminowania wartego ok. 600 mld dolarów rocznie wsparcia na rzecz paliw kopalnych.

- Podejmujący decyzje, którzy zebrali się w Paryżu na COP21, muszą wysłać jasny sygnał, że czas przejść od obietnic do działań. Potrzebujemy znaczących i trwałych redukcji emisji gazów cieplarnianych w następnych dekadach, by wyeliminować ryzyko zmian klimatycznych, i to oznacza, że kraje muszą znacząco przyspieszyć swoje wysiłki na rzecz redukcji emisji - czytamy.

Wymieniają warunki, jakie ich zdaniem powinno spełniać paryskie porozumienie klimatyczne. Są to m.in.: mechanizm oceny wkładów klimatycznych poszczególnych krajów, ochrona krajów najbardziej narażonych na zmiany klimatyczne, w tym mobilizacja do 2020 r. przez kraje rozwinięte 100 mld dolarów rocznie na rzecz krajów rozwijających się, i szczegółowe raportowanie.

Na trwającym do 11 grudnia szczycie COP21 w Paryżu ma być zawarta globalna umowa klimatyczna, która ma nie dopuścić do wzrostu średnich temperatur powyżej 2 stopni Celsjusza w porównaniu z erą przedindustrialną. Deklaracje dotyczące krajowych wkładów do globalnych wysiłków na rzecz ochrony klimatu złożyło ponad 180 krajów odpowiedzialnych za ok. 95 proc. światowych emisji.

_ _ _ _ _ _

Jeżeli do podobnego wysiłku nie zobowiążą się takie państwa, jak Stany Zjednoczone, Rosja czy Chiny, konkurencyjność europejskiej - w tym polskiej - gospodarki dramatycznie się obniży - ostrzegają eksperci Central Europe Energy Partners (CEEP).

Głównym celem paryskiego szczytu klimatycznego, który rozpoczął się w poniedziałek, jest ograniczenie wzrostu temperatury na Ziemi poniżej dwóch stopni Celsjusza w porównaniu do epoki przedindustrialnej.

Unia Europejska uzgodniła swe stanowisko dotyczące celów klimatycznych już w zeszłym roku, zapowiadając ogromną redukcję emisji dwutlenku węgla o 40 proc. w stosunku do poziomu z 1990 roku. - Od lat jesteśmy świadkami konsekwentnego zaostrzania regulacji środowiskowych, które wpływają na kondycję europejskiego przemysłu.

Niestety, na forum unijnym dość rzadko padają argumenty ekonomiczne. Fakty są takie, że o ile pięć lat temu udział Unii Europejskiej w globalnym PKB wynosił 30 proc., o tyle dziś wynosi on zaledwie 25 proc. Ten dramatyczny spadek to efekt m.in. jednostronnego narzucenia sobie bardzo ambitnych celów klimatycznych - twierdzi Marcin Bodio, dyrektor zarządzający CEEP.

We wspólnym stanowisku producentów i konsumentów energii z Europy Centralnej, CEEP podkreśla, że unijne cele klimatyczne winny być określane nie w oparciu o ogólne dane procentowe, ale w przeliczeniu na jednego mieszkańca.

- Tak prezentowane dane pokazują, jak ogromne są dysproporcje między Unią Europejską, która emituje około 7,5 tony CO2 na jednego mieszkańca, a Stanami Zjednoczonymi, Kanadą czy Australią, dla których ten wskaźnik jest dwukrotnie wyższy.

To dowodzi, że realizacja celów klimatycznych ma sens jedynie w globalnej koalicji. Opowiadamy się też za koncepcją neutralności klimatycznej, która zamiast dekarbonizacji powinna znaleźć się w dokumentach po zakończonym szczycie. Chodzi o zapewnienie równowagi między emisjami szkodliwych substancji a ich naturalnym wchłanianiem. To pozwoli nam zarówno rozwijać przemysł, jak i czynić świat bardziej zielonym - zauważa Bogdan Janicki, ekspert CEEP.

Zmiana sposobu liczenia emisji dwutlenku węgla, o którą apeluje CEEP, jest istotna szczególnie dla krajów Europy Centralnej. - To ważne ze względu na ogromne dysproporcje w poziomie rozwoju poszczególnych krajów członkowskich Unii Europejskiej. Produkt krajowy brutto w Europie Centralnej, w przeliczeniu na jednego mieszkańca, jest w dalszym ciągu niemal trzykrotnie niższy niż w zachodniej części Europy.

Chcąc dążyć do stopniowego niwelowania tych różnic, które widoczne są nie tylko we wskaźnikach ekonomicznych, ale przede wszystkim w jakości życia obywateli Wspólnoty, musimy pozwolić krajom naszego regionu na szybszy rozwój. To dlatego zabiegamy o to, by decyzje, jakie zapadną podczas paryskiego szczytu, były podejmowane w oparciu o precyzyjne dane, prezentujące rzeczywisty obraz poziomu emisji gazów cieplarnianych w poszczególnych państwach - zapowiada Marcin Bodio.

PAP

_ _ _ _ _ _ _ _

Amerykańska Izba Reprezentantów blokuje projekt prezydenta Baracka Obamy w sprawie redukcji emisji gazów cieplarnianych. Ta decyzja izby niższej amerykańskiego parlamentu z pewnością będzie skutkować prezydenckim wetem. Do głosowania doszło tuż po powrocie Baracka Obamy z rozpoczętej w Paryżu konferencji klimatycznej. Amerykańscy kongresmeni - głównie republikańska większość oraz kilku Demokratów - nie zgodzili się na nowe limity emisyjne wyznaczone przez amerykańską Agencję Ochrony Środowiska dla nowych i istniejących elektrowni. Wszystko wskazuje jednak na to, że Republikanie nie przełamią prezydenckiego weta w tej sprawie. Mimo to argumentują, że chodzi o wysłanie światu jasnego sygnału. Zdaniem Republikanów, następca Baracka Obamy może już nie tak ochoczo godzić się na wysokie limity emisji dla amerykańskiej gospodarki.

Indie mogą ratować klimat poprzez ograniczenie zużycia węgla. Ale tylko wtedy, gdy dostaną międzynarodowe pieniądze na energię odnawialną. Taką propozycję przedstawił indyjski negocjator na oenzetowskim szczycie klimatycznym COP-21 /czyt. KOP 21/ w Paryżu. statnio rząd w New Delhi dużo inwestował w tanią energetykę węglową, bo około trzystu milionów ludzi w tym kraju nie ma elektryczności. Według prognoz za pięć lat Indie mają być największym światowym importerem węgla.

Ale elektrownie węglowe produkują dużo CO2, toteż plany tego kraju kłócą się z dążeniami wielu państw do zmniejszenia emisji tego gazu. Teraz wpływowy negocjator na szczycie COP-21 dr Ajay Mathur powiedział, że jeśli po konferencji Indie dostaną pieniądze, to zmniejszą ilość spalanego węgla i będą więcej korzystać z energii słońca i wiatru. Negocjator zwraca uwagę, że elektryczność słoneczna jest ciągle dwa razy droższa od węglowej.

IAR

INTERIA.PL/PAP/IAR
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »