Brak szacunku dla prawa
Rozmowa z Tomaszem Czajkowskim, prezesem Urzędu Zamówień Publicznych.
PB - Prawo zamówień publicznych, zupełnie nowa ustawa, obowiązuje siedem miesięcy. Czy po tym okresie można mówić o jakichś spostrzeżeniach?
Tomasz Czajkowski - Tak, choć to okres bardzo krótki. Chcę na wstępie przypomnieć, że jednym z głównych celów opracowania nowej ustawy było dalsze decentralizowanie systemu zamówień publicznych i jego odbiurokratyzowanie. Dlatego znalazło się w niej wiele rozwiązań, które miały temu służyć. Pierwszym i chyba najważniejszym jest podwyższenie podstawowego progu wartości zamówienia, wyznaczającego granicę pełnej samodzielności decyzyjnej zamawiającego z 30 tys. euro do 60 tys. euro. Oznacza to, że do 60 tys. euro prezes UZP w zasadzie nie ma nic do powiedzenia. O wszystkim decyduje zamawiający.
PB - Co to oznacza?
Tomasz Czajkowski - Okazało się, że liczba wniosków kierowanych do prezesa UZP o wydanie decyzji administracyjnej, a zatem i samych decyzji, które są przecież władczą ingerencją w proces zamówień, zmniejszyła się o ponad 50 proc. O tyle zwiększyła się decyzyjność zamawiających, o tyle zmalała biurokracja. To jest bardzo wymierny wskaźnik.
Coraz częściej obserwuje się brak szacunku dla prawa, liczenie na to, że jakoś to będzie. Nie sądzę, aby w każdym przypadku było to wynikiem działania zamierzonego, często, niestety, wynika z nieznajomości prawa lub zwykłej arogancji i głupoty. Niezależnie jednak od wszystkiego, świadczy o lekceważeniu prawa, o braku szacunku dla procedur obowiązujących w tej chwili już w prawie całej Europie.
PB - Kolejnym celem przyświecającym opracowaniu ustawy było otwarcie naszego rynku dla podmiotów z krajów unijnych, a tego nasi przedsiębiorcy bardzo się obawiali.
Tomasz Czajkowski - Polski rynek otworzył się dla zamówień z terenu Unii Europejskiej chyba najbardziej ze wszystkich rynków dziesiątki. Jeśli weźmie się pod uwagę ogłoszenia wszystkich nowych krajów członkowskich zamieszczane w Dzienniku Urzędowym UE, polskie stanowią 60 proc. I na ponad 1200 rozstrzygniętych polskich postępowań, tylko 22 wygrały podmioty z krajów unijnych.
PB - Jaki jest do tego komentarz?
Tomasz Czajkowski - Obawy naszych przedsiębiorców okazały się nieuzasadnione, nie ma inwazji na nasz rynek, nie ma zjawiska wypierania polskich przedsiębiorców. Nie zauważyliśmy, aby zaczęto stosować ceny dumpingowe, nie zauważyliśmy też specjalnego ich zaniżania, organizowania konsorcjów, których celem byłoby opanowywanie jakiejś branży. Nie oznacza to oczywiście braku zainteresowania polskim rynkiem zamówień, oznacza natomiast, że proces wchodzenia na ten rynek przedsiębiorców z krajów unijnych przebiega powoli i spokojnie. To daje szansę naszym przedsiębiorcom na przystosowanie się do niego, bo niewątpliwie będzie się on dynamizował. Nasz rynek jest stosunkowo duży, zarówno wartościowo, jak i asortymentowo, a zatem atrakcyjny. Ale jest i druga strona tego medalu. Mniej nowych firm oznacza, że wzrost konkurencyjności nie nastąpił tak szybko, jak byśmy tego chcieli, a zatem na spadek cen ofert przyjdzie poczekać. Z punktu widzenia zamawiającego nie jest to dobre, niewątpliwie mogą się z tego cieszyć przedsiębiorcy.
PB - Ustawa była także opracowywana pod kątem walki z korupcją, bo zamówienia publiczne są na nią szczególnie podatne. Operuje się tu dużymi pieniędzmi, głównie publicznymi. Czy wprowadzone do ustawy zasady, w tym wzmocniona jawność postępowań, spowodowały, że korupcja zmalała?
Tomasz Czajkowski - Sądzę, że tak. Głównym powodem jest pełna jawność całego procesu udzielania zamówienia i wszystkich czynności zamawiającego. Przy całkowicie otwartej kurtynie naprawdę trudno jest cokolwiek "skręcić". Oczywiście mówię to bardziej w oparciu o znajomość rzeczy niż o statystyczne wskaźniki, bo prowadzenie postępowań w sprawach korupcyjnych to zadanie organów ścigania, a nie pracowników UZP. Naszym zadaniem jest ustalanie, gdzie i kiedy nastąpiło naruszenie przepisów ustawy i jakie są tego konsekwencje dla prowadzonej procedury oraz dla zamawiającego. Może się zdarzyć, że mają one podłoże korupcyjne, dla sprytnych zawsze przecież znajdzie się wyjście z sytuacji. Ale niewątpliwie nowe przepisy ograniczają do minimum wszystkie możliwości działania w tym zakresie. Jeśli natomiast do tego dojdzie, jest to ewidentne naruszenie prawa. Poprzednia ustawa miała to do siebie, że poruszając się po jej obrzeżach, można było coś wykombinować.
PB - Jednym z nowo wprowadzanych instrumentów, umożliwiających m.in. walkę z korupcją, jest kontrola ex ante (uprzednia), przeprowadzana przez prezesa UZP przy zamówieniach o wartościach zaczynających się od 5 mln euro przy usługach i dostawach oraz 10 mln euro przy robotach budowlanych. Takie kontrole już były. Jakie są wyniki?
Tomasz Czajkowski - Chciałbym przypomnieć, że podczas jednej z rozmów, prowadzonej w trakcie prac nad ustawą, mówiłem o dylemacie, czy koncentrować się tylko na zamówieniach o największej wartości czy też się rozdrabniać, przeprowadzać kontrole wyrywkowe w innych postępowaniach. Przeważyły racje dotyczące zamówień największych. Dzisiaj mogę powiedzieć, że było to rozwiązanie trafione.
PB - Przypominam sobie także walkę o pozostawienie przepisu o audycie specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Jednak walka była przegrana, przepisu nie ma. Chyba źle się stało?
Tomasz Czajkowski - Zdecydowanie źle. Projekt rządowy proponował, aby ten audyt był wykonywany przez organ założycielski lub nadzorujący. Dzisiaj już widać wyraźnie, że gdyby robiono to w odpowiednim momencie, można by uniknąć wielu bardzo trudnych sytuacji, skutkujących np. nakazaniem unieważnienia postępowania. Dobrze obrazującym to przykładem, choć wszystko działo się jeszcze pod rządami poprzedniej ustawy, był przetarg na mundury pocztowe. Pisała o tym prasa, był potem kontrolowany zarówno przez UZP, jak i ministra infrastruktury, a praprzyczyna wszystkiego leżała w złym opisie przedmiotu zamówienia. Gdyby w odpowiednim momencie organ nadzorujący, sprawdzając specyfikację, zorientował się, że przedmiot zamówienia jest źle opisany, nie byłoby dalszych problemów i w rezultacie całej awantury. Jestem przekonany, że przy najbliższej nowelizacji, która jest nieunikniona, bo zmieniło się prawo europejskie, do sprawy należy wrócić.
PB - To jest przyszłość. Wróćmy do kontroli ex ante, przy okazji której chcę poprosić o kilka słów na temat obserwatora, obowiązkowo obecnego przy pracach komisji przetargowych przy zamówieniach o największej wartości.
Tomasz Czajkowski - Potwierdziła się konieczność zarówno obowiązkowej kontroli ex ante, jak i obecności obserwatora. Wyniki przeprowadzonych kontroli nie są dobre, a prowadzono je w ponad 30 postępowaniach przed podpisaniem umowy. Zaledwie cztery przeprowadzone były poprawnie, w pozostałych stwierdziliśmy uchybienia i naruszenia przepisów ustawy, które miały różny charakter, od drobnych do bardzo poważnych. Ale w dziesięciu były na tyle poważne, że wydaliśmy zalecenie ich unieważnienia.
PB - To bardzo dużo...
Tomasz Czajkowski - Dramatycznie dużo. Ciągle się wstrzymuję przed dalej idącymi wnioskami, bo gruntowną analizę chcemy przeprowadzić po zakończeniu kontroli 50 postępowań, ale jeśliby się okazało, że wskaźnik uchybień i naruszeń ustawy, a także liczba zaleceń unieważnienia postępowań utrzymywałyby się, byłaby to informacja wręcz alarmująca, bo przy tych postępowaniach mówimy o miliardach złotych. Szacunkowa wartość postępowań podlegających obowiązkowej kontroli ex ante, o wszczęciu których zostałem poinformowany, przekracza 12 mld zł. To są ogromne pieniądze.
PB - O czym to świadczy? Czy mogę powiedzieć, że nie dba się o publiczny grosz?
Tomasz Czajkowski - Ciągle chcę być ostrożny w komentarzach i powtórzę to, co powiedziałem wyżej. Komentarz przedstawię po zakończeniu kontroli 50 postępowań. Na razie mogę podzielić się refleksjami. Pierwsza to brak szacunku dla prawa, liczenie na to, że jakoś to będzie. Nieważne, że przepis stanowi co innego, może się uda? Nie sądzę, aby w każdym przypadku było to wynikiem działania zamierzonego, często, niestety, wynika z nieznajomości prawa lub zwykłej arogancji i głupoty. Dotyczy praktycznie każdego obszaru i etapu procedury, także tych najważniejszych - opisu przedmiotu zamówienia, warunków podmiotowych, kryteriów oceny ofert. Niezależnie jednak od wszystkiego świadczy o lekceważeniu prawa, o braku szacunku dla procedur obowiązujących w tej chwili już w prawie całej Europie, które stanowią pewien obowiązujący model. Nie można się na to godzić.
PB - Poproszę więc o przekazanie pierwszych spostrzeżeń na temat zachowań zamawiających.
Tomasz Czajkowski - Rysują się dwa, wyraźne sposoby postępowania zamawiających. Jeden, pozytywny, to taki, kiedy zamawiający starają się uczyć na własnych błędach. Po otrzymaniu od nas zalecenia, już takich błędów starają się nie popełniać. Drugi, który zaobserwowaliśmy, jest bardzo niebezpieczny. Polega na próbie niewykonywania zaleceń pokontrolnych bądź omijania przepisów dotyczących kontroli prowadzonej przez prezesa UZP. Mamy w tej chwili jeden przypadek postępowania o wartości zmówienia ok. 140 mln zł, w którym zaleciliśmy unieważnienie go, a zamawiający postanowił się do tego nie zastosować i podpisać umowę. To pierwsza taka próba i oczywiście nie możemy nie zareagować. Jeśli zamawiający pisemnie potwierdzi fakt podpisania umowy, powiadomimy o tym organ założycielski oraz rzecznika dyscypliny finansów publicznych, bo jest to podmiot z tego sektora. Niezwłocznie wystąpimy też do sądu o unieważnienie umowy. Mamy też dwa inne przypadki. Zamawiający, nie powiadamiając wcześniej o wszczęciu postępowania, wystąpili z wnioskiem o wyznaczenie obserwatora już po otwarciu ofert. Natomiast obserwator ma być obecny przy pracach komisji przetargowej od momentu otwarcia ofert. Oczywiście te postępowania muszą być unieważnione. Pytam więc, po co to wszystko?
PB - Po wysłuchaniu tego utwierdzam się w przekonaniu, że ustawa ma za słabe sankcje. A przecież jest ona bardzo ważna, dotyczy bardzo dużych pieniędzy.
Tomasz Czajkowski - Ja też tak myślę. Sankcje są za małe. Ostatnio brałem udział w spotkaniu prokuratorów, na którym ten temat był bardzo mocno poruszany. Jeśli w wypadku sektora użyteczności publicznej prezes UZP ma możliwość nałożenia kary pieniężnej, to w odniesieniu do sektora finansów publicznych jest praktycznie bezradny.
PB - To zapytam przekornie, dlaczego nie walczył pan o to drapieżnie w trakcie prac nad ustawą? Przecież przepisy bez sankcji to przepisy mniej wartościowe.
Tomasz Czajkowski - Teraz widzę, że walczyłem za mało. Świadczą o tym właśnie doświadczenia tych kilku miesięcy. Sądziłem niesłusznie, że znajdzie to wyraz w ustawie o naruszeniu dyscypliny finansów publicznych, bo w moim przekonaniu tak to powinno być. Przecież naruszenie przepisów dotyczących zamówień publicznych to naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Dlatego bardzo walczyliśmy o wpisanie do projektu odpowiedzialności członków komisji przetargowych i to się nie udało. Jestem przekonany, że trzeba do tego wrócić.
Rozmawiała Marta Piotrowska