Brak warzyw i owoców Polsce nie grozi. "Ale cenowo może czekać nas armagedon"
Puste sklepowe półki, limity sprzedaży danego produktu na osobę oraz zawrotne ceny tego, co już jest dostępne: tak wygląda teraz rzeczywistość Brytyjczyków. Kraj zmaga się z największymi od lat niedoborami warzyw i owoców, a trudna sytuacja ma potrwać co najmniej kilka tygodni. O wysokich cenach warzyw informują także inne kraje. Zapytaliśmy ekspertów, czy Polsce grozi podobny scenariusz.
Szósta gospodarka świata, którą jest Wielka Brytania, w XXI wieku musi mierzyć się z niedoborami żywności, jakie występowały w przeszłości na tak zwanym przednówku. "Za kilka pomidorów trzeba tam zapłacić więcej niż za ostrygi" - tak sytuację na brytyjskim rynku spożywczym opisują lokalne media.
"To nie jest wina brexitu" - zarzekają się przedstawiciele rządu, branży rolniczej i handlowej. Winę za brak warzyw na krajowym rynku kładą za to na karb słabych zbiorów spowodowanych anomaliami pogodowymi, a także wysokimi cenami energii.
Gorsze plony w krajach, z których pochodzą importowane produkty i droga energia do ogrzewania szklarni wydają się problemem, który może dotknąć nie tylko Brytyjczyków. Sprawdzamy więc, czy Polska także jest narażona na niedobory pomidorów, ogórków czy papryki, czyli warzyw, których brakuje obecnie w sklepach w Wielkiej Brytanii.
Zobacz także: Puste półki w brytyjskich sklepach. Polska szefowa kuchni: To koszmar
Mieszkańcy Wysp Brytyjskich mierzą się obecnie z niedoborami niektórych gatunków warzyw. Problem jest na tyle duży, że kilka dużych sieci handlowych wprowadziło w ubiegłym tygodniu reglamentację.
Jak informuje BBC, Tesco i Aldi wprowadziły limit sprzedaży pomidorów, papryki i ogórków. Jeden klient może kupić maksymalnie po trzy sztuki. Sieć Asda do trzech sztuk ograniczyła sprzedaż opakowań sałaty, brokułów, kalafiorów, pomidorów, ogórków i papryki. Jeszcze bardziej restrykcyjny limit - po dwa ogórki, pomidory, dwie papryki czy główki sałaty - wprowadził supermarket Morrisons.
Niedoborom poświęcona była ubiegłotygodniowa sesja parlamentarna w Izbie Gmin. Brytyjska minister rolnictwa Thérèse Coffey doradziła podczas niej mieszkańcom kraju, by zamiast skarżyć się na brak pomidorów i ogórków w sklepach, zaczęli doceniać warzywa sezonowe, takie jak rzepa. Wskazała również, że brak niektórych warzyw w kraju wynika ze złej pogody i niższych zbiorów w Hiszpanii, z której Wielka Brytania importuje warzywa zimą. Jej zdaniem niedobory na Wyspach mogą potrwać od dwóch do czterech tygodniu.
Dostęp do - będących podstawą zdrowego odżywania - świeżych warzyw jest utrudniony nie tylko w Wielkiej Brytanii. Jak informuje Bloomberg, wysokie ceny ograniczają dostępność do najczęściej wybieranych warzyw, jak pomidory i cebula także w innych krajach, głównie pozaeuropejskich. Na coraz gorszą sytuację, jeśli chodzi o bezpieczeństwo żywnościowe na świecie, zwraca uwagę m.in. Bank Światowy. Z kolei Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa(FAO) prognozuje, że w 2023 roku zbiory będą najniższe od kilku lat.
O to, czy trudna sytuacja na światowych rynkach dotknie Polaków, zapytaliśmy najpierw Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Resort wskazał, że ze względu na moment, w którym się znajdujemy - czyli okres pomiędzy poszczególnymi porami zbiorów - trudno jest oszacować wielkość plonów. Z informacji przekazanych przez MRiRW wynika jednak, że Polska jest w całkiem niezłej pozycji, jeśli chodzi o dostępność lokalnej produkcji.
Na samowystarczalność polskiej produkcji wskazuje także w rozmowie z Interią Roman Włodarz, prezes Śląskiej Izby Rolniczej:
- My w sezonie zazwyczaj mamy nadwyżki produkcji warzyw, produkujemy więcej, niż wynosi zapotrzebowanie na krajowym rynku. W miarę możliwości te nadwyżki staramy się eksportować - mówi.
Ekspert nie spodziewa się, żeby miało na polskim rynku zabraknąć warzyw czy owoców, tak, jak ma to miejsce na Wyspach.
- No chyba, że właśnie tam ceny osiągną tak niebotyczny poziom, że brytyjski rynek zassie polską produkcję, bo tak bardzo będzie się opłacało tam eksportować. Ale tego też bym się raczej nie obawiał - dodaje.
Problemów z dostępnością warzyw nie notuje na razie także branża handlowa.
- Polscy konsumenci nie muszą obawiać się problemów z dostępnością owoców i warzyw na sklepowych półkach, jak ma to miejsce w Wielkiej Brytanii. Sieci handlowe działające w Polsce oferują towar w pełnym asortymencie, co wynika ze sprawdzonych metod zaopatrzenia oraz dywersyfikacji źródeł dostaw. Dzięki współpracy z polskimi producentami są w stanie zapewnić ciągłość dostaw owoców i warzyw do sklepów - zapewnia nas Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD).
- Nasz kraj jest znaczącym eksporterem owoców i warzyw. Polska, jako czołowy producent płodów rolnych w Europie z produkcją na poziomie 10 mln ton rocznie, jest samowystarczalna - dodaje.
Renata Juszkiewicz ostrzega jednak, że potencjalne ryzyko wiąże się z opóźnianiem rozpoczęcia sezonu w obawie przed rosnącymi kosztami uprawy szklarniowej.
Uprawa szklarniowa zimą wymaga ogrzewania, najczęściej gazowego lub węglowego. To pierwsze jest obecnie kosztowne. Drugie także, a do tego przez dłuższy czas występowały problemy z dostępnością węgla na rynku. Tymczasem rozpoczęcie uprawy w tej formie pozwala przyspieszyć zbiory.
Aleksander Poznański z Wielkopolskiej Izby Rolniczej przywołuje w rozmowie z Interią opinię jedno z rolników z powiatu kaliskiego. Jak wskazuje "przez brak stabilizacji cenowej" w tej okolicy w wielu miejscach nasadzenia rzeczywiście są opóźnione o około 50 dni.
- Oczywiście, że rolnicy, którzy mają szklarnie, skarżą się na ceny energii. Rzecz jasna ci, którzy ze względu na koszty jeszcze swoich szklarni nie pozamykali - wskazuje nasz rozmówca zrzeszony tym razem w Dolnośląskiej Izbie Rolniczej.
- Jak ma nie być drożej, skoro tak wzrosły ceny energii, gazu, ogrzewania. Cenowo może czekać nas armagedon - dodaje, pytany o wzrost kosztów i związany z nim możliwy wzrost cen warzyw i owoców szklarniowych.
To, że problem wysokich kosztów w przypadku szklarni istnieje, przyznaje też sam resort rolnictwa.
"W ostatnich miesiącach do resortu docierały sygnały, że producenci warzyw szklarniowych (pomidorów i ogórków) ze względu na wysokie ceny nośników energii wykorzystywanej do ogrzewania i doświetlania upraw, mogą ograniczać skalę produkcji w kolejnym sezonie" - informuje nas ministerstwo.
- Jednocześnie należy wskazać, że ww. sytuacja nie dotyczy tylko Polski. Cały unijny sektor owoców i warzyw jest obecnie dotknięty wysokimi kosztami produkcji i utrudnioną dostępnością niektórych środków produkcji, co w konsekwencji powoduje m.in. niższe zbiory, szczególnie w przypadku upraw energochłonnych takich jak pomidory, ogórki czy sałata w szklarniach. Niektóre z państw członkowskich UE z powodu wysokich cen nośników energii odnotowują znaczne zmniejszanie produkcji warzyw szklarniowych, np. pomidorów, z jednoczesnym zwiększeniem ich importu" - zaznacza Dariusz Mamiński z MRiRW.
Ale jednocześnie, resort mówi nam, że np. w 2022 roku, według danych GUS, łączna produkcja warzyw spod osłon w Polsce wyniosła 1,53 mln ton. To oznacza, że była o 11 proc. wyższa od produkcji z 2021 roku. Tymczasem koszty produkcji warzyw ciepłolubnych już rok temu były rekordowo wysokie.
Polskim producentom żywności sen z oczu spędzają zresztą nie tylko wysokie ceny energii. Wszyscy nasi rozmówcy z branży rolniczej wymieniają jednym tchem inne podwyższone koszty działalności: drogie nawozy, drogi transport, drogie magazynowanie. I podwyżka płacy minimalnej, czyli większe koszty zatrudnienia pomocników w gospodarstwie.
Jest też kwestia opłacalności zbytu i kwestia braku rąk do pracy, wywołanego wojną w Ukrainie i mniejszą liczbą chętnych na prace sezonowe.
"Największą trudnością dla producentów warzyw i owoców jest obecnie opłacalność produkcji, a także brak rąk do pracy czy trudność ze sprzedażą owoców i warzyw po opłacalnych cenach tj. powyżej kosztów produkcji. Koszty ogrzewania powodują zmniejszenie albo likwidację szklarni. W gospodarstwach ekologicznych producenci zmniejszają powierzchnie pod uprawę warzyw" - zauważa sekretariat Łódzkiej Izby Rolniczej w odpowiedzi na pytanie Interii o problemy branży.
Przez podwyższone koszty produkcji niektórzy rolnicy zmniejszają skalę prowadzonych upraw. To może dołożyć się do niższej produkcji w 2023 roku. Ale, zdaniem naszych rozmów, niższa produkcja nie będzie oznaczała braku towarów na rynku, tylko wyższe ceny. Tak wskazują nam na przykład eksperci Podlaskiej Izby Rolniczej, do której też zwróciliśmy się o komentarz.
"Trudności, z którymi borykają się przedsiębiorcy, odbiją się na rentowności produkcji w sezonie, co skutkować będzie mniejszą produkcją, a w związku z tym rosnącymi cenami za dany produkt" - wskazują w odpowiedzi na pytania Interii.
Podobnego zdania jest Roman Włodarz ze Śląskiej Izby Rolniczej. Jego zdaniem skala produkcji w Polsce jest tak duża, że nawet mniejsze zbiory i wyższe koszty produkcji nie doprowadzą do braków na rynku. Ale ceny w tym sezonie mogą być wysokie - co zależy też od tego, jak duże marże zdecyduje się narzucać branża handlowa. Na to już jednak rolnicy nie mają wpływu.
Martyna Maciuch