Brexit. Europejska gospodarka bije na alarm
Po wystąpieniu z UE, z końcem roku Wielka Brytania opuszcza także wspólny rynek i unię celną. Wobec impasu w rozmowach o nowej umowie handlowej europejska gospodarka alarmuje.
"Jak lunatycy poruszamy się na skraj otchłani" - ostrzegł w poniedziałek Markus Beyrer, dyrektor generalny stowarzyszenia przedsiębiorców i pracodawców Konfederacji Europejskiego Biznesu (Business Europe) z siedzibą w Brukseli.
We wtorek ma się rozpocząć ostatnia, oficjalna runda negocjacji między Londynem i Brukselą. W końcu stycznia 2020 r. Wielka Brytania wystąpiła z Unii Europejskiej, do końca roku należy jednak jeszcze do wspólnego rynku i unii celnej.
Dla uniknięcia "twardego" brexitu i jego konsekwencji - w tym kontroli celnych i barier handlowych, UE i Wielka Brytania pracują nad sfinalizowaniem porozumienia handlowego.
Za trzy miesiące, 31 grudnia 2020 r., kończy się okres przejściowy, w którym relacje między UE a Wielką Brytanią utrzymane były jeszcze na warunkach sprzed wystąpienia Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty. Po zakończeniu okresu przejściowego podstawą współpracy ma być negocjowana od lutego br. umowa o wolnym handlu. Jeżeli dojdzie do porozumienia, muszą ją jeszcze ratyfikować Parlament Europejski, państwa członkowskie UE i brytyjska Izba Gmin. Do tej pory nie osiągnięto jednak niemal żadnych postępów w rozmowach.
Konfederacja Europejskiego Biznesu ostrzega przed katastrofalnymi skutkami gospodarczego brexitu "no deal". Wobec krótkiego czasu, jaki pozostał jeszcze do dyspozycji i złożoności tematów czekających na wyjaśnienie, gospodarka jest zaalarmowana.
- Przejście od jednolitego rynku do nieuregulowanych relacji między Unią Europejską i Wielką Brytanią miałoby katastrofalne skutki dla przedsiębiorstw, które muszą już teraz walczyć ze skutkami pandemii COVID-19 - powiedział Beyrer. Szef Konfederacji Europejskiego Biznesu wezwał obydwie strony do wypracowania kompromisu.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Rozwód gospodarczy bez umowy oznacza m.in., że obydwie strony muszą wprowadzić cła i kontrole celne. Równałoby się to znacznemu podrożeniu towarów oraz żmudnym i czasochłonnym odprawom granicznym. Nieuregulowane pozostałyby niezliczone pytania, od licencji maszynisty po dokumenty podróżne dla zwierząt domowych.
Podczas gdy europejska gospodarka ostrzega przed skutkami nieuregulowania relacji dla przedsiębiorstw UE, naukowcy z King's College London obliczyli, że dla brytyjskiej gospodarki byłoby to trzykrotnie bardziej bolesne niż skutki koronakryzysu.
Także brytyjski minister gospodarki Michael Gove zaprezentował najgorszy z możliwych scenariuszy: w styczniu 2021 r. korek na granicy z Francją mógłby liczyć 7000 ciężarówek.
Ale gigantyczne kolejki będą pewnie i w przypadku zawarcia umowy handlowej, ponieważ także bez ceł będą przeprowadzane na granicach bardziej intensywne kontrole.
(DPA/stas), Redakcja Polska Deutsche Welle