Brudny biznes na ofiarach

W Polsce błyskawicznie rozwija się brutalny biznes. Rosną w siłę firmy, które ograbiają ofiary wypadków. Łowcy odszkodowań zmuszają półżywych pacjentów do podpisywania skrajnie niekorzystnych umów. Klientów szukają nawet na cmentarzach - ostrzega "Dziennik".

Mechanizm wygląda tak: ludzie opłacani przez kancelarie odszkodowawcze starają się przechwycić klienta jak najszybciej. Pojawiają się przy szpitalnym łóżku. Namawiają ofiary do podpisania umowy: "Jeśli pan nie podpisze, pieniądze przepadną". Wielu podpisuje, nie wiedząc, że będzie ich to kosztować utratę nawet 50 proc. odszkodowania. Nie zdają sobie najczęściej sprawy, że w ogóle żaden pośrednik nie jest potrzebny, bo i tak odszkodowanie im się należy.

Firmy odszkodowawcze informacje o ofiarach wypadków kupują od lekarzy, pielęgniarek albo na policji. W niektórych szpitalach mają nawet swoje kantorki, w których można podpisać umowę. Gra idzie o gigantyczne pieniądze. Co roku ofiarom wypadków komunikacyjnych wypłaca się ponad 3,2 mld zł.

Reklama

Specjaliści z branży ubezpieczeniowej twierdzą, że w Polsce działa ponad trzysta kancelarii pośredniczących w załatwianiu odszkodowań i wciąż powstają nowe. 40 proc. odszkodowań przechodzi przez ich ręce. Według szacunków Polskiej Izby Ubezpieczeń przychody takich firm to 250 - 500 mln zł rocznie. Nie wszyscy są nieuczciwi - niektórzy biorą niskie prowizje i zapewniają profesjonalną opiekę prawną. Ale jest pewne, że część kancelarii odszkodowawczych żeruje na nieszczęściu.

Najcenniejszy klient to taki, który odniósł poważne rany w wypadku. Równie cenna jest rodzina ofiary, która zginęła. Kancelarie robią wszystko, by do nich dotrzeć. Wtedy mają szansę na wyciągnięcie największych prowizji.

Duże firmy pośredniczące w załatwieniu odszkodowań działają na zasadach firm marketingu bezpośredniego, budując siatkę swoich agentów podobnie jak kontrowersyjny Amway. Na dole piramidy są aktywni agenci (AA), którzy w kwartale muszą zgromadzić minimum 5 punktów. Każdy punkt to jeden klient. AA może awansować na LG, czyli na lidera grupy. Od LG prosta droga do KG, czyli kierownika grupy. Ten musi złowić w jednym kwartale trzech agentów, zgromadzić co najmniej 35 punktów grupowo i 5 indywidualnie. Na szczycie jest DR, czyli dyrektor regionu.

Piramida jest zbudowana tak, że najskuteczniejsi poszukiwacze klientów mogą awansować i zarabiać coraz lepiej. Taki system sprawia, że trwa bezwzględna walka o dostęp do ofiar wypadków i ich rodzin. Agenci za pieniądze budują siatki informatorów w szpitalach, wśród laweciarzy, policjantów, w zakładach pogrzebowych, ośrodkach rehabilitacji.

Szefowie firm odszkodowawczych nie widzą niczego złego w swojej działalności. "Podczas szkoleń informujemy przedstawicieli, że natarczywe zabieganie o klienta jest przez nas piętnowane" - zapewnia Dariusz Czyż, prezes Votum. "Żaden z naszych przedstawicieli nie ma postępowania karnego ani cywilnego o niewłaściwe pozyskanie danych osobowych klienta. To nie są ludzie przypadkowi. Wypowiadaliśmy pełnomocnictwa za nieetyczne działania. To jest tak jak z kroplą oleju w najczystszym nawet akwarium. Ona zawsze będzie widoczna".

PAP/Dziennik
Dowiedz się więcej na temat: Biznes | ofiary. | ofiary wypadków | kancelaria | firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »