Buzek: Unia Europejska może być silniejsza
- Unia Europejska może być silniejsza i lepiej zorganizowana, ponieważ w dobie kryzysu zawsze jest łatwiej przeprowadzać odpowiedzialne i głębokie reformy - powiedział w wywiadzie dla EuroparlTV Jerzy Buzek, przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Panie przewodniczący, piastuje pan swoje stanowisko już od blisko dwóch i pół roku. Był to trudny okres dla Unii Europejskiej, być może także, jeśli chodzi o przewodniczenie instytucji, jaką jest Europarlament.
Jerzy Buzek: - Rzeczywiście, za nami okres być może trudny, ale też bardzo interesujący. Po pierwsze musieliśmy wdrożyć Traktat Lizboński. Ratyfikacja Traktatu w Irlandii i uzyskanie aprobaty Czechów nie były zadaniami łatwymi. W obu tych przypadkach prowadziłem aktywną działalność na rzecz uchwalenia postanowień Traktatu. Implementacja okazała się niełatwa. Była to dla Parlamentu Europejskiego sytuacja nowa, gdyż obecnie nasze uprawnienia legislacyjne są o wiele większe. Funkcjonujemy jako współprawodawca, obok Rady Europy. Drugą istotną kwestią był kryzys ekonomiczny, który pod pewnymi względami przeszkodził nam w działaniach. Jestem jednak przekonany, że Unia Europejska może być silniejsza i lepiej zorganizowana, ponieważ w dobie kryzysu zawsze jest łatwiej przeprowadzać odpowiedzialne i głębokie reformy.
Kryzys finansowy istotnie spowodował wielkie zamieszanie. Byliśmy świadkami działań poszczególnych państw ukierunkowanych na ratowanie ich samych. Wspólnotowe ideały poszły w zapomnienie. Nie widać było, aby kraje członkowskie współpracowały w dostatecznym stopniu.
- Cóż, była to nietypowa sytuacja. Mamy świadomość, że kryzys strefy euro był w istocie kryzysem wiarygodności i zaufania - dotyczyło to dwóch czy trzech państw członkowskich - a nie prawdziwym kryzysem strefy euro. Nie było łatwo go przezwyciężyć. Siedemnaście państw należących do unii walutowej musiało czasem podejmować szybkie i twarde decyzje. Jest jednak ważne, abyśmy mogli objąć tymi rozwiązaniami całą Unię Europejską; wszystkie 27 państw członkowskich. Nie powinniśmy dopuścić do powstania Europy dwóch prędkości. Z perspektywy mojej i całego Parlamentu Europejskiego, było to jedno z najważniejszych zadań. Chcieliśmy zapobiec wytworzeniu się podziału na grupę 17 i 10 państw.
Parlament Europejski zdecydowanie wypowiadał się w takich kwestiach, jak nadzór finansowy czy zarządzanie swoimi finansami przez poszczególne państwa członkowskie. Jednak te ostatnie dość często łagodziły postulaty wysuwane przez europosłów. Wydaje się, że rządom brakuje odwagi, by zaprowadzać dyscyplinę budżetową. Czy wzbudza to pańskie rozczarowanie?
- Tak. Chcieliśmy zapobiec złagodzeniu takich rozwiązań, jak "sześciopak". Naszym celem było zastosowanie bardziej automatycznych sankcji, gdyż jest rzeczą oczywistą, że żaden rząd nie będzie chciał stosować sankcji sam wobec siebie. Z tego punktu widzenia, automatyczność takich rozwiązań jest bardzo istotna. Z kolei jeśli chodzi o takie zagadnienia, jak premie dla zarządów banków, kontrola finansowa, wymagania kapitałowe czy kwestia funduszy hedgingowych - wszędzie tutaj podejmowaliśmy decyzje, kierując się solidarnością z jednej, a odpowiedzialnością z drugiej strony.
- Inną bardzo istotną kwestią jest nasza wspólna postawa wobec trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Unia. Chodzi o to, by nie dopuścić do podziału. Jeśli decydujemy się na podjęcie jakiejś decyzji na szczeblu Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, możemy być pewni, że jest to decyzja dotycząca całej Wspólnoty. Jest to dla nas bardzo ważne.
- Zachodzi także potrzeba przeprowadzenia pewnych reform strukturalnych, co jest dosyć oczywiste z punktu widzenia strategii wychodzenia z kryzysu i odbudowy unijnej gospodarki. Odpowiedzialność w tym zakresie spoczywa głównie na państwach członkowskich, jednak bardzo ważną rolę odgrywa tutaj też Pakt Euro Plus, który napawa nas wielkim optymizmem.
Przejdźmy do kwestii budżetu UE. Być może trudno jest wyjaśnić opinii publicznej zwiększenie unijnego budżetu o 5,2 proc. w dobie kryzysu. Rządy państw członkowskich mówią o wprowadzaniu cięć, a tymczasem Unia oznajmia, że zamierza wydać nieco więcej. Opinia publiczna nie rozumie tych działań - czy wynika to z niedoinformowania?
- W ponad 20 państwach UE ubiegłoroczny budżet został zwiększony, czasami nawet ponad poziom inflacji. To obecnie dosyć typowe dla Unii Europejskiej. Nasz budżet zawsze jest przeznaczony na promowanie innowacyjności i konkurencyjności europejskiej gospodarki, a więc oznacza to promowanie wzrostu i tworzenie miejsc pracy. A co może być ważniejsze z punktu widzenia obywateli, niż tworzenie miejsc pracy właśnie?
- Z kolei prawie 95 proc. naszego budżetu przeznaczamy na inwestycje. Są to zarówno tak zwane inwestycje "twarde", dotyczące infrastruktury czy tworzenia jednolitego europejskiego rynku, szczególnie ważne dla małych i średnich firm i dla obywateli - jak i inwestycje "miękkie", związane z kapitałem ludzkim i przekazywaniem środków dla regionów. Jest to więc bardzo ważne, byśmy na takie właśnie inwestycje przeznaczali blisko 95 procent naszych wspólnych, unijnych pieniędzy.
Wspomniał pan kwestię sąsiedztwa. Widzimy, że w dwóch państwach europejskich demokracja jest zagrożona. Dotyczy to z całą pewnością Białorusi, ale też, do pewnego stopnia, Ukrainy. Pan przecież doświadczył życia pod rządami autokratycznymi i wie, jak to jest. Czy nie należy zrobić więcej w tej kwestii?
- Ma pan rację. Prawdopodobnie był to także nasz błąd, szczególnie w stosunkach z Ukrainą. Na początku Pomarańczowa Rewolucja była czymś wspaniałym; panowało przekonanie, że to coś niewiarygodnego, niezwykłego. Być może jednak nie byliśmy... powiedzmy, wystarczająco aktywni na Ukrainie. Nie mieliśmy żadnych projektów do zaproponowania, chociażby w dziedzinie współpracy gospodarczej.
- Obecnie stosujemy zasadę: "Więcej za więcej". Oznacza to postulaty większych zmian, większej demokracji, większej praworządności - a ze strony tychże państw, ściślejszą współpracę z Unią Europejską i, być może, nie tylko większą stabilność, ale też większy dobrobyt w przyszłości. W ostatecznym rozrachunku obywatelom zawsze zależy przecież na dobrobycie w swoim kraju. To dosyć oczywiste i naturalne. Pamiętając o naszych błędach, a nie tylko o błędach Ukrainy, nie powinniśmy ich powtórzyć w Afryce Północnej, na Bliskim Wschodzie czy w Mołdawii. W przypadku tej ostatniej zmiany są, jak widzimy, obiecujące.
Źródło: EuroparlTV
Opracowanie: KK