Buzek: W domach gazu nie zabraknie, ale przemysł może odczuć niedobory
Gospodarstwom domowym w Unii Europejskiej nie powinno zabraknąć gazu i energii w nadchodzącym sezonie grzewczym. Bezpieczne są też co do zasady instytucje użytku publicznego i odbiorcy wrażliwi. Jest natomiast poważne ryzyko niedoboru dostaw gazu dla przemysłu, zwłaszcza niemieckiego i austriackiego, jeśli Rosja zakręci kurek - ocenia Jerzy Buzek, europoseł, były premier.
- Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy będziemy mieć jesienią i zimą w Europie dostawy energii i gazu na odpowiednim poziomie. Chcę zapewnić, że dostawy do krajów Unii Europejskiej będą wystarczające, by odpowiedzieć na zapotrzebowanie gospodarstw domowych, instytucji użytku publicznego i odbiorców wrażliwych, w tym szpitali, szkół czy domów opieki społecznej. O to możemy być spokojni, podkreślam to z całą mocą - powiedział w rozmowie z Interią były premier.
Powstrzymywał przed wpadaniem w panikę. Na wywoływaniu niepokojów zależy Rosjanom, bo wszelka niestabilność i nerwowość podbija ceny surowców. - Rosja na tym korzysta. Dlatego zalecałbym spokojne podejście do tych kwestii - mówił.
Trzeba natomiast liczyć się z tym, że jeśli Gazprom wstrzyma dostawy gazu na Zachód, może zabraknąć błękitnego paliwa dla europejskiego przemysłu, zwłaszcza dla firm niemieckich, austriackich, czeskich, słowackich i bułgarskich. - To wynika z faktu, że te gospodarki są w dużym stopniu uzależnione od dostaw surowca ze Wschodu - wyjaśnia europoseł.
Ewentualne ograniczenie dostaw do przedsiębiorstw niemieckich byłoby brzemienne w skutki, odczułyby to inne gospodarki europejskie, w tym również polska. - Jesteśmy siecią naczyń połączonych, Niemcy są istotnym partnerem handlowym Polski. Nie możemy powiedzieć, że nic złego się nie dzieje. Musimy jednak wspólnie stawić czoła temu wyzwaniu - mówił Buzek.
Niestety, trzeba też mieć na uwadze dalszy możliwy wzrost cen gazu i innych nośników energetycznych, a co za tym idzie energii.
- Ceny energii już wzrosły i zapewne będą jeszcze wyższe. Rosja cały czas winduje ceny surowców energetycznych. Dlatego rządy krajów europejskich muszą zrobić wszystko, by zapewnić dostęp do energii również osobom najbiedniejszym. Pomoc musi być ukierunkowana na ubogich, którzy potrzebują wsparcia. Natomiast ci lepiej uposażeni będą musieli, niestety, zapłacić więcej - powiedział były premier. - To rachunek za to, by uchronić Europę przed zbrodniczym reżimem Putina - dodał.
Przepływ rosyjskiego gazu głównym kanałem dostaw do Europy, czyli gazociągiem Nord Stream 1, został wstrzymany 11 lipca z powodu planowej konserwacji. Zgodnie z harmonogramem, remont powinien trwać do 21 lipca. Przepustowość gazociągu od połowy czerwca i tak była ograniczona do 40 proc. Gazprom tłumaczył to faktem, że z remontu w Kanadzie nie wróciła jedna z turbin.
Berlin, którego współpraca z Federacją Rosyjską do 24 lutego układała się bardzo dobrze, teraz sam przyznaje, że Kreml traktuje surowce jako narzędzie w walce politycznej, a dotychczasowa polityka energetyczna Niemiec była krótkowzroczna i naiwna.
- Dziś jesteśmy zmuszeni stwierdzić, że Rosja używa energii jako broni. Nikt nie wierzy, że odcina dostawy gazu wyłącznie z powodów technicznych - mówił 6 lipca Olaf Scholz, niemiecki kanclerz. Wcześniej w podobnym tonie wypowiadał się wicekanclerz, minister gospodarki, Robert Habeck. Mówił, że nie byłby zdziwiony, gdyby w Rosji podczas obecnych prac konserwacyjnych pojawił się kolejny problem techniczny nie do rozwiązania. Obawy, że tłoczenie gazu wstrzymane zostało na dłużej, wyrażał także Klaus Müller, szef Federalnej Agencji Sieciowej.
Najbliższe dni będą dla Berlina rodzajem próby, jak funkcjonuje się bez rosyjskich surowców. Problemem nie jest wstrzymanie dostaw na półtora tygodnia, a obawy, że przepływ błękitnego paliwa w ogóle nie zostanie przywrócony. Niemcy są dużym konsumentem gazu. W 2021 roku zużyły 90 mld m sześc. błękitnego paliwa, przy czym połowa tego wolumenu, 46 mld m sześc., pochodziła z Rosji.
Monika Borkowska
Zobacz również: