Cena leku wzrosła o 5500 procent przez jedną noc. Teraz czas na jej obniżkę?
W biznesie nie ma miejsca na sentymenty. Doskonałym tego przykładem jest Martin Shkreli, były zarządzający funduszu hedgingowego, teraz szef Turing Pharmaceuticals, który podniósł cenę leku ratującego życie ponad 55-krotnie.
Wyrób leków i ich sprzedaż to biznes jak każdy inny. Trudno się z tym nie zgodzić patrząc na krociowe zyski, które osiągają firmy farmaceutyczne, wielomiliardowe przejęcia i fuzje na międzynarodowym rynku, ogromne dofinansowania i dotacje na innowacje i produkcję coraz bardziej zaawansowanych specyfików.
Zakup praw do leków nie jest w Stanach Zjednoczonych niczym nowym, a tym bardziej - niepożądanym. Zmiana właściciela najczęściej to ogromne korzyści dla danego zespołu, jeszcze większe pieniądze i wymiana doświadczeń. Z drugiej jednak strony, nowy właściciel chce na zakupie zarobić, tym bardziej, że koszt nabycia praw do leków jest najczęściej nieprzyzwoicie wysoki. Wszystko ma swoją cenę, zdrowie zaś - jedną z najwyższych. Patenty i prawa do produkcji przechodzą więc z rąk do rąk. To swoisty model biznesowy, który działa od dziesięcioleci i przynosi ogromne zyski.
Daraprim to lek, który stosuje się podczas leczenia toksoplazmozy, zapobiegawczo przeciw malarii, a także przy AIDS w przypadku ogólnego spadku odporności organizmu i wystąpienia chorób towarzyszących. Prawa do produkcji leku jeszcze w sierpniu przejęła firma Turing Pharmaceuticals za 55 mld dolarów.
Nic nie zapowiadało, że nagle o prezesie tej spółki zrobi się głośno, a słowa krytyki spadną na niego praktycznie z każdego zakątka świata. Co takiego zrobił Martin Shkreli? Postanowił na patencie, produkcji i sprzedaży leku Daraprim zarobić. I to sporo. W poniedziałek podniósł cenę leku. Nie byłoby zapewne w tym nic zdrożnego czy niespotykanego, gdyby nie sama skala podwyżki. Ta zaś sięgnęła 5455 proc., z 13,5 dol. na 750 dol.
Właściciel stwierdził, że na każdym biznesie trzeba zarabiać. A mowa przecież o ogromnych pieniądzach. Jeśli założymy, że sprzedaż leku utrzyma się po podwyżce, czyli będzie oscylować wokół tych 8,8 tys. recept, to działanie młodego przedsiębiorcy wydaje się całkowicie uzasadnione, przynajmniej z biznesowej strony. Warto podkreślić, że nie jest to pierwsza spekulacja cenowa, której dopuścił się Shkreli. W 2014 roku podniósł cenę leku, którego prawa wcześniej nabył, o 2000 proc., z 1,5 dol. na 30 dol. za tabletkę. Tym razem przeszedł jednak samego siebie podwyższając cenę o aż 5500 proc.
Shkreli nie jest jednak przypadkiem odosobnionym. Tak ogromna podwyżka cen nie jest natomiast niczym nowym. Wystarczy wymienić na przykład cykloseryny, która zdrożała prawie 22 razy, po tym jak prawa do leku przeszły do innych rąk.
W podobnej sytuacji można mówić wyłącznie jak o spekulacji cenowej. Sam Shkreli podkreślał jednak wielokrotnie, że to działanie, które ma wspierać prace nad innowacjami i rozwojem coraz bardziej zaawansowanych leków. Podwyżka ma zaś te prace finansować. Nie przewidział jednak, że tego typu decyzja może wywołać burzę, w centrum której znajdzie się on sam.
Biznes to jedno. Czym zupełnie innym jest natomiast sytuacja osób korzystających z tego typu leków, których cena z dnia na dzień tak diametralnie wzrasta. Pojawia się także wątpliwość odnośnie całego segmentu farmaceutycznego. Czy lek, który ratuje życie, ale nie jest rentowny dla spółki powinien być produkowany czy też nie?
Decyzja Shkreli została oficjalnie potępiona, w tym także przez polityków biorących udział w przedwyborczych zmagania na stanowisko prezydenta USA. Senator Bernie Sanders domaga się od FDA (Food and Drug Administration, tj. Agencja Żywności i Leków) wyjaśnień, a Hillary Clinton - zapowiedziała oficjalnie, że wie jak rozwiązać ten problem.
Co ważne, po medialnej burzy, prezes Turing Pharmaceuticals zdecydował, że obniży cenę specyfiku, tym niemniej wyłącznie do ceny, która będzie dla tego leku barierą rentowności. Co to oznacza? Dowiemy się za parę tygodni, gdy jak zapowiedział Shkreli, będzie mieć już dane dotyczące sprzedaży i dochodowości produkcji.
Bartosz Bednarz
W ciągu jednej nocy cena leku Daraprim skoczyła z 13,5 dol. na 750 dol. Był to efekt działań młodego finansisty Martina Shkreliego.
Amerykanin kupił firmę produkującą lek za 55 mln dol. Jego pierwszą decyzją było właśnie drastyczne podniesienie ceny.
Decyzja ta wywołała oburzenie wśród pacjentów. Daraprim był bardzo często stosowany przez chorych na nowotwory oraz AIDS.
Shkreli tłumaczy jednak, że firma musiała "zacząć osiągać zyski z tego leku".