Ceny energii dla firm energochłonnych wzrosną o 1/3
Przestrzeni do większych podwyżek cen energii w przyszłym roku nie było, taryfy dla sprzedawców z urzędu zatwierdzone przez Urząd Regulacji Energetyki, zakładające wzrost cen dla gospodarstw domowych o ok. 3,5 proc., są zgodne z oczekiwaniami. Jednak ostateczna cena na rachunkach będzie wyższa, bo pojawią się dodatkowe opłaty. Drastyczny wzrost kosztów czeka przedsiębiorstwa energochłonne ze względu na opłatę mocową.
- Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku energii i na TGE, przestrzeni do większych podwyżek cen energii w przyszłym roku moim zdaniem nie było - mówi Interii Łukasz Batory, adwokat, partner z kancelarii Banasik Woźniak i Wspólnicy, specjalizujący się m.in. w prawie energetycznym.
Podkreśla on, że w 2020 r. ceny energii spadły w porównaniu z poprzednim rokiem. Wynika to głównie z pandemii koronawirusa i spadku popytu w całym kraju. - Mamy co prawda wzrost zużycia w gospodarstwach domowych, ale patrząc na popyt ze strony całego rynku był on w 2020 r. istotnie niższy. Spadły też w 2020 r. nieco ceny uprawnień do emisji CO2 - dodaje.
Prezes URE zatwierdził w czwartek taryfy na sprzedaż energii trzem tzw. sprzedawcom z urzędu - Enei, PGE Obrót oraz Tauronowi. Od stycznia rachunki odbiorców energii w gospodarstwach domowych o przeciętnym zużyciu energii elektrycznej (grupa G11) w części dotyczącej sprzedaży energii będą wyższe o ok. 3,5 proc., czyli około 1,5 zł miesięcznie.
Nie ma jeszcze zatwierdzonej taryfy dla Energi. - Myślę, że to kwestia samego procesu administracyjnego, odpowiedzi na wezwania, skalkulowania arkuszy. Prezes URE będzie za tym, by ceny były na w miarę porównywalnym poziomie jak w przypadku trzech pozostałych firm. Nie spodziewam się sytuacji, w której Energa będzie miała dużo wyższą cenę - ocenia Batory.
Nie znamy jeszcze również taryf dystrybucyjnych. By weszły w życie z dniem 1 stycznia, powinny być zaakceptowane najpóźniej do 17 grudnia. Według prawnika, będą one zapewne trochę wyższe niż rok temu z uwagi na planowane inwestycje i na wyzwania, przed którymi stoją operatorzy. - Wzrost będzie, jak sądzę, porównywalny do wzrostu cen w taryfach sprzedażowych dla sprzedawców z urzędu, ewentualnie nieznacznie wyższy - przewiduje.
Ale to nie koniec pozycji na rachunkach odbiorców. Od przyszłego roku pojawi się bowiem stawka opłaty OZE w wysokości 2,2 zł za MWh i opłata mocowa, uzależniona od poziomu zużycia energii elektrycznej.
Opłata OZE wynika z funkcjonowania mechanizmów wspierania wytwarzania energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii. Ma zapewnić odpowiednio wysoki udział energii z OZE w krajowym miksie energetycznym. Z kolei opłata mocowa w większości trafi do państwowych wytwórców energii. Środki te zostaną przeznaczone na utrzymanie elastycznych rezerw, które można będzie wykorzystać w czasie największego zapotrzebowania na prąd.
- Kluczowa dla rynku będzie opłata mocowa, która wejdzie w życie od stycznia. Może ona mieć znaczący wpływ na sektor, a nawet na całą gospodarkę. Dla gospodarstw domowych to nie będzie aż tak znacząca podwyżka, ale dla przedsiębiorców, zwłaszcza dla sektora energochłonnego, zmiana będzie zasadnicza. Kwota 76 zł do każdej MWh pobranej w szczycie oznacza istotną podwyżkę cen energii. Obecnie wynoszą one 220-260 zł za MWh. Dodatkowe obciążenie na poziomie 76 zł oznacza wzrost kosztów zakupu energii o jedną trzecią - mówi Batory.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
To rodzi poważne obawy o konkurencyjność polskich firm. Tego typu dodatkowych kosztów nie ma na rynkach UE, nie mówiąc już o rynkach zewnętrznych, pozaunijnych. - Pytanie, czy wszystkie podmioty udźwigną ten wzrost, jak to się przełoży na finalną cenę produktów a tym samym na wzrost inflacji - zastanawia się ekspert. Przy czym należy założyć, że koszty zużycia energii będą dalej rosły, choćby ze względu na drożejące prawa do emisji CO2.
Monika Borkowska