Chcą rządzić się sami

Izba inżynierów budownictwa w Zielonej Górze chce rozwiązania krajowych władz korporacji. Ta instytucja nie robi nic, pobiera jedynie od członków pieniądze - mówią zbuntowani. Konflikt toczy się obecnie przed sądem administracyjnym. Niewykluczone, że sprawą zajmą się prokurator i urząd skarbowy.

Izba inżynierów budownictwa w Zielonej Górze chce rozwiązania krajowych władz korporacji. Ta instytucja nie robi nic, pobiera jedynie od członków pieniądze - mówią zbuntowani. Konflikt toczy się obecnie przed sądem administracyjnym. Niewykluczone, że sprawą zajmą się prokurator i urząd skarbowy.

Konflikt między krajowymi a okręgowymi władzami samorządu inżynierów rozpoczął się, gdy w Warszawie podjęto decyzję o likwidacji izby w Zielonej Górze i połączeniu jej z izbą w Gorzowie Wielkopolskim. Zjazd krajowy korporacji, podejmując uchwałę w tej sprawie, oficjalnie tłumaczył, że w ten sposób chce dostosować rozkład izb inżynieryjnych do podziału terytorialnego kraju. Nieoficjalnym powodem jest natomiast zła współpraca z tamtejszą izbą, gdyż centrala nie była w stanie kontrolować jej działalności.

Reklama

Obecnie w Polsce funkcjonuje 17 izb, w tym dwie w województwie lubuskim - w Gorzowie i właśnie w Zielonej Górze.

Uchwała o likwidacji oburzyła miejscowe władze, które zakupiły niedawno m.in. nieruchomości pod swoją siedzibę, wartą około 2 milionów złotych. Teraz ten majątek miałby trafić do jednej wspólnej lubuskiej izby.

Ciężkie działa wyciągnięto szybko. Zielona Góra zaskarżyła korporacyjne uchwały do sądu administracyjnego. Sprawa jest obecnie w toku. Zielonogórskie władze zarzuciły również centrali nieprawidłowości przy wydawaniu pieniędzy pochodzących ze składek członkowskich. Pisząc zawiadomienia do prokuratury i urzędu skarbowego. W Polsce jest ok. 100 tys. inżynierów, wszyscy obowiązkowo muszą być członkami korporacji. Kosztuje ich to 60 zł miesięcznie. Składki przekazywane są do okręgowych izb, które ich część przekazują do centrali w Warszawie. W ten sposób tworzy się roczny budżet w wysokości blisko 5 milionów złotych. Paweł Rupieta, przewodniczący zielonogórskiej izby, zarzuca krajowym władzom, że tylko część tych pieniędzy przeznaczana jest na szkolenia dla członków korporacji. Większość z nich idzie natomiast na pensje dla pracowników oraz miesięcznik "Inżynier budownictwa", którego dziesięć wydań w roku kosztuje ponad 1,3 mln zł.

Zdaniem zbuntowanego przewodniczącego należy doprowadzić do likwidacji krajowej struktury samorządu inżynierów, gdyż nie działa on w interesie swoich członków. Jego zdaniem, gdyby okręgowe izby nie musiały oddawać części składek członkowskich do centrali, ich wysokość pobierana od inżynierów byłaby wielokrotnie niższa.

Krajowe władze mają problem, gdyż nie są w stanie zapanować nad działaniami Zielonej Góry. - Decyzja o połączeniu izb w Zielonej Górze i Gorzowie została podjęta uchwałą przez Krajowy Zjazd Izby, który jest najwyższym organem naszego samorządu. Zjazd zaakceptował wszystkie działania Krajowej Rady zmierzające do powstania jednej okręgowej izby na terenie województwa lubuskiego - tłumaczy Janusz Rymsza, przewodniczący Polskiej Izby Inżynierów Budowanictwa. Dodając jednocześnie, że Izba w Zielonej Górze, będąca jednym z naszych okręgów, nie funkcjonowała najlepiej. - Od kilku lat nie mieliśmy informacji na temat jej działalności statutowej, tj.: rozliczeń finansowych, działalności szkoleniowej itd. Wszystkie izby składały nam takie sprawozdania oprócz zielonogórskiej, mimo naszych monitów - mówi sekretarz.

- Połączenie obu izb na pewno nie jest problemem dla ich członków, dla których dostęp do izby się nie zmieni, a poprawie powinna ulec jakość świadczeń na rzecz członków. Połączenie izb jest, jak się okazuje, problemem dla władz izby w Zielonej Górze, gdyż w nowo powstałej izbie mogą już nie zostać wybrani - dodaje J. Rymsza.

W jego opinii również zarzuty dotyczące nieprawidłowości finansowych w Krajowej Izbie są bezpodstawne. Nasz budżet jest zatwierdzany przez Krajowy Zjazd i wszyscy członkowie izby mogą sprawdzić w internecie, na co są wydatkowane fundusze.

A co na temat zielonogórskiej schizmy twierdzą pozostałe izby? Te, jak się okazuje, chcą się trzymać od konfliktu jak najdalej. - Staram się nie wnikać w ten konflikt. Te dwie izby powinny załatwić to między sobą - mówi Wiesław Olechnowicz, przewodniczący okręgu mazowieckiego.

Całą sprawą poirytowany jest Gorzów, gdzie od 1 kwietnia 2006 r. miałaby być usytuowana siedziba połączonych izb. - Są uchwały i trzeba je respektować - mówi Marian Krzysztofiak, przewodniczący gorzowskiej izby. - Nie chcemy przejmować majątku Zielonej Góry. Najmniejsza izba w kraju nie powinna mieć "pałaców", powinna natomiast zająć się szkoleniami dla swoich członków - ucina M. Krzysztofiak.

Tomasz Pietryga

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »