Cios dla Arabów!
Kiedy ceny ropy pną się jak szalone, w Brazylii sypią się wieści o odkryciach gigantycznych złóż.
Rio de Janeiro schodzi do brzegów Oceanu Atlantyckiego ciągnącą się kilometrami szeroką plażą. Około 300 km od niej, ponad 5 km pod wodą rodzi się nowa przyszłość Brazylii. Od kilku miesięcy napływają wieści, że w tych atlantyckich głębinach, uwięzione w grubej warstwie pokładów solnych, znajdują się jedne z największych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego na świecie. W ostatni piątek za baryłkę ropy na giełdzie w Nowym Jorku trzeba było zapłacić rekordowe 117 dol., więc doniesienia z Brazylii elektryzują już nie tylko nafciarzy.
Pierwszy sensację wywołał w listopadzie zeszłego roku brazylijski potentat naftowy Petrobras. Koncern ogłosił, że złoże Tupi w wodach w pobliżu Rio de Janeiro może kryć do 8 mld baryłek wysokiej jakości ropy. Brytyjski koncern BG Group, który także ma część udziałów w tych złożach, zapowiedział, że z Tupi będzie można wydobywać około 50 mln ton ropy rocznie - dwa razy więcej niż zużywa Polska.
Nowe złoże pozwoli Brazylii zająć miejsce wśród największych eksporterów ropy na świecie, między Nigerią a Wenezuelą - wtórował Brytyjczykom szef Petrobrasu José Sergio Gabrielli.
Trzecie złoże świata
Upłynęło zaledwie kilka tygodni, a Petrobras ogłosił, że w pobliżu Tupi znalazł kolejne wielkie złoże Jupiter, tym razem głównie z gazem ziemnym. Jak wielkie są to złoża - nie wiadomo. Brazylijczycy ograniczyli się do stwierdzenia, że są porównywalnej wielkości, co poprzednie znalezisko.
I tak brazylijskie odkrycia budziły coraz większe emocje. W lutym Petrobras poinformował, że ktoś się włamał do kontenera wysłanego z platformy poszukiwawczej i skradł komputery z danymi o wynikach badań geologicznych podmorskiego dna. Prezydent Brazylii Luis Inácio Lula da Silva ujawnił, że do śledztwa oprócz policji zaangażowano służby specjalne. Skradzione informacje były otoczone tajemnicą państwową i wywiad ma wyśledzić, czy złodzieje pracowali na zlecenie konkurencyjnych firm lub obcych państw.
Czego dotyczyły te informacje? Petrobras ograniczył się do stwierdzenia, że były "ważne dla firmy", ale Lula nie krył, że chodziło o dane o odkryciach wielkich złóż. Przypuszczano, że prezydent ma na myśli ogłoszone wcześniej odkrycia złóż Tupi i Jupiter. Ale być może chodziło o największą sensację, która wybuchła dopiero kilka dni temu.
Sensacja to złoża Petrobras ochrzczone Carioca - tym samym imieniem, jakie nadają sobie mieszkańcy Rio de Janeiro i którym nazwali także wymyśloną w ich mieście odmianę tańca samba. W złożach Carioca może być 33 mld baryłek ropy - ujawnił Haroldo Lima, szef rządowej agencji ds. ropy naftowej.
Taka ilość to pięć razy więcej niż w złożach Tupi i półtora razy więcej niż kryją wszystkie pola naftowe USA (według amerykańskich statystyk). - To może być największe odkrycie na świecie od 30 lat i jedno trzech największych złóż na świecie - mówił pełen emocji Lima.
Zastrzegał, że są to jeszcze nieoficjalne dane, które trzeba potwierdzić w kolejnych badaniach. Potem podobnymi argumentami emocje próbowali pohamować prezydent Brazylii, Petrobras, a nawet sama agencja Limy, ale nikt na świecie już nie wątpi: Brazylia ma naprawdę wielką ropę, nawet jeśli złoża Carioca będą mniejsze niż wynika z pierwszych zapowiedzi.
Cudowne biopaliwa
To wielka odmiana losu dla Brazylii, która w latach 70. i 80. zeszłego wieku zadłużała się po uszy, aby importować ropę. Z ustawianych na lądzie szybów płynęło mało surowca, na dodatek kiepskiej jakości.
Zaczęło to się zmieniać dopiero ćwierć wieku temu, kiedy Brazylijczycy ruszyli szukać złóż na dnie morza i spod dna Atlantyku wydobywali z roku na roku więcej surowca. Jednak dopiero dwa lata temu Brazylia stała się teoretycznie samowystarczalna, to znaczy wydobyła około 90 mln ton ropy, tyle samo, co zużyła. Faktycznie Brazylia ciągle importuje ropę, bo jej złoża nie dają jeszcze dość wysokiej jakości surowca.
Aby zmniejszyć wydatki na import, kraj już kilkadziesiąt lat temu próbował zastąpić benzynę biopaliwem. Trzcina cukrowa rośnie tam jak najęta i można z niej produkować najtańszy alkohol etylowy na świecie, przerabiany potem na bioetanol dolewany do benzyny.
Pierwsze próby zastąpienia benzyny biopaliwem zakończyły się jednak fiaskiem. - Bioetanol wiąże wodę i w ciepłym, wilgotnym klimacie systemy zasilania silników błyskawicznie korodowały - opowiadał nam pracownik General Motors z brazylijskich laboratoriów tego koncernu.
Pod koniec lat 90. ceny ropy ruszyły w górę i od 2002 r. Brazylijczycy znowu zaczęli intensywnie promować biopaliwa, a koncerny samochodowe były lepiej do tego przygotowane, dzięki zebranym przez lata doświadczeniom. W Brazylii jest już około 3 mln aut, które spalają benzynę z dodatkiem do 25 proc. etanolu albo na czystym etanolu.
Dlaczego Brazylia tak mocno zaczęła promować biopaliwo z trzciny cukrowej w tym właśnie czasie, kiedy mogła ograniczyć do minimum import ropy dzięki wydobyciu z własnych złóż? To wygląda na przemyślaną strategię eksportową. Dzięki promocji tanich rodzimych biopaliw krajowi zostaje więcej drogiej ropy na eksport. Korzystając z mody na biopaliwa, Brazylia zaczęła też zwiększać eksport swojego bioetanolu, którego cena nie ma konkurencji na świecie.
Już w 2006 r. Brazylia wyeksportowała 3,5 mld litrów etanolu, z czego połowę do USA, gdzie na brazylijski etanol nakłada się bardzo wysokie cła, aby chronić amerykańskich rolników. Przeznaczając coraz więcej trzciny cukrowej na etanol, Brazylia zmniejszyła jednocześnie produkcję cukru i podbiła jego ceny na świecie, zwiększając także w ten sposób swoje dochody z eksportu.
Chavezie, drżyj!
Odkryte na Atlantyku gigantyczne złoża ropy i gazu mają wielkie znaczenie i gospodarcze, i polityczne. Jeszcze przed tymi odkryciami Brazylia zaczęła się wysuwać na pozycję lidera branży naftowej na kontynencie południowoamerykańskim. Z jej złóż, do których dopuszczono zagranicznych inwestorów, płynie coraz więcej surowca, maleje zaś wydobycie w Wenezueli rządzonej przez lewackiego prezydenta Hugo Chaveza.
W zeszłym roku Chavez dokończył nacjonalizację branży naftowej, przejmując od zagranicznych inwestorów kontrolę nad gigantycznymi złożami w delcie rzeki Orinoko. W ubiegłym tygodniu z dnia na dzień Wenezuela gwałtownie podniosła podatki od sprzedaży ropy, mocno ograniczając zyski także własnego, państwowego koncernu naftowego PDVSA. Chavez potrzebuje coraz więcej pieniędzy na programy socjalne, wielkie zakupy broni w Rosji i wspieranie swoich sojuszników w innych państwach Ameryki Południowej. Wenezuela szybko przejada zyski z ropy i nie inwestuje dość pieniędzy w rozwój branży naftowej, więc wydobycie z jej złóż maleje. Tę tendencję trudno będzie powstrzymać bez dostępu do nowych technologii, a z tym Caracas będzie miało problemy po rozprawie z zachodnimi nafciarzami.
Dalszy wzrost wydobycia ropy w Brazylii może doprowadzić do tego, że pogróżki Chaveza ograniczenia dostaw do USA - głównego odbiorcy surowca z Wenezueli - za kilka lat stracą znaczenie. Brazylia może się też stać ważnym członkiem kartelu państw-eksporterów ropy OPEC, ograniczając wpływy Wenezueli w tej organizacji. - W perspektywie długoterminowej Brazylia będzie wielką potęgą w branży naftowej. To zwiększy jej znaczenie w Ameryce Południowej i na świecie jako dostawcy energii, a to przekłada się na polityczne znaczenie - ocenia dla agencji AP David Fleischer, politolog z uniwersytetu w stołecznej Bras~lii.
Jego zdaniem, pomoże to Brazylii wejść do grupy G-8, najbardziej uprzemysłowionych państw świata i wspierać zabiegi o stały fotel w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Więcej w :Gazecie Wyborczej"