Cła Donalda Trumpa, czyli wyścig do dna

Kolejne cła zapowiedziane w ubiegłym tygodniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa podniosą ceny w USA, zaszkodzą amerykańskiej gospodarce i gospodarkom świata, a jednocześnie wcale nie poprawią salda handlu zagranicznego USA. Chyba, że USA wpadną w recesję - twierdzi Maurice Obstfeld, były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w blogu na stronach Peterson Institute for Internatinal Economics.

Początkowe, zdawało się niepewne kroki we wprowadzaniu taryf w wykonaniu Donalda Trumpa z lutego i marca doprowadziły w kwietniu do celnej lawiny. Administracja USA zdecydowała o nałożeniu podstawowej taryfy 10 proc. od 5 kwietnia na wszystkie kraje oraz od 9 kwietnia o dodatkowych "wzajemnych" cłach na kraje, z którymi obroty skutkują dużymi, trwałymi deficytami handlowymi USA. Dzień później, 3 kwietnia weszły w życie ogłoszone 26 marca 25-procentowe taryfy na samochody, natomiast cła na części do aut zostały odroczone do nie później niż 3 maja.

Reklama

Od 9 kwietnia stawki celne na towary importowane z Chin mają wynosić 34 proc. Oprócz 34-procentowej "wzajemnej" taryfy import z Chin będzie podlegał wcześniej ogłoszonej, w wysokości 20 proc. Wobec większości partnerów handlowych USA od 9 kwietnia mają obowiązywać "wzajemne" stawki, prócz podstawowej, wynoszącej 10 proc.

Na wszystkie towary z Unii Europejskiej cło ma wynosić 20 proc. (prócz stali, aluminium i aut ze stawką 25 proc.). Wysokimi cłami zostały dodatkowo objęte towary z kilku krajów Azji poprzez które Chiny transferowały w różny sposób swoje produkty na amerykański rynek, jak Wietnam (46 proc.) czy Laos (48 proc.). Dodatkowe taryfy objęły też konkurentów USA w globalnym handlu, jak Korea Południowa (25 proc.) czy Japonia (24 proc.). Co było powodem takich a nie innych stawek "wzajemnych"?

"(...) wprowadzono stawki taryfowe, które doprowadziłyby do zerowego deficytu w handlu dwustronnym" - napisało na swoich stronach Biuro Przedstawiciela Handlowego USA w wyjaśnieniach wyliczeń taryf "wzajemnych".

Co to znaczy wyrównanie salda handlowego

Mówiąc krótko - chodzi o to, żeby taryfa "wzajemna" spowodowała wyzerowanie salda obrotów towarowych pomiędzy USA a partnerem handlowym, czyli konkretnym państwem, z którym USA mają deficyt. A USA mają bardzo wysoki deficyt w obrotach bieżących, spowodowany głównie deficytem w handlu towarami. W IV kwartale zeszłego roku wyniósł on 4,1 proc. PKB, czyli blisko 304 mld dolarów, a deficyt w obrotach towarami - blisko 310 mld dolarów. Według danych Bureau of Economic Analysis w ubiegłym roku deficyt na rachunku bieżących wyniósł 1,13 biliona dolarów, czyli 3,9 proc. PKB, a deficyt obrotów towarowych - 1,22 biliona dolarów (4,2 proc. PKB).

"Wyzerowanie" deficytów za pomocą ceł się nie uda - twierdzi Maurice Obstfeld, który jest badaczem w PIIE. I tłumaczy dlaczego.

"(...) skutkiem taryf będzie ograniczenie handlu USA najbardziej (...) tam, gdzie przynosi Ameryce największe korzyści. Rezultatem będzie bezpośredni cios w amerykańskich konsumentów i przedsiębiorstwa" - napisał na blogu.

Maurice Obstfeld podaje banalny przykład - dlaczego idę do okulisty (i płacę mu słono), żeby wykonał mi operację zaćmy, a nie zrobię sobie tego sam? Bo okulista jest w tym po prostu lepszy, ma kompetencje i doświadczenie. Tymczasem taryfy Donalda Trumpa działają tak, jakby USA same chciały sobie przeprowadzić operację zaćmy. Albo przy składaniu ręki skorzystać z usług szeptuchy.

Obroty handlowe pomiędzy krajami odzwierciedlają ich przewagi komapatytywne. USA mają z jednymi deficyt handlowy a z innymi nadwyżki. Np. importują aluminium i stal z tych krajów, gdzie produkcja jest najbardziej efektywna, co daje im możliwości eksportu. Kraje handlują ze sobą, gdyż specjalizują się w towarach i usługach, w których wytwarzaniu starają się być najlepsze. Państwa mogą mieć trwałe nadwyżki z niektórymi partnerami handlowymi, a deficyty z innymi.

Jak zadziałają "brutalne" taryfy

"Próba sprowadzenia każdego dwustronnego salda do zera za pomocą brutalnych taryf oznacza nakładanie podatków na handel międzynarodowy dokładnie tam, gdzie przynosi on najwięcej korzyści Amerykanom. Właśnie to mają na celu taryfy Trumpa" - napisał Maurice Obstfeld.

Cła - owszem - wpłyną na dwustronne bilanse handlowe. Ale żadne trwałe dwustronne saldo nie jest spowodowane takimi czy innymi barierami, bądź ich brakiem, tylko specjalizacją i umiejętnością budowania przewag komparatytywnych. Vasco da Gama nie popłynąłby tam, gdzie pieprz rośnie, gdyby roślinę można było wyhodować w ogródku króla Manuela I. Sprowadzenie prób wyrównania bilansu obrotów towarami do podwyższania cła wynika z niezrozumienia podstawowych powodów, dla którego kraje ze sobą handlują.

Co oznacza deficyt handlowy USA? To, że Amerykanie wydają więcej, niż potrafią wyprodukować, więc zmuszeni są do importowania różnicy z zagranicy. USA mogłyby zmienić relację swoich wydatków w stosunku do dochodów na przykład poprzez zmniejszenie deficytu budżetu federalnego. Ale ogólny deficyt handlowy USA nie zniknie.

Ponieważ całkowity deficyt handlowy jest sumą nadwyżek i deficytów USA ze wszystkimi partnerami handlowymi, próba wyeliminowania wszystkich deficytów dwustronnych musi skończyć się niepowodzeniem. Jeśli "zaporowe" cła zmniejszą deficyt z jednym krajem, powiększy się deficyt dwustronny z innymi. Ale przy tym korzyści z efektywności handlu międzynarodowego zostaną ograniczone.

Za taryfami nadciąga recesja

Dlaczego zmniejszenie deficytu z jednym partnerem spowoduje zwiększenie go z innymi? Bo amerykańscy nabywcy towarów o wysokich taryfach przeniosą zakupy do krajów o niskich taryfach. Nabywcy kauczuku naturalnego mogą zmienić dostawców z Tajlandii (37-proc. stawka) i Indonezji (32 proc.) na tych z Wybrzeża Kości Słoniowej (21 proc.) lub z Liberii (10 proc.). Poniosą rzecz jasna przy tym koszty przeniesienia (potrzebnej infrastruktury) i koszty transportu. Dwustronne saldo USA z Tajlandią i Indonezją zmniejszy się, ale równocześnie wzrośnie deficyt z Wybrzeżem Kości Słoniowej i Liberią. Co wtedy? Można będzie podnieść "wzajemne" taryfy dla krajów afrykańskich i obniżyć je dla krajów azjatyckich. Czy tak postąpi administracja USA?

Tego nie wiemy, ale w ten właśnie sposób polityka Donalda Trumpa kreuje obszar niepewności. Niepewność dodatkowo ogranicza wzrost gospodarek i USA, i świata - twierdzi Maurice Obstfeld.

Tak naprawdę saldo handlowe USA może się poprawić, ale pod warunkiem, że Stany Zjednoczone popadną w recesję. Konsumenci będą mniej kupować, a inwestycje załamią się, gdyż podrożeją dobra inwestycyjne. Wtedy import się obniży. Ale czy eksport się utrzyma? Jeśli partnerzy handlowi USA popadną w recesję, amerykański eksport też się obniży.

"(...) ostatecznie wynik netto bilansu handlowego USA może zależeć od tego, czy recesja będzie poważniejsza w kraju, czy za granicą. To byłby wyścig do dna, w którym nikt nie wygra" - pisze Maurice Obstfeld.

Są także inne powody, dla których polityka celna Donalda Trumpa skończy się ogromnymi kosztami dla USA, amerykańskich konsumentów, a także dla innych państw, których gospodarki mogą pogrążyć się w recesji. W tej chwili nie widomo jeszcze, kto straci najwięcej.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | Donald Trump | amerykańskie cła | gospodarka USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »