Co dalej z atomem w Polsce? Po wyborach w USA pojawiają się nowe pytania
Po wyborach prezydenckich w USA potrzebna będzie nowa, pomostowa umowa ws. realizacji budowy elektrowni atomowej w Polsce - pisze "Rzeczpospolita". Przypomnijmy, w inwestycję zaangażowani są amerykańscy partnerzy - firmy Westinghouse i Bechtel. Jak ustalił dziennik, obecnie współpraca z Amerykanami nie przebiega do końca tak, jak życzyłaby sobie tego polska strona. Polska miała m.in. ponosić dzienne milionowe koszty ważnej umowy ESC bez dokładnej wiedzy, za co płaci. Tymczasem nie jest jasne, czy nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump będzie wspierał inwestycję w atom w naszym kraju. Jego niedawne wypowiedzi mogą budzić wątpliwości w tym kontekście.
"Tuż po wyborach w USA w Polsce pojawią się pytania o stan realizacji kluczowego obecnie dla bezpieczeństwa energetycznego projektu budowy elektrowni jądrowej w Choczewie" - pisze piątkowa "Rzeczpospolita"
Dziennik przypomina, że na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy pojawiały się różne informacje świadczące o problemach z płynną realizacją projektu. Dotyczą one m.in. kontaktów pomiędzy konsorcjum firm Westinghouse i Bechtel, które mają zrealizować projekt atomowy dla Polski. Rozmowy między stroną polską i amerykańską mają być "niełatwe". "Najwięcej pytań jest wokół realizacji umowy na zaprojektowanie elektrowni jądrowej, co leży po stronie amerykańskiej - ta, jak już wiemy, nie będzie gotowa na czas" - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Umowę ESC, czyli Engineering Service Contract, strony podpisały we wrześniu 2023 r. Miała ona być zrealizowana w ciągu 18 miesięcy. Już rok później, tj. we wrześniu br., prezes Westinghouse Patrick Fragman przekazał mediom, że wydłużenie czasu na realizację tego etapu inwestycji będzie niezbędne. To może wpłynąć na całościowy harmonogram budowy elektrowni atomowej w Polsce. Obecnie, jak informuje rządowa spółka celowa Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ), która jest odpowiedzialna za realizację projektu po polskiej stronie, Amerykanie zrealizowali ok. 60 proc. umowy ESC. Ma to być "zgodne z założeniami" PEJ. "Rzeczpospolita" pisze jednak, że udało się jej potwierdzić, iż umowa ESC nie będzie gotowa na czas.
Dziennik donosi też, że strona polska nie była zadowolona z dotychczasowej współpracy przy tej umowie z Amerykanami i uważa, że kontrakt nie zabezpieczał "w sposób właściwy i transparentny" interesów Polski. Kierownictwo PEJ chce ułożyć tę współpracę na nowo.
"Aby przygotować się do zawarcia kluczowej umowy na wykonawstwo EPC (kompleksowa umowa na wykonawstwo, Engineering, Procurement and Construction), trzeba zawrzeć umowę pomostową, która określi zakres oczekiwań i przygotowuje PEJ do podpisania umowy na wykonawstwo. Umowa pomostowa ma być gotowa do końca roku, a najważniejsza EPC do końca 2025 r. Ma to pozwolić na uniknięcie kolejnych opóźnień w realizacji projektu" - czytamy w "Rzeczpospolitej". Rozmowy trwają, a uczestniczy w nich także Prokuratoria Generalna Rzeczypospolitej, która ma za zadanie zabezpieczyć interesy Skarbu Państwa.
Poważne wątpliwości budzi zarazem sposób rozliczania wspomnianej umowy ESC. "Rzeczpospolita" informuje (powołując się na osoby zbliżone do rządu i spółki PEJ), że od września 2023 r., kiedy umowa ta została zawarta, Polska każdego dnia płaciła Amerykanom 1,5 mln dolarów - bez pełnej informacji, za co dokładnie płaci.
O przebiegu współpracy z Amerykanami przy budowie elektrowni atomowej w Choczewie i rozliczaniu umowy ESC mówił też w wywiadzie dla rp.pl Leszek Juchniewicz, prezes Polskich Elektrowni Jądrowych. Przyznał on, że umowa ESC "nie zawsze w sposób właściwy i transparentny zabezpieczała interesy polskiej strony", wskazując, że podczas negocjacji umowy poprzednicy obecnych decydentów po stronie polskiej "ulegli pewnej presji partnera". Obecnie, jak przekazał, Polacy i Amerykanie pracują nad umową Engineering Development Agreement (EDA), która ma określić oczekiwania strony polskiej w sposób bardziej precyzyjny niż umowa ESC, a także zawierać dokładne informacje o harmonogramie, efektach i kosztach prac. Dodał, że strona polska "dostrzegła symptomy wydawania pieniędzy bez szczegółowej wiedzy, na co są przeznaczone".
Na tym okoliczności potencjalnie utrudniające realizację budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej się nie kończą. Według "Rzeczpospolitej", rząd ma też mieć wątpliwości co do tego, czy wybór Choczewa na Pomorzu jako lokalizacji pod elektrownię atomową jest optymalny. Chodzi o stabilność gruntu w miejscu, w którym miałaby stanąć tak masywna konstrukcja. Odpowiednie przygotowanie gruntu w Choczewie może w związku z tym pociągnąć za sobą wyższe koszty inwestycji. Rządowa spółka celowa Polskie Elektrownie Jądrowe, odpowiedzialna za realizację projektu po polskiej stronie, zaprzecza jednak, jakoby kwestie geologiczne miały stanowić zagrożenie dla realizacji projektu. Faktem jest natomiast, że w Choczewie trwają obecnie pogłębione badania gruntu.
W spółce PEJ mają też występować braki kadrowe - chodzi o kluczowe departamenty merytoryczne (wakatów ma być ok. 80, głównie na stanowiskach inżynieryjnych).
Tymczasem po wyborach prezydenckich w USA, które wygrał Donald Trump, do tej skomplikowanej biznesowej układanki należy jeszcze dołożyć element polityczny.
"Rzeczpospolita" przypomina, że Trump - choć był zwolennikiem budowy elektrowni atomowych - w październiku na wiecu w Pensylwanii zakwestionował sensowność stawiania nowych wielkoskalowych reaktorów. "Budujemy te ogromne elektrownie, które kosztują 20 mld dolarów i nigdy nie powstają. Wymknęły się spod kontroli z powodu przekroczenia kosztów (...) Teraz będziemy realizować małe reaktory" - mówił wówczas Trump.
Dziennik przypomina, że prezydent-elekt USA nawiązywał w tej wypowiedzi do projektu Vogtle w stanie Georgia, który powstał z siedmioletnim opóźnieniem, a budżet inwestycji przekroczył założenia o 17 mld dolarów. "Jest to o tyle ważne, że ten projekt jest wzorcowy dla inwestycji, która ma powstać w Choczewie" - dodaje "Rz".
Budowa pierwszego bloku elektrowni jądrowej w Polsce, według obowiązujących założeń, ma się rozpocząć w 2028 r., a zakończyć w 2035 r.